Smutna komedia szanująca widza

"Pakujemy manatki" - reż. Artur Tyszkiewicz - Teatr im. Juliusza Osterwy w Lublinie

Sobotnia premiera sztuki "Pakujemy manatki. Komedia na osiem pogrzebów" w Teatrze Osterwy z dwóchpowodów była wydarzeniem znaczącym. Po pierwsze - jako wprowadzenie na lubelską scenę twórczości Hanocha Levina, która w ostatnich latach podbija wręcz polski teatr. Po wtóre zaś-była to pięć-setna już premiera w powojennej historii teatru. I bardzo dobrze się stało, że owa pięćsetka przypadła właśnie teraz, a nie przy poprzedniej realizacji, bo taka okoliczność wymaga godnego uczczenia, a spektakl Artura Tyszkiewicza spełnia ów warunek z naddatkiem.

W czym tkwi siła tej smutnej komedii? Bo przecież nie w opisie prowincji; tej geograficznej i mentalnej. Sprowadzenie "Pakujemy manatki" do wymiaru socjologicznego oznaczałoby strywializowanie sztuki. Tym, co wydało mi się najbardziej interesujące jest fakt jak łatwo przychodzi nam zrozumienie jej bohaterów. A nawet więcej - odnajdywanie w nich nas samych. Ale niestety, nie jest to doświadczenie budujące, bowiem dostrzegamy w nich to, co u siebie próbujemy starannie ukrywać. Levin wydobywa to wszystko i pokazuje z brutalną szczerością. Pokazuje, jak nie powinniśmy żyć, unikając wszakże pouczania i moralizowania. Po prostu - zachęcado myślenia. A Artur Tyszkiewicz jeszcze tę zachętę wzmacnia. Odbieram to jako wyraz szacunku dla widzów, coraz rzadszego w polskim teatrze, w którym ostatnio widz często bywa niekoniecznie niezbędnym dodatkiem do reżyserskich "wizji".

Teraz strona aktorska. W sztuce Levina nie ma ról głównych i epizodycznych; jej bohaterem jest zbiorowość. I Tyszkiewicz potrafił to świetnie wykorzystać. Stworzył fantastycznie współpracujący zespół, w którym każda postać ma do wypełnienia ściśle określone, ważne zadania. I wszyscy wykonawcy wywiązują się z owych zadań bez zarzutu. Tworzą wielką zbiorową kreację. Ale niektórzy przykuwają uwagę szczególną. Przede wszystkim - Anna Swietlicka, rewelacyjna w roli Heni Gelerntner, w której została obsadzona niejako kontrastowo do przeważającej większości jej dotychczasowego dorobku. Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że nawet dla bardzo doświadczonych widzów spektakl ów to odkrycie zupełnie innej, nieznanej wcześniej Świetlickiej. Wielką formę

artystyczną, którą imponuje już od kilku sezonów, potwierdza Jolanta Rychłowska w perfekcyjnie poprowadzonej roli Loli. Nareszcie mieli co zagrać (i to jak!) mało dotychczas wykorzystywani Tomasz Bielawiec (Awner) i Przemysław Gąsiorowicz (Elchanan). Nie można też nie wspomnieć o Grażynie Jakubeckiej (Bianka), Teresie Filarskiej (Cila) czy Marcie Ledwoń (Cypora). Ale stop - wymienienie wszystkich, którzy na to zasłużyli, wymagałoby przepisania całej obsady. Lepiej po prostu zobaczyć ten spektakl.

Andrzej Z. Kowalczyk
Polska Kurier Lubelski
12 marca 2013

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...