Śmiech przez łzy

"Baba Chanel" - reż: Adam Orzechowski - Teatr Wybrzeże w Gdańsku

Gdy Nikołaj Kolada opowiadał o motywach napisania sztuki "Baba Chanel ", wyznał, że kocha starych ludzi, porwał gości do śpiewania pieśni "Oczi Cziornyje", rozbroił mnie zupełnie, znać dała o sobie słowiańska bliskość dusz.

Intencje dramatopisarza pochwycił reżyser Adam Orzechowski, w ślad za nim podążyli aktorzy i pozostali twórcy. Joanna Bogacka - w roli tytułowej - stworzyła kolejną, wielką, niezapomnianą kreację. Obejrzeliśmy wzruszające, wywołujące śmiech przez łzy, przedstawienie. 

Psychologizm rysowania postaci, misterne budowanie nastrojów i klimatów, skłania do określenia, że Nikołaj Kolada to Antoni Czechow naszych czasów.

Natchnienie dało "Natchnienie"

- W 2001 roku zrealizowałem dokumentalny program telewizyjny "Śpiewający autobus" o fenomenie, jakim wydał mi się amatorski zespół artystyczny "Natchnienie" złożony z emerytek - powiedział Nikołaj Kolada. - Panie śpiewały szczerze i z zaangażowaniem, jakby nic innego nie było dla nich ważne na świecie i to było miłe. 

Posadził członkinie "Natchnienia" do autobusu, rozmawiali podczas jazdy, filmował jak śpiewają w autobusie, wychodzą, występują na koncertach, potem odwiedzał je w domach. Po latach wyszperał w archiwum taśmę z filmem, pomyślał, co się z paniami dzieje? 

- Okazało się, że tylko jedna żyje, reszta pozostała na filmowej taśmie - relacjonuje Kolada. - Postanowiłem wskrzesić bohaterki reportażu i napisałem sztukę "Baba Chanel", mam nadzieję, nie zejdzie prędko ze sceniy dzięki temu i one żyć będą bardzo długo. 

Stary człowiek i dziecko mają wiele wspólnego, dziecka nie karcimy za to, że wzięło kamień i rzuciło w okno, kontynuował rozważania Kolada. Staremu też trzeba wiele wybaczyć.

- Kocham starych ludzi, inaczej nie napisałbym tego dramatu - konkluduje Kolada. - Nie chodzi mi o wywołanie współczucia, chcę zwrócić uwagę, że każdy z nas w każdym wieku pragnie szczęścia, żyć pięknie, godnie i aktywnie.

Prapremiera światowa "Baby Chanel" w reżyserii samego Nikołaja Kolady odbyła się w Jekaterynburgu. Kolejne trzy realizacje powstały w Moskwie, w sumie do chwili obecnej w Rosji granych jest ponad dwadzieścia realizacji tytułu. 

- Poprosił mnie niedawno główny reżyser Teatru Muzycznego w Jekaterynburgu o stworzenie wersji muzycznej "Baby Chanel" dla jego sceny - mówi Kolada. - Świetnie się materiał do tego nadaje. Napisaliśmy z kompozytorem18 piosenek, pracowałem z zadowoleniem, bardzo lubię, jak publiczność wychodzi z teatru i śpiewa piosenki, które słyszała ze sceny. W Rosji wiele jest teatrów muzycznych, operowych, z pewnościa musical grany będzie i na innych scenach.

Premiera musicalowej wersji "Baby Chanel" w Teatrze Muzycznym w Jekaterynburgu odbędzie się jeszcze w 2012 roku.

Kierownik Siergiej z harmoszką - bożyszcze pięciu pań 

"Baba Chanel" to tragikomedia. Rzecz dzieje się w Domu Kultury Stowarzyszenia Głuchoniemych. Wkracza niezgrabnie - ze śpiewem, dostojnym, dumnym, krokiem - pięć wiekowych, postawnych dam, w przepięknych, kolorowych, rosyjskich, strojach. W rolach żeńskich występują - uszminkowani, obwieszeni biżuterią - panowie: Cezary Rybiński (Kapitolina Pietrowna, 90 lat), Zbigniew Olszewski (Sara Abramowa, 85 lat), Jerzy Gorzko (Iraida Siemionowna, 80 lat), Krzysztof Gordon (Nina Andriejewna , 75 lat), Mirosław Krawczyk (Tamara Iwanowa, 70 lat). To członkinie ludowego zespołu pieśni "Olśnienie", przed chwilą dały koncert z okazji dziesięciolecia działalności grupy. Sala gimnastyczna, drabinki z powyłamywanymi szczeblami, kikuty choinek - pewnie jakiś czas temu obchodzono "Nowyj God", zaczyna się swoiste przedstawienie po przedstawieniu. Wejście aktorów odtwarzających role kobiece wywołuje na widzach zdumienie i gromki, szczery śmiech. 

Panie mają się nad wyraz dobrze, są podochocone, dumne z siebie i radosne, tryskają energią, prężą się w nowych strojach, które sprawiły im na święto lokalne władze. Komentarze do wydarzenia sprzed chwili się nie kończą, było wspaniale, wszystkie świetnie wypadły, tak długo im klaskano, dziękowano. Wyraźnie jeszcze na kogoś, podekscytowane, czekają. Przykryty białą płachtą stół - blat, jak się później okazuje powstał z wielkiego portretu Lenina na desce - misternie poukładane jabłka, w słoju ogórki, miski z daniami - specjalności domu każdej z pań. Rozmowy toczą się wartko, zaczynają się pierwsze spory, bo każda chciałaby, aby Siergiej, kierownik zespołu "Olśnienie" - to on ma przyjść - usiadł przy niej, zjadł jej sałatkę, napił się jej nalewki. Pojawia się Siergiej - w tej roli Maciej Konopiński, od pierwszej do ostatniej chwili świetny, słowiańska dusza! - z harmoszką, wie, jakie wrażenie wywiera na paniach, jest bożyszczem, ulubieńcem, w ogień by za nim wskoczyły. Rytualne jubileuszowe świętowanie. Peany Siergieja o każdej "dziewczynie", cytowanie artykułu o koncercie z lokalnej prasy, one wpatrują się w niego jak w bóstwo, zabiegają o względy.

Wszystkiemu przygląda się z zza drabinek, początkowo niewidoczna dla bohaterek, postać - to Baba Chanel - gra ją Joanna Bogacka.

Drapieżna kotka szykuje się do sprężystego skoku. Cisza przed burzą 

Baba Chanel - Joanna Bogacka - ma oczy dookoła głowy, widzi i słyszy z oddali, nie odzywa się i nie ujawnia, ale, co się coraz mocniej czuje, będzie realizować misternie uknuty plan i cel od razu osiągnie. O zdecydowanych zamiarach świadczą jej ruchy i gesty, przede wszystkim oczy - przenikliwe, wyraziste, świdrujące. Ocenia przeciwnika, rachuje, knuje, mierzy do celu. Cała ta postać, milcząca, niemal nieruchoma - sprawia wrażenie drapieżnej kotki szykującej się do sprężystego skoku.

Popisowe numery pań przed jedynym mężczyzną sięgać zaczynają zenitu, sceny damskiej zazdrości, trwa plebiscyt która najlepiej wypadła, komplementy i lejące się kielichów trunki jeszcze bardziej rozluźniają nastrój. Panie z "Olśnienia" zawdzięczają Siergiejowi sukces, chwilowe szczęście, oderwały się od smutków i trosk oraz lęków codzienności. Siergiejowi uderza do głowy nalewka, czuje się jak w siódmym niebie, uwierzył, że pisze znakomite pieśni, jest wielbiony, noszony na rękach, niestety to tylko pozory zadowolenia i spełnienia. Rozrzewnienie bohatera osiąga szczyt, w pijanym widzie otwiera zakompleksiałą duszę, zwierza się, że czuje się jak w zaścianku, praca byle jaka, z beztalenciami pozbawionymi słuchu, za marne grosze. Przecież on, absolwent konserwatorium, marzy o prawdziwej karierze i wyrwaniu się w prawdziwy artystyczny świat świat. Panie go pocieszają i coraz bardziej się otwierają, ujawniają swoje niedostatki psychiczne i fizyczne nasilające się z wiekiem, zaczynają się swary i kłótnie, a jednocześnie każda pragnie, żeby coś jeszcze dobrego się zdarzyło, żeby przeżyć miłość. Och, żeby idylla trwała jak najdłużej. 

Niestety, coś zaczyna się radykalnie psuć. Panie widzą zdradę Siergieja, który - chcąc zreformować zespół, a przede wszystkim uratować siebie - wprowadza nową, młodą, utalentowaną, elegancką i w pretensjach, emerytkę. Jest nią Baba Chanel. Zespół "Olśnienie" czuje się zagrożony, wybucha popłoch i następuje konsolidacja by za wszelką cenę utrzymać pozycje.

Chciałabym żeby po śmierci były ze mną tylko koty 

Żadna nie chce być tłem dla nowej, za nic nie chcą zejść ze sceny, rezygnować z pozornego, ale jednak sukcesu. Niesnaski znikają wobec jednego wspólnego wroga. Kobiety - doprowadzone do rozpaczy - odsłaniają słabości, ściągają maski, przestają udawać. Na co dzień są samotne, wykluczone do bólu, zdane na nędzę, przyzwyczajenia, nałogi, nikt się nimi nie interesuje. Jedyne, co ich czeka - to śmierć. Rozmowy mają duże napięcie dramaturgiczne. W najtrudniejszych momentach panie się konsolidują i śpiewają. Kolada wkłada w usta bohaterek specyficzny język - naturalny, podsłuchany, zapewne skrzętnie zapisywany. Ludowe przysłowia, powiedzonka, życiowe mądrości i rady zgromadzone w każdej z nich, wielokrotnie powtarzane. Odżywają doświadczenia i traumy z przeszłości, zamiary niebezpiecznej Rozy któraś porównuje do słynnej czystki w Rosji w 1937 roku. Wszystkich pięciu aktorów zagrało swoje damskie partie mistrzowsko, najwięcej do powiedzenia miała wyrazista, przeżarta sklerozą, Kapitolina Pietrowna - Cezary Rybiński. Ujmującą postać niedowidzącej Niny Andriejewnej stworzył - jak zawsze znakomity i niezrównany - Krzysztof Gordon. Co chwila pojawia się stwierdzenie, że w środku panie są takie same, jakie były, tylko ciała się zestarzały. Widz coraz bardziej smutnieje. Staje oko w oko z zionącą ze sceny beznadzieją i pustką. Na mnie największe wrażenie zrobił monolog seniorki zespołu, która zwierza się towarzyszkom, że właśnie odszedł jej ukochany kot, jedyny towarzysz, pochowała zwierzę na działce, siedziała w domu i płakała. Że ona po śmierci chciałaby być tylko ze swoimi kotami, które na pewno, wraz z nią, zmartwychwstaną. 

I wtedy Baba Chanel przemówiła, a właściwie zaryczała! Oskarżenia przygotowane precyzyjnie dla każdej z pań trafiają w serca jak zatrute strzały. To nieprawda, że członkinie "Olśnienia" są idealne, jedna pije, inna urządza w sąsiedztwie awantury, jeszcze inna stoi w oknie i krzyczy, a wszystkie wyłudzają od państwa "ulgi", tylko na to liczą, należy z tym wszystkim zrobić porządek. To ona - wcześniejsza emerytka - od dziś pracownica ochrony w Domu Kultury Stowarzyszenia Głuchoniemych, będzie gwiazdą, śpiewa jak Ałła Pugaczowa, wyciąga półtorej oktawy! Joanna Bogacka w roli Baby Chanel jest bezwzględna, drapieżna, prymitywna. Ma świeże kontakty w wydziale kultury, z których i teraz w taki sam sposób zechce skorzystać. Pójdzie, jak dawniej, po trupach, nie zważając na zasady, teraz dopiero światu pokaże swoją wielkość. 

Roza znika z Siergiejem, panie słyszą odgłosy z sali prób. Czy zespół z Rozą na pierwszym planie z "dziewczętami" w tle osiągnie sukces, a Siergiej zdobędzie sławę? Pewnie nie. Życie dopisze zakończenie.

Zarówno milcząca część gry Joanny Bogackiej, jak i druga, od kiedy przemówiła i nie słucha innych - to kolejny popis niezrównanego aktorskiego mistrzostwa gwiazdy i chluby naszej sceny. 

Adam Orzechowski wczuł się w intencje Nikołaja Kolady. Panowie - grający panie - świetnie się z powierzonych zadań wywiązali. Posłuchaliśmy dobrze wykonanych na żywo piosenek. Scenografia pasowała do całości, jak ulał. Pośmialiśmy się, wzruszyliśmy się i trochę popłakaliśmy. Nie wiem, jak spektakl odebraliby widzowie na Zachodzie, reakcje gdańskiej widowni świadczyły, że Rosjanie i Polacy to bratnie słowiańskie dusze. Oby teksty autorów zza wschodniej granicy realizowane częściej były na naszych scenach.

Katarzyna Korczak
Portal Pomorza.pl
23 sierpnia 2012

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...