Smakowity Arszenik
"Arszenik" - reż. Marcin Bikowski - Teatr BajPonoć w miłym towarzystwie wszystko smakuje dobrze. Zabawne starsze panie i ich znajomi płci przeciwnej zdecydowanie są towarzystwem doborowym. Można się z nimi pośmiać, pokłócić, ugotować zupę, porozmawiać o teatrze i operacjach plastycznych. A także zabawić w seans spirytystyczny, napić apetycznej naleweczki i zakopać w piwnicy kolejnego trupa
Na wstępie muszę zaznaczyć, że „Arszenik” mimo, że grany w Teatrze Baj, nie jest sztuką dla dzieci. To częściowo lalkowy spektakl na podstawie komedii Josepha Kesselringa „Arszenik i stare koronki”. Opowiada o dwóch sympatycznych starszych paniach, które pomagają nieszczęśliwym, samotnym mężczyznom przenieść się na lepszy świat. Panowie nie mają o to najwyraźniej pretensji, odwiedzając urocze staruszki i dostarczając im rozrywki. Co nie znaczy wcale, że bohaterkom rozrywki brakuje. Zawsze w skrzyni znajdzie się jakiś trup, którego warto zakopać.
Obie aktorki grające w spektaklu spisują się po mistrzowsku. Łączą zachwycające kreacje Marty i Agaty, oraz animują lalki odwiedzających je znajomych upiorów. Imponujące modulowanie głosem sprawia, że widz zaczyna wierzyć, że na scenie znajduje się znacznie więcej niż dwie osoby. Żywe osoby, należy dodać, bo jak na trupy, panowie są wyjątkowo żywotni i niefrasobliwi.
Godzina spektaklu mija błyskawicznie w zanurzeniu w groteskowy dramat. Czarny humor, bezinteresowny i przepyszny sprawia, że jest to godzina rozrywki, relaksu, ale na bardzo dobrym poziomie.
Oglądając spektakl, nagle złapałam się na tym, że czuję w nim coś bardzo znajomego, czy nawet rodzimego. Uświadomiłam sobie, że to sztuka w tak intensywnie witkacowskim stylu, że aż trudno uwierzyć, że to nie nasz polski Stanisław Ignacy jest autorem tego dzieła. Dziwność w zwyczajności. Konstanty Puzyna jako przykład dobrze inscenizowanej groteski opisał konia, wchodzącego do najzwyklejszego w świecie baru, żeby zamówić szklaneczkę trunku. W tym ślicznym mieszkanku, w śliczniutkich ścianach, na prześlicznej podłodze i pod jeszcze śliczniejszym sufitem dzieją się rzeczy, o których nie śniło się waszym filozofom. To groteska w dobrym wydaniu.
Spektakl wzbudza tajemnicze poczucie bezpieczeństwa. Może to kwestia tego, że nie czuję się samotnym, nieszczęśliwym mężczyzną i nie muszę obawiać się dobrych chęci miłych starszych pań. A może po prostu miło popatrzeć na dom, gdzie miło spędza czas tylu interesujących ludzi. To budujące dla przypadkowego obserwatora.