Smutna i śmieszna katastrofa
"Barbelo, o psach i dzieciach" - reż. Małgorzata Bogajewska - Teatr Bagatela w K-ieBarbelo, o psach i dzieciach mogłoby się nazywać Wszystko o mojej matce, podobnie jak film Almodovara. Dedykowane może być tym, które były matkami, tym które chcą być matkami, matkami, które grają matki, wszystkim matkom, mojej mamie.
Srblijanović napisała o świecie zniszczonym wojną gdzie rozpadło się w ludziach to co najważniejsze – poczucie bezpieczeństwa, gdzie wszystko co do tej pory wiedzieliśmy przestaje działać – bo kiedy brat zabija brata a sąsiad sąsiada, nie można być już pewnym niczego. Ten bardzo męski świat – zrodzony z męskich ambicji i potrzeb – jest jednocześnie światem pozbawionym mężczyzn. W takim powojennym czasie, to kobiety okazują się silniejsze , bo one nie mają wyjścia – muszą nakarmić, wychować, być stabilnością, miłością, ciepłem. Próbują ocalać to co jeszcze do ocalenia pozostało. Ale w dramacie Srbljanović ta podstawowa relacja matka – dziecko również przestaje działać. Nic już nie jest dane. Matką trzeba się nauczyć być. I nie wojna jest tutaj najważniejsza, bo i nasz świat niepokojąco blisko jest tego z Barbelo.
Biljana Srblijanović w wielu wywiadach otwarcie mówiła, że najbardziej żałuje tego, że nie jest matką. Absorbująca działalność pisarska i polityczna w jaką zaangażowała się w Serbii, sprawiła, że przegapiła swój czas na macierzyństwo. Lubię takie dramaty, które napisane są o własne przeżycia i doświadczenie. Praca nad nimi to jak podróż po zakodowanym świecie, w którym trzeba rozpoznać zaginione tam lęki, emocje, sny, myśli. Dlatego w naszym spektaklu podkreślam to, że to co oglądamy na scenie jest bardzo osobistą historią.
Stąd główna bohaterka jest tą, która tworzy przestrzeń sceniczną. Jest jej autorka i narratorką. Milena „pisze” na scenie swoją historię, buduje świat i ta wymyślona rzeczywistość zaczyna żyć własnym życiem, które potrafi zaskakiwać i któremu trzeba sprostać.
Świat sceny zapełniają bardzo znajome budzące się z lęków potwory: niedoszłe matki ze swoimi pustymi brzuchami, bardzo grube dzieci zażerające głód czułości i faceci, którzy właśnie wszystko tracą, staruszkowie bojący się własnych synów i staruszki uciekające przed pytaniami córek.
Skąd to człowiek może cokolwiek wiedzieć o życiu; zaćpane duchy matek, żebrzące o miłość swoich dzieci – sierot. To bardzo wyjałowiony świat. Spsiałe życie, pieski los.
Choć psom można zazdrościć. Od psów można się uczyć jak Zoran, który w ostatniej scenie od szczeniaka uczy się jak być dzieckiem.
Bardzo smutna jest ta ludzka katastrofa – ale też śmieszna. Uwielbiam dowcip Srbljanović, który sprawia, że śmiejemy się tam gdzie chcemy płakać. Świat Srbljanović, świat spod znaku Barbelo – bogini pożądliwości – jest niezwykle bałkański: namiętny i intensywny. Taki, który pragnie życia całą gębą. Życia z tańcem i miłością. Życia z uśmiechem i śmiechem mimo wszystko, nawet jeśli my wszyscy już od dawna jesteśmy martwi.