Sobota na FECIE
15. Międzynarodowy Festiwal Teatrów Plenerowych i Ulicznych FetaDrugiego dnia na Festiwalu FETA mieliśmy okazję obejrzeć m.in. spektakle Teatru A3 i Teatru FETA z Polski oraz hiszpańskiej grupy Senza Tempo
Zmysłowa Bohema
Na co dzień nie dostrzegamy ich obecności, tylko brak. Warto zatem niekiedy je dopieścić, poświęcić im trochę czasu, "posłuchać" ich skarg i próśb. Teatr A3 przybył na Festiwal FETA ze spektaklem, który został poświęcony właśnie zmysłom.
Przedstawienie składa się z prezentacji poszczególnych zmysłów: oczu, uszu, nosa i dotyku. Mistrz ceremonii, poskramiacz i znawca wszystkich punktów sensorycznych, opowiada o ich doli i niedoli. Mamy zatem oczy po przebytej trzeciej katarakcie, uszy, wszędobylski nos z magiczną zawartością i dłonie, wykonujące "ekwilibrystyczny" numer stania na rękach. Groteskowym, łososiowego koloru organom o monstrualnej wielkości, towarzyszyli członkowie trupy. Odziani w ciemne stroje, z biało-niebieskimi rysunkami na twarzach, pomagali zmysłom przemieszczać się i opowiadali znane im historie, również miłosne, okraszając opowieści śpiewami ("Oczy krasne"), lub "neo-irlandzkim" stepem. W spektakl wpisana była parada, tzw. zmysłowy spacer, na który została zaproszona także publiczność. Przechodzono do nowego miejsca akcji, gdzie zespół, po zajęciu miejsca, kontynuował występ. Wszystko to odbywało się przy akompaniamencie gry akordeonisty, dzięki któremu spektakl nabierał klimatu francuskiej bohemy z początku XX wieku. Nie zabrakło jednak i klasyki - na finał zaplanowano wspólne śpiewanie "la, la, la" na melodię pieśni "Pieszczotko, moja pieszczotko".
Zespół wykorzystał strukturę Placu Wałowego - momenty występów odbywały się w większości na podwyższeniach, które gwarantowały budynki, gdzie gigantyczne zmysły mieszały się z towarzyszącymi im widzami. Zmysły wciągały ich do gry zapraszając do tańca lub zachęcając do podłubania w nosie w celu sprawdzenia, co też może on skrywać. Udało się również zaktywizować tych mieszkańców, którzy zostali w domach: patrząc przez otwarte okna powiększali przestrzeń, którą obejmował działaniem zespół. Przypominało ono dawne teatry jarmarczne, łączyło w sobie taniec, śpiew, słowo i pantomimę. Jeden węch Absurdu, rzut Groteską, dotyk Zamyślenia i dźwięki muzyki – oto przepis na "Zmysły".
Czerwona nić Ariadny
Czerwona taśma oddziela widownię od przestrzeni gry. Boisko CKU, porośnięte gdzieniegdzie drzewami świetnie wywiązuje się z funkcji sceny. Za chwilę, zza delikatnie rozsnutej mgły wyłonią się mityczne postaci ze spektaklu "Nić Ariadny" Teatru FETA.
Między drzewami pojawia się postać na szczudłach: lotnik ze skrzydłami pierwszych maszyn latających zatrzymuje się na uboczu przy jednym z pni, skąd obserwuje spektakl, trwając nieruchomo do samego finału. Pośrodku planu stoi duża, okrągła, biała klatka. Młoda kobieta, ubrana w ciemną, długą suknię, rozwija obok niej czerwoną wstążkę. Pojawia się pochód złożony z górujących nam nad głowami postaci rodem z mitologii: trzy Gracje, młodzieniec z bukłakiem dymiącego wina, minotaury. Za nimi podąża para nowożeńców – Ona w bajkowej sukni i rozwichrzonych włosach, On w lotniczej czapce z walizką w dłoni. Tezeusz i Ariadna? Otoczeni przez zgraję bajkowych stworów z czasem oddalają się od siebie, by za chwilę zamotać się w swym bycie, jak para wirujących gołębi, szalejąca między drzewami. Nie pomaga obecność tylu życzliwych: Ona odjeżdża w czarnej sukni na rowerze, zostawiając za sobą lekko falujący na wietrze tren spódnicy. Powraca odziana w długą szarą togę, ze spiętymi włosami, tak, jak postać z początku spektaklu. Pozwala założyć sobie na głowę małą, białą klatkę z ptakami – wreszcie odchodzą, ramię w ramię, zostawiając za sobą mityczny las. Wydaje się być to subiektywną opowieścią kobiety o tym, dlaczego stała się tym, kim jest.
Spektakl zrobił na mnie duże wrażenie – oniryczny nastrój, w jaki poprzez świecę dymną wciągają nas mityczne postaci, na które w większości musimy zadzierać głowę, ciekawa narracja, choć pozbawiona zdań. Wreszcie muzyka, wzmacniająca klimat: skrzypce i delikatne dzwonki, dobierające różne tematy do wybranych scen, ale zataczające koło. Piękna opowieść na dobranoc.
Nomadzi z hiszpańskim temperamentem
Drugi dzień Festiwalu FETA zakończony został dwoma równolegle odegranymi spektaklami: Attache formacji Loutop i A+cosas que nunca conté Senza Tempo. Drugie z wymienionych przedstawień odegrano na terenie Reduty Wilk, pod intensywnym światłem miesiąca.
Przestrzeń gry została określona przez zaaranżowane oświetlenie. Pośrodku stoi stolik z krzesłami, telewizor z wyświetlanymi klipami, walizki, podkreślające charakter egzystencji bohaterów. Nieopodal ustawiono przyczepę kempingową, będącą ekranem dla wyświetlanych idealistycznych wizji (wnętrze zagospodarowanej przez bohaterów kuchni, droga wiodąca przez zielone pola). Jest to także pewne neutrum, brama, przez którą można udać się w dalszą podróż, stać się kimś innym.
Sztuka złożona z tańca, teatru i projekcji telewizyjnych opowiada o wieży paradoksów: człowiek, szukając stałości, udaje się w jedną tułaczkę za drugą. Bohaterowie to piątka dorosłych ludzi: trzy kobiety i dwóch mężczyzn. Ich drogi krzyżują się, opowieści wydają się być nam znane. Mówią podniesionym głosem, ekshibicjonistycznie - przez mikrofon, mówią tańcem: o miłości, gniewie, pożądaniu, samotności. Takich jak oni spotykamy każdego dnia: sfrustrowanych, zagubionych, ciekawych i pragnących życia, błądzących – jak mężczyzna o skrzydłach anioła. Początkowo tylko obserwatora, z czasem pełnoprawnego bohatera, odartego przez kobietę ze skrzydeł i niewinności.
"I am who I am. I want to love" – mówi jedna z kobiet. Hiszpański zespół pokazał, że dążenie do stabilnego życia poprzedzone jest wieloma próbami obrania właściwego traktu. Pod tym względem prowadzimy niemal taki sam tryb życia, jak nasi przodkowie. Wciąż jesteśmy Nomadami Europy.