Smaczki Europy

"Porwanie Europy" - reż. Piotr Cieplak - Teatr Śląski w Katowicach

Choć „Porwanie Europy" po raz pierwszy wydano w 1977 roku, na inscenizację musiało czekać 40 lat. Piotr Cieplak wraz z aktorami Teatru Śląskiego podjęli się wystawienia zakurzonego farso-dramatu Jarosława Marka Rymkiewicza na deskach katowickiej sceny. Zadanie nie należało do najprostszych, jednakże wszyscy zaangażowani w spektakl, wyszli z niego obronną ręką i przygotowali jeden z najlepszych spektakli Śląskiego, które premierę miały w 2017 roku.

Rymkiewiczowski mit o porwanej, niewinnej i nieśmiałej Europie nie ma za wiele wspólnego z oryginałem. Po pierwsze nie jest ona niewinna i nieśmiała, a buntownicza i zdecydowana, po drugie nie jest porwana, lecz „porwana", gdyż cały plan uprowadzenia jest jej misterną mistyfikacją. Ta z kolei była spowodowana wymuszonym przez jej rodziców - Pompadura (Zbigniew Wróbel) i Pompadurę (Grażyna Bułka) - oraz ślubem z Kensingtonem (Michał Piotrowski) - zniewieściałym angielskim arystokratą. Z pomocą przychodzi wielki jak niedźwiedź brunatny, mołdawski kniaź Spirydon (Arkadiusz Machel), który nie dość, że chce zabrać niewiastę do swoich rodzinnych stron - pięknej Mołdawii, to zamierza jeszcze podłożyć bombę („nieprawdziwą", jak wszystko w tej farsie) i wysadzić francuski dwór w powietrze.. Pompadurów ani na krok nie odstępują wyzywające i zgryźliwe, niczym żywcem wyciągnięte z Gombrowiczowskiej „Iwony...", damy dworu (Aleksandra Fielek i Dorota Chaniecka). Farsa się toczy, Kensington i Europa (Barbara Lubos) zamieniają się ubraniami, a absurd przekracza wszelkie granice. Widownia świetnie się bawi.

Nagle, ni stąd ni zowąd, na scenę wpada rozjuszony Kicio (Dariusz Chojnacki) wraz z żoną, Kiciową (Anna Kadulska). Są oni niezadowolonymi widzami, którzy zapłacili za bilet i oczekują dobrej sztuki. Od tego momentu, to Kicio decyduje jak spektakl ma wyglądać i farsa powoli, krok po kroku, przemienia się w dramat.

Niewątpliwie „Porwanie Europy" wymaga od aktorów dobrego, farsowego warsztatu. Bardzo wyraźnie zarysowane postaci, wielokrotnie powtarzane monologi, które z każdym kolejnym powtórzeniem nieznacznie się różnią, dynamika akcji, mnóstwo zaskakujących i nieprzewidywalnych sytuacji, a także wiele pułapek, jakie przygotował autor świadczy o wysokim stopniu trudności tekstu Rymkiewicza. Ale zespół Teatru Śląskiego udowadnia, że ma klasę i wszyscy wypadają wręcz doskonale. Świetne role Anny Kadulskiej i Barbary Lubos. Były to dwie silne kobiety, które zestawione z Kensingtonem tworzyły przezabawny dysonans. Groteskowe kreacje Pompadurów i ich dworu, do samego końca podtrzymywały znakomity klimat spektaklu. Należy też wspomnieć o niepowtarzalnej postaci Spirydona, którą doskonale wpisał w swoje emploi Arkadiusz Machel. Dariusz Chojnacki bawił widzów nie mniej niż pozostali lecz przede wszystkim zabłysnął swoimi dramatycznymi monologami. Scena, w której próbuje nawiązać kontakt ze swoim „stwórcą", autorem farsy, to prawdziwy aktorski majstersztyk. No i na sam koniec wisienka na torcie, czyli Michał Piotrowski który jako Kensington, na przemian bawił i wzruszał. Stworzył kreację wszechstronną, intrygującą i chyba najbardziej rozbudowaną ze wszystkich. Oryginalną i zapadającą w pamięć.

Andrzej Witkowski autor scenografii postawił na minimalizm. Kilka tekturowych luster, okno, które posłużyło do brawurowych wejść potężnego kniazia i drobnego Anglika oraz wielka kiczowata barokowa sofa były imponujące w swojej stosowności. Kostiumy barwne i świetnie dopasowane do czasów, w których toczy się akcja, tworzyły intensywne ale i pełne optycznej harmonii wypełnienie scenicznej przestrzeni.

Przedstawienie „Porwanie Europy" w reżyserii Piotra Cieplaka okazało się być czymś świeżym i oryginalnym. W tekście kryje się wiele ciekawych smaczków. Mówienie o teatrze w teatrze w sposób, w jaki się nieczęsto mówi, analogie do czasów, w których scenariusz powstawał i analogie do teraźniejszości powodują nie tylko uśmiech ale i refleksję. Człowiek przychodzi na farsę, śmieje się, jest mu miło, a w pewnym momencie łapie się na tym, że sytuacja jest także poważna, bo absurdy wymyślone przez Rymkiewicza, nie są ograniczone do teatralnej sceny. Nie dotyczą tylko Pompadurów, Kensingtonów, Spirydonów, Kiciów, lecz także nas. Widzów. I to robi wrażenie. To się podoba, a przede wszystkim przemawia.

Jan Gruca
Forum Młodych Krytyków DT
21 lutego 2018
Portrety
Piotr Cieplak

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia