Śmierć za życia

"Klepsydra" - reż: Marcin Herich - Teatr A PART w Katowicach

Przez palce przesypuje się piasek - symbol mijającego czasu. Człowiek nie zdaje sobie sprawy, że każdą sekundą swego życia coraz bardziej zbliża się do śmierci. Początkowo śmierć jest daleka, właściwie nierealna. Potem następuje przełom - cały świat się zmienia. Śmierć dopada swą ofiarę znienacka i pastwi się nad nią bez litości. Umieranie nie jest wcale szybkie i bezbolesne - umiera się stopniowo, coraz bardziej zagłębiając się w pustce, jaka pojawia się po dawnym życiu

„Klepsydra” pozostawia w świadomości widza niewyobrażalny smutek. Tragedia, jaka odgrywa się na jego oczach jest tym straszniejsza, bo bardzo realna. Jest oto kobieta, która szła przez życie u boku ukochanego mężczyzny. Wraz z nim przeżywała chwile smutku i radości. Nagle on odszedł – nie wiadomo dokładnie, co się z nim stało, ale to jest nieważne, ponieważ najważniejsze jest to, co jego odejście zrobiło z kobietą. W jej duszy powstała dziura, której nie dało się w żaden sposób załatać. Bohaterka próbowała żyć dalej, jakby nic się nie stało, jednak pustka zajmująca miejsce, w którym dawniej było serce, okazała się zbyt głęboka… 

Cała ta historia, jest tym bardziej poruszająca, że przedstawiona została za pomocą gestów i emocji, jakie można było odczytać z oczu bohaterki. Kobieta odezwała się tylko raz. Wygłosiła fragment wiersza Ryszarda Krynickiego „Kobieta trzydziestoletnia”. Były to słowa przerażające, ponieważ można z nich było odczytać tylko jedno – całkowitą rezygnację z życia. Ona się poddała. Nie mogła poradzić sobie z samotnością, na którą sama się zdecydowała. Po odejściu ukochanego nie potrafiła też nikomu zaufać, a co za tym idzie nikogo nie dopuściła do siebie tak blisko, by pomógł jej wypełnić odczuwaną pustkę.

Cóż może być gorszego niż umrzeć za życia? Wygląda na to, że nic…

O pustce widz dowiaduje się stopniowo. Bohaterka odkrywa przed nim tajemnicę swej duszy, zrzucając kolejne elementy garderoby. W końcu staje przed nim naga i całkowicie bezbronna. Nie jest to jednak zwykła nagość, ale nadnagość (jak mogłaby to ująć Urszula Kozioł) – zrzucić ubranie to nie sztuka, sztuką staje się to w momencie, gdy symbolizuje odarcie duszy z wszelkich warstw, które miały ją chronić przed światem. To dusza odgrywa tu rolę główną, ciało natomiast zostało potraktowane przedmiotowo – jak nic niewarty pojemnik do przechowywania wyjątkowego skarbu.

Nad stworzeniem „Klepsydry” pracowały dwie osoby: Marcin Herich i Monika Wachowicz. Aktorka i reżyser musieli sobie całkowicie zaufać, ponieważ spektakl nie należy do łatwych i przyjemnych. To, czego dokonali jest niesamowite – atmosfera, jaka powstaje podczas przedstawienia zapiera dech w piersiach. Kiedy aktorka wychodzi z sali, widzowie czekają na jakiś ciąg dalszy – zdążyli się już bowiem zżyć z bohaterką, a jej cierpienie przez moment stało się ich cierpieniem – trudno więc rozstać się, ot tak…

Joanna Garbarczyk
Dziennik Teatralny Katowice
12 lutego 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...