Śmierć zmonetyzowana

2 kwietnia 2005 roku o godzinie 21:37 odszedł papież Jan Paweł II.

W czasach pandemii, kiedy dookoła Nas umierają ludzie nadchodzi czas rozliczenia ze śmiercią, która nadal nie może Nas opuścić.

Dlaczego tak się stało, dlaczego tę śmierć w Polsce pamięta się nadal, po tylu latach, a postać papieża wciąż obecna jest wśród Nas – pamiętających ją, ale jest też obecna w życiu młodszego pokolenia? Ta śmierć stała się nie tylko wspólnym doświadczeniem dla tych, którzy ją pamiętają, ale jest też elementem młodzieżowej popkultury. „Śmierć Jana Pawła II" w reżyserii Jakuba Skrzywanka w Teatrze Polskim w Poznaniu nie skupia się na śmierci, ale na umieraniu. Twórcy nie dyskutują o wielkości lub mniejszości papieża, nie mówią o coraz to częstszych podejrzeniach, że ukrywał pedofilów.

W tej precyzyjnie medycznej opowieści mówi się o tym, że śmierć jest tak samo upokarzająca i obnażająca dla Nas wszystkich niezależnie od zajmowanej pozycji. Jest w tym coś budzącego smutek, bo mimo, że jesteśmy równi w obliczu śmierci, a umieranie często nie wygląda jak pocałunek śmierci zwiastujący spokojne zaśnięcie, to jednak często mamy przewagę nad tymi wysoko postawionymi. Być może my – Ci, którzy nie są głową kościoła – jednak odchodzimy w lepszych warunkach, a nasza śmierć nie jest wielkim, napompowanym misterium z naszym ciałem w centrum uwagi.

W foyer rozlega się pierwszy dzwonek, otwierają się drzwi i widzowie powoli zajmują miejsca by obejrzeć spektakl, który niekoniecznie jest tym, czego się spodziewali. Tytuł „Śmierć Jana Pawła II" wzbudził wiele emocji w różnych środowiskach i każde miało swoje oczekiwania, ale i obawy. Po zajęciu miejsc widzowie mają chwilę na zapoznanie się wyświetlanym cytatem z papieskiej encykliki „Evangelium vitae": „Od eutanazji należy odróżnić decyzję o rezygnacji z tzw. uporczywej terapii. To znaczy z pewnych zabiegów medycznych, które przestały być adekwatne do realnej sytuacji chorego, ponieważ nie są już współmierne do rezultatów, jakich można by oczekiwać, lub są też zbyt uciążliwe dla samego chorego i jego rodziny", które staje się zapowiedzią tego, co zobaczymy na scenie. Następnie wyświetla się film, w którym nastolatka opowiada o swoich wspomnieniach, a raczej skojarzeniach z Janem Pawłem II. Ekran znika, a oczom widzów ukazuje się wnętrze pałacu Watykańskiego, a właściwie pokój papieża. Na środku znajduje się łóżko szpitalne, a na scenie pojawia się pielęgniarz Massimiliano (Mariusz Adamski) opiekujący się schorowanym papieżem (rewelacyjna kreacja Michała Kalety).

To ostatni tydzień życia Karola Wojtyły. To tydzień, w którym stan chorego nie pozwalał na zbyt wiele. Pod czujnym okiem pielęgniarza oraz opieką sióstr (Monika Roszko i Barbara Krasińska) Jan Paweł II próbuje spożyć swoje ostatnie posiłki i wydusić ostatnie słowa. Odwiedza go czasem Don Stanislao (Andrzej Szubski) wraz drugim sekretarzem, Mieczysławem Mokrzyckim (Piotr B. Dąbrowski), ale wizyty te są zazwyczaj chłodne, profesjonalne i dotyczą pracy. Prawdziwą troskę wydaje się okazywać doktor Renato Buzzonetti (Piotr Kaźmierczak), który obecny jest tu ze względu na swoją pracę, ale jest niezwykle poruszony stanem zdrowia swojego pacjenta – jemu na nim zależy. Wszystkie te postaci są istotne w pierwszej części spektaklu, kiedy papież jeszcze żyje i wymaga opieki lub jest w stanie ostatkiem siły wycharkać kilka słów i unieść dłoń, by można było poświęcić korony Matki Boskiej Częstochowskiej.

Papież jest starym, schorowanym i cierpiącym człowiekiem. To umierający Karol, którym pewnego dnia będziemy my wszyscy. Wydaje się, że nie ma przyjaciół, a śmierć jego jest wyjątkowo smutna, bo mimo, że leży w pałacu, to umiera biednie, bo bez bliskich. Jednak promień ciepła, którym otoczony jest papież płynie od pielęgniarza, sióstr i lekarza, którzy są najbliżej papieża w tych najtrudniejszych momentach i wydają się nie tylko wykonywać swoją pracę, ale szczerze okazują troskę i wyrazy współczucia.

Po śmierci papieża następuje coś na kształt drugiej części tej opowieści, bo wtedy zaczyna się swego rodzaju pogrzebowa szopka. Balsamista (Alan Al-Murtatha) i tanatokosmetolożka (Kornelia Trawkowska) przygotowują papieża, ale po chwili te rutynowe czynności stają się przerysowane, a kolejna warstwa ubioru przykrywa Jana Pawła II, którego po raz pierwszy widzieliśmy jako zwykłego człowieka. Wielki ceremoniał pogrzebowy budzi w głowie myśl: Dajcie mu umrzeć, dajcie mu odejść, nie róbcie z niego atrakcji! Kostiumy, układ, chór i cała teatralność ceremonii pogrzebowej sprawia, że niegdyś Karol staje się kukłą w przedstawieniu, w którym chociaż gra on główną rolę, to nie ma nic do powiedzenia.

Śpiew męskiego chóru w składzie - Piotr Bróździak, Michał Mierzejewski, Witold Nowak, Marian Panek, Robert Pucek, Paweł Szajek, Kazimierz Zalewski, Lech Zydorek - nadaje podniosłości całemu wydarzeniu, a mistrz ceremonii papieskich abp. Marini (Jakub Papuga) i kardynał kamerling Martinez Somalo (Bogdan Żyłkowski) zamykają całą tę uroczystość. I tak mogłoby się skończyć, ale przecież tak nie było, nie pozwoliliśmy po słowach kamerlinga „umarł w Chrystusie" zamknąć trumny. Sekretarz papieża, Mieczysław Mokrzycki zaprasza widzów na ostatnie pożegnanie z Ojcem Świętym i informuje, że ciało będzie wystawione przez 20 minut, a w foyer możliwe jest zakupienie pamiątek z papieżem, czyli magnesów, butelek na wodę święconą, plakatów czy pocztówek.

„Śmierć Jana Pawła II" to druga w tym sezonie próba rozliczenia się ze śmiercią. Po cieszącej się bardzo dobrymi recenzjami „Cudzoziemce" w reżyserii Katarzyny Minkowskiej, następny pogrzeb nie zawodzi. Kolejny raz Teatr Polski zaproponował niezwykle przemyślany spektakl, w którym zespół aktorski lśni dzięki wspólnej pracy wszystkich realizatorów i realizatorek.

Prócz kreacji aktorskich, które ożywiły wizję Jakuba Skrzywanka, na uwagę zasługuje scenografia Agaty Skwarczyńskiej, która pozwala przenieść się do Watykanu i być w tej prywatnej przestrzeni, uczestniczyć w jakże intymnych sytuacjach. Ten miniaturowy pałac Watykański z kopułą robi największe wrażenie, gdy padają na niego promienie światła i projekcji. O realizm kostiumów zadbała Paula Grocholska i strój wprowadził widzów w wyjątkowy nastrój. Michał Błoch, lekarz zajmujący się pediatrią paliatywną, we współpracy z choreografką, Agnieszką Kryst doprowadzili odtwórcę głównej roli, Michała Kaletę do ekstremum realizmu. Na scenie widzimy schorowanego mężczyznę bliskiego śmierci. I to wszystko przy akompaniamencie muzyki Karola Nepelskiego pozwala w pełni doświadczyć tego teatralnego zdarzenia.

Chociaż lista współtwórców jest długa, to warto jeszcze wspomnieć o dwóch kwestiach. Charakteryzacja (Jola Łobacz, Magdalena Chrzuszcz), która sprawiła, że przystojny mężczyzna, 46-letni Michał Kaleta nie tylko dzięki swojej grze, ale i charakteryzacji upodobnił się papieża na łożu śmierci. W spektaklu niezwykle istotna jest również warstwa językowa, bo język polski nie gra tutaj pierwszych skrzypiec. W konsultacjach językowych tłumaczeniu na język włoski pomogli Magdalena Krupa i Nicola Marra, a o język łaciński zadbała Magdalena Chrzuszcz.

„Śmierć Jana Pawła II" w reżyserii Jakuba Skrzywanka to misterium umierania, które obnaża nawet tych będących „najbliżej" Boga. Reżyser wraz z dramaturgiem, Pawłem Dobrowolskim stworzyli spektakl, w którym język włoski, polski i łacina tworzą wspólną opowieść. W kulturze, w której tak często mówi się o śmierci prawie nigdy nie wspomina się o umieraniu. Ten proces obdziera nas ze wszystkiego co mieliśmy i sprawia, że jesteśmy nędzni i tacy sami, bo nic już nie ma znaczenia.

Jednak Jan Paweł II stał się obiektem, którego śmierć zmonetyzowano i tak jak w ostatnich dniach swojego życia nie był samodzielny, tak tym bardziej po śmierci nie przemówił.

Natasza Thiem
Dziennik Teatralny Poznań
9 lutego 2022
Portrety
Jakub Skrzywanek

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia