Smutny Arlekin

"Sługa dwóch panów" - reż. Henryk Adamek - Teatr im. C. K. Norwida w Jeleniej Górze

Wystawienie na scenie komedii dell'arte jest w XXI wieku zadaniem niebywale trudnym. Szczególnie jeśli przedstawienie ma ciekawić, nie nużyć przewidywalnością. Zabieg nie jest jednak niemożliwy, czego dowiódł Henryk Adamek, inscenizując Sługę dwóch panów Petera Turriniego.

Zasługi reżysera nie sprowadzają się jedynie do wyboru znakomitej komedii austriackiego dramatopisarza, czerpiącej odważnie i swobodnie ze sztuki Carla Goldoniego pod tym samym tytułem. Wyjątkowo trafny dobór współpracowników pozwolił Adamkowi stworzyć spektakl z dużym rozmachem, gęsty, znakomicie zrytmizowany, operujący bogatą formą wyrazu. Za pomocą świetnie pomyślanej scenografii Wojciech Jankowiak zbudował przestrzeń, w której między wysokimi kamienicami (wykonanymi z metalowych prętów) wiją się weneckie kanały. Płyną nimi w gondolach rozśpiewani wioślarze.

Tak skonstruowana scenografia pozwala zrealizować widowisko bardzo dynamiczne i interesujące. Z kolei współpraca reżysera z Martą Hubką zaowocowała stworzeniem pięknych kostiumów, dzięki którym aktorzy mogli być postaciami komedii dell'arte, równocześnie nimi nie będąc. Na szczególne uznanie zasługuje Rafał Smoleń, który znakomicie opracował muzyczną stronę spektaklu. Muzyka i świetnie skoordynowana gra światłem stworzyły doskonałe tło.

Spektakl Adamka rozpoczyna się bardzo wymowną sceną. Stary Arlekin (Robert Dudzik) w samym środku weneckiego karnawału zrzuca szaty, czemu przypatruje się młody żołnierz (Robert Mania), który wrócił z wojny i szuka jakiegoś zajęcia. Szaty Starego Arlekina stają się jego szatami, a tym samym obietnicą dostatniego życia – a przynajmniej oddalenia od siebie widma głodu. Stary Arlekin schodzi ze sceny, aby w kolejnej sekwencji powrócić w karnawałowym orszaku w masce śmierci.

Perypetie przydarzające się Młodemu Arlekinowi zdają się nie mieć końca. Zostaje sługą Federiga Rasponiego (Anna Ludwicka-Mania), by już po chwili pojawić się jako sługa Florina Aretusiego (Jarosław Góral). Poznaje bogatego wenecjanina Sansugę Sancchi (Jacek Grondowy), staje się świadkiem zaręczyn Clary Sacchi (Agata Moczulska) i Silvia Vendramina (Andrzej Kępiński). Sumiennie wykonuje swoją pracę, bo obiecano mu bogaty wikt. Jednak – jak często bywa z obietnicami bogactwa – pozostają one tylko w sferze marzeń. Robert Mania znakomicie zbudował postać Młodego Arlekina – od początku jest konsekwentny, wyrazisty. Z jednej strony to młody człowiek, outsider wykluczony ze społeczeństwa, z drugiej – sprytny i zabawny hultaj. Przewidywalny i nieprzewidywalny, mądry i naiwny. Prawdziwy.

Na szczególną uwagę zasługuje Tadeusz Wnuk, który ma bardzo trudne zadanie: wcielający się w rolę fotografa-reportera, gra właściwie jedynie ruchem. Znakomicie ograny aparat fotograficzny staje się w jego rękach narzędziem rozłożenia akcentów. Publiczność podąża wzrokiem za błyskiem flesza, który uświetnia najważniejsze wydarzenia w domu Sansugi Sacchiego. Wnuk, wcielając się również w rolę gondoliera, pokazuje znakomite wyczucie rytmu, z jakim oddaje się prowadzeniu łodzi. Nie należy zapominać o Smeraldinie (Magdalena Kępińska), służącej mądrzejszej od swego pana. Ona pierwsza odkrywa pilnie strzeżony sekret Pantalone – zauważa, że umizgi, od których nie stroni jej pracodawca, są jedynie maską, a pan Sacchi to w rzeczywistości starzejący się impotent. Z kolei Katarzyna Janekowicz (służąca u Brighelli) uroczo i zabawnie zagrała rolę lekko niedowidzącej pomocy kuchennej. Iwonie Lach i Marcie Łąckiej należą się szczególne ukłony za role uczestniczek karnawału – wybornie oddały atmosferę weneckich uciech karnawałowych.

W spektaklu Adamka nic nie jest takie, jakim mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Federigo Rasponi wcale nie jest Federigiem Rasponim, Sansuga Sacchi nie jest tylko przedsiębiorcą transportowym, Florino Aretusi to nie tylko współpracownik Rasponiego, a Arlekin nie jest tylko sługą dwóch panów, ale hołdem dla wszystkich tych, którzy nie mają swojego miejsca na świecie. Dużo jest w nim z Petera Turriniego, który pisał o sobie: „Mój ojciec był Włochem, wyrosłem na wsi, w Karyntii. Czułem się zawsze odrzucony przez chłopskie otoczenie, chociaż bardzo chciałem do niego należeć. To uczucie bycia obcym wśród swoich długo mnie nie opuszczało".

Spektakl Sługa dwóch panów jest zabawny, obrazoburczy, ciekawy i smutny. Wśród karnawałowego zgiełku, tańców i pląsów, w otoczeniu pięknych weneckich domów, malowniczych kanałów, słychać płacz Młodego Arlekina – Żołnierza, a może po prostu Radamesa Ruccoli Colliusco. Młodego człowieka, który straciwszy wszystko, co miał do stracenia, został sługą dwóch panów.

 

Kamil Robert Reichel
Teatralia
20 marca 2013

Książka tygodnia

Musical nieznany. Polskie inscenizacje musicalowe w latach 1961-1986
Wydawnictwo Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie
Grzegorz Lewandowski

Trailer tygodnia