Smutne oblicze clowna

"Zatrudnimy starego clowna" - reż. Arkadiusz Buszko, Paweł Niczewski, Konrad Pawicki - Willa Lentza w Szczecinie

Absolutna jazda bez trzymanki. Podstarzali clowni, trzy walizki, bańki mydlane i tajemnicze drzwi do marzeń. Trio aktorskie, które zasłynęło z przybliżania widzom Szekspira w nieco skróconej wersji, powraca w dobrej formie.

„Zatrudnimy starego clowna" to doskonała mieszanka pastiszu, parodii, odniesień do współczesności, ale też do przeszłości scenicznej aktorów. To zabawna historia, w której cały czas podskórnie wyczuwamy ziarnko goryczy.

Arkadiusz Buszko, Paweł Niczewski i Konrad Pawicki jako trzej podstarzali clowni, dawni przyjaciele z cyrkowej areny, rywalizują o rolę, która może być ich ostatnią. Znają się 40 lat, pracują razem niemal tyle samo. Swoimi wcześniejszymi spektaklami podbili serca publiczności, zdobyli uznanie krytyków i nagrody na festiwalach. Doprowadzali widzów do niepohamowanych wybuchów śmiechu i łez wzruszenia swoimi szalonymi przedstawieniami pełnymi absurdalnego humoru. Teraz po raz kolejny połączyli siły, realizując scenariusz, który momentami intrygująco przypomina ich własną historię.

Autorem sztuki, którą aktorzy wzięli na warsztat, jest Matei Visniec. Dramaturg przyznaje, że duży wpływ na jego pisarstwo wywarła twórczość takich pisarzy jak Kafka, Dostojewski, Poe i Lautremont. Przyznaje się do swojej sympatii do surrealistów i dadaistów, interesuje go teatr absurdu i groteska. Sztuka "Zatrudnimy starego klowna" w 1991 roku została uznana w Rumunii za najlepszą sztukę roku.

Punkt wyjścia jest taki, że trzej clowni spotykają się po latach na castingu. Z jednej strony się cieszą, bo dawno się nie widzieli, z drugiej strony wracają dawne urazy, które zbierały się przez lata wspólnej pracy. Całe życie ze sobą konkurowali, a teraz walczą o posadę, od której być może zależy ich byt, a na pewno poczucie godności. Życie nie szczędziło im upadków i poniżenia. Kariery wielkiej nie zrobili, raczej tułali się po podrzędnych cyrkach, a ich droga zawodowa, złożona bardziej z porażek niż sukcesów, doprowadziła ich do miejsca, które na pewno nie jest wymarzoną pracą, ale jest jakąkolwiek pracą. Namiastką ich dawnego życia, które z perspektywy czasu wydaje im się dużo lepsze niż było naprawdę.

Filippo w wykonaniu Pawła Niczewskiego sprawia wrażenie nieco nieporadnego misia o małym rozumku. Jego szeroko otwarte ze zdumienia oczy, buzia w kształcie „o", wieczne zadziwienie malujące się na twarzy, potrafią wyprowadzić w pole najbardziej inteligentnego gracza. Filippo to niezły intrygant, który gra podstępnie, aby tylko ugrać coś dla siebie. Gra tak, żeby nikt go nie nie podejrzewał o grę.

Konrad Pawicki jako Peppino wydaje się być najbardziej świadomy całej sytuacji. Rozumie, w jakim punkcie swojego życia się znalazł, ale przy kolegach robi dobrą minę do złej gry. Próbuje udowodnić konkurentom, ale przede wszystkim sobie, że jest lepszy od nich, że poradził sobie lepiej od nich, czemu przeczy jego obecność na tak marnym castingu do tak marnej pracy.

Arkadiusz Buszko jako Nicollo jest najbardziej zaangażowany, podchodzi do swojej pracy poważnie i z pełnym oddaniem. Wierzy, że ma szansę dostać pracę, że na nią zasługuje, że jest w niej dobry. Nie jest tak cyniczny jak Peppino, ani tak przewrotny jak Filippo. Jest przygotowany, czeka w napięciu na to, co się wydarzy.

Ten spektakl, który trzej panowie sami stworzyli, wyreżyserowali i zagrali, to małe arcydzieło choreograficzne. Każdy ruch jest dopracowany tworząc całość niczym w komediach slapstickowych z czasów kina niemego. Panowie biegają, biją się, upadają, wstają, wykonują mechaniczne ruchy. Sceny rozrywane na serio tu i teraz przeplatają się z fragmentami ich numerów, które kiedyś odgrywali w cyrkach czy teatrach. Tempo raz przyspiesza, raz zwalnia. Niczym na taśmie filmowej. Widać, że trójka aktorów doskonale się rozumie na scenie i tworzy udane trio.

Ciekawym zabiegiem jest włączenie innych ról, które panowie zagrali w innych przedstawieniach (cała trójka na co dzień gra w Teatrze Współczesnym w Szczecinie). Mamy więc fragment „Pana Tadeusza" i Peppina odgrywającego księdza Robaka (Pawicki rzeczywiście zagrał tę rolę we Współczesnym) oraz Nicollo w roli Gerwazego. Rozmowa tej dwójki w scenie spowiedzi Robaka jest przezabawna. Clowni w podniszczonych walizkach noszą fragmenty swoich recenzji, plakaty teatralne i inne przedmioty stanowiące echa ich rzekomej świetności. Licytują się, kto był lepszy, sławniejszy.

Wszystko to bawi widzów, którzy chwilami są włączani do tej zabawy, ale gdzieś z tyłu głowy pozostaje dyskomfort. My wiemy, że ci bohaterowie niekoniecznie wygrali swoje życie. Nasi bohaterowie bawią, ale też wzruszają. Szczególnie w scenie, w której wyciągają z walizek swój dobytek w postaci starych strojów scenicznych. Przebierając się w nie i malując wspominają dawne czasy i dawnych znajomych. To jedyny moment, w którym są bardzo ludzcy, odarci z masek, które sami sobie nałożyli. Być może w tej jednej chwili są nawet szczęśliwi.

Warto wspomnieć o kostiumach Anny Kolaneckiej i scenografii Macieja Osmyckiego i Arka Piętaka. Głównym elementem scenografii są widoczne w głębi sceny drzwi. Symbolizują lepsze świat, do którego pretendują nasi bohaterowie. Kiedy się już otwierają, widzimy błyszczącą i falującą zasłonę, za którą czeka na nich wielki świat – sława i blichtr. Przekraczają tę granicę pełni nadziei. A co dalej? Najpewniej rozczarowanie. Ale przez chwilę niech będzie pięknie.

Spektakl jest kolejną produkcją Willi Lentza, najmłodszej instytucji kultury w Szczecinie.

Obsada: Arkadiusz Buszko - Nicollo, Paweł Niczewski - Filippo, Konrad Pawicki - Peppino.

Autor: Matei Visniec, tłumaczenie: Krzysztof Warlikowski, scenografia: Maciej Osmycki, Arek Piętak, kostiumy: Anna Kolanecka, reżyseria, opracowanie tekstu, opracowanie muzyczne: Arkadiusz Buszko, Paweł Niczewski, Konrad Pawicki, zdjęcia: Piotr Wardziukiewicz.

Małgorzata Klimczak
Dziennik Teatralny Szczecin
2 lutego 2023

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...