Solidarność i show-biznes
"Bohater Roku" - reż: Piotr Ratajczak - Teatr Dramatyczny w WałbrzychuWałbrzyski spektakl Piotra Ratajczaka powstał na kanwie filmu Feliksa Falka z roku 1986 - "Bohater Roku", będącego z kolei kontynuacją "Wodzireja" (1978). Na motywach owego wcześniejszego filmu Falka w koszalińskim Teatrze Dramatycznym ponad rok temu Ratajaczak zrealizował z tym samym zespołem współpracowników (z wyjątkiem dramaturga, którym był wtedy Artur Pałyga) przedstawienie "Wodzirej.
Koszalin Kulturkampf”. Idea obu przedsięwzięć jest podobna i polega na przeniesieniu Tomasza Danielaka z czasów komunizmu w realia kapitalistycznej Polski oraz miasta, w którym działa teatr, aby zdemaskować moralną deprawację i koniunkturalizm rodzimych mediów czy show-biznesu, wpływających destrukcyjnie na postawy całego społeczeństwa.
W „Bohaterze Roku” Danielak (Andrzej Kłak), młody dziennikarz pochodzący z Wałbrzycha, jest gwiazdą warszawskiej telewizji. Prowadził talk-show „Nie jesteś sam”, który z powodu spadku oglądalności został zlikwidowany. Do kontynuowania kariery mobilizuje go związana z nim tancerka Maja Kupść (Ewelina Żak), pragnąca żyć zgodnie z wzorami podsuwanymi przez poradniki, magazyny ilustrowane i komedie romantyczne. Pozbawiony chwilowo zajęcia Danielak, wraz ze swoim współpracownikiem, producentem Arkadiuszem Odyńcem (Daniel Chryc), otrzymuje od prezesa stacji, Jerzego Kulepy (Dariusz Skowroński), szansę na ponowne zaistnienie przed kamerami. Obaj mają zorganizować widowisko „Bohater Roku” propagujące anonimowe osoby z prowincji, które dokonały czynu budzącego powszechne uznanie. Pomimo ogłoszenia castingu wybór z góry pada na Zbigniewa Tataja (Ryszard Węgrzyn), magazyniera z wałbrzyskiej fabryki porcelany „Książ”, który przyjął do swego domu panią Iwonkę z synkiem, usuniętą przez władze miasta z samowolnie zajętego przez nią pustego mieszkania. (Rozpoczęta w kwietniu 2008 roku walka takich samotnych matek z dziećmi o zalegalizowanie ich pobytów w opuszczonych lokalach była tematem szeregu reportaży telewizyjnych i artykułów prasowych. Jeden z nich, opublikowany w lokalnej „Gazecie Wyborczej”, zatytułowany „Kobiety z pustostanów”, jest przywołany w programie).
Tataj okazuje się poczciwym czterdziestolatkiem żyjącym przy boku apatycznej żony wraz z dorastającym synem w jednym z bloków osiedla na Piaskowej Górze. Ale jest przywiązany do obumierającego po zamknięciu kopalń Wałbrzycha, słucha piosenek Bruce’a Springsteena i zna na pamięć „Przesłanie Pana Cogito” Zbigniewa Herberta. Wierzy w celowość społecznych działań na przekór cynicznym i skorumpowanym politykom lokalnym czy państwowym. Daje się więc namówić na udział w przedsięwzięciu telewizyjnym i odebranie symbolicznej nagrody z rąk prezesa. Pierwszy koncert z jego udziałem, zorganizowany w Grudziądzu, kończy się klapą, choć relacja z niego po odpowiedniej obróbce sugeruje zgoła coś odmiennego. Drugie widowisko w Gdyni wywołuje już silny rezonans, bo Tataj w swym wystąpieniu atakuje polityków. Na fali sukcesu, po przyjęciu w hotelu Grand, Tataj wdaje się w romans z Agatą Pacek, szarą eminencją, czy wręcz komisarzem politycznym telewizji. Właśnie Agata otrzymuje z kręgów rządowych polecenie, aby skierować atak Tataja na działaczy partii opozycyjnych. Tataj odmawia jednak wygłoszenia spreparowanego przemówienia podczas koncertu w Bydgoszczy, a na dodatek ujawnia zakulisowe naciski, po czym wyjeżdża do Wałbrzycha.
Wydaje się, że triumfalne tournée Tataja trzeba będzie przerwać. Lecz wówczas Agata przekazuje Danielakowi i Odyńcowi zdjęcia ukazujące jej zbliżenie seksualne z Tatajem. Danielak przyjeżdża do Wałbrzycha i pokazuje Tatajowej fotografie kompromitujące jej męża. W istocie do przyjazdu do Warszawy nakłania Tataja sen. Objawia się w nim jego idol Bruce Springsteen w towarzystwie pani Iwonki, która okazuje się uosobieniem zepchniętego na margines prawdziwego nurtu „Solidarności” reprezentowanego przez Jacka Kuronia, Lecha Wałęsę i Tadeusza Mazowieckiego. Rozpoczynają się więc przygotowania do wielkiego koncertu w Sali Kongresowej w Warszawie, który powinien zapewnić stacji telewizyjnej sukces. Wszyscy śpiewają song „I stanie się cud”. Tataj ma tylko odczytać tekst przygotowany przez Agatę, ale w akcie protestu uparcie milczy. Niewątpliwie pod wpływem jego zachowania Danielak, wcześniej witając dostojników państwowych i hierarchów kościelnych, obraża ich i ośmiesza. Na końcu spektaklu zarówno Tataj, jak i Danielak, który pozbawił się perspektyw na dalszą karierę w Warszawie, wracają do Wałbrzycha i starają się zadomowić w tym mieście.
Tak jak Falk w „Wodzireju” i w „Bohaterze Roku”, Ratajczak wprowadził do opowieści zabawne persyflaże szmiry panoszącej się na polskich estradach i w telewizji. Spotkaniom z Ratajem towarzyszą występy gwiazdy rodzimego bigbitu Jacka Lecha, przypominającego swój szlagier „Bądź dziewczyną moich marzeń...” (w systemie karaoke) oraz popisy grupy Kung-fu z Tczewa czy zespołu tanecznego Huragan z Żyrardowa. Zdumiewa anachroniczność owych propozycji rozrywkowych, zwłaszcza że parokrotnie są przywoływane występy Justyny Steczkowskiej z dziećmi z zespołem Downa. A pracujący w sklepie muzycznym w Wałbrzychu niegdysiejszy przyjaciel Danielaka proponuje mu, aby kupił płyty Dody i zespołu Feel zamiast Springsteena. Ów amerykański piosenkarz jako idol i mentor Tataja odgrywa w „Bohaterze roku” nieco podobną rolę jak Krzysztof Krawczyk w „Made in Poland” Przemysława Wojcieszka. Niczym Wojcieszek Ratajczak stara się bowiem przystępnie, z licznymi odwołaniami do popkultury, opowiadać proste historie osadzone w lokalnych realiach, a przypominające o konieczności respektowania elementarnych wartości i o zachowaniu tożsamości. I tak jak Wojcieszek w „Ja jestem zmartwychwstaniem” przekonuje, że mimo wszystko warto żyć w Wałbrzychu. Spektakl jest nader sprawnie i dowcipnie zainscenizowany w ubogiej dekoracji zbudowanej z desek surowych bądź pomalowanych na czerwono. Jego rytm wyznaczają krótkie motywy muzyczne. Ponadto na ekranie w głębi wyświetlane są fragmenty programów realizowanych w telewizji i filmy wideo.
„Bohater Roku” pozostawia jednak niedosyt jako propozycja teatru politycznego. Ratajczak i dramaturg Jan Czapliński najwięcej uwagi poświęcili krytyce mediów instrumentalnie traktujących dziedzictwo pontyfikatu Jana Pawła II i ruchu „Solidarność” oraz dokonujących dziewięćdziesięciu trzech manipulacji wbrew nieustannie przywoływanym w dyskusjach standardom europejskim. Ukazana w spektaklu telewizja wydaje się początkowo prywatnym koncernem. Lecz na posiedzeniach jej rady programowej wspomina się o misji społecznej, a zabiera na niej głos egzaltowana Irena Kania z redakcji katolickiej. Powołuje się ona na autorytet księdza znanego z Radia Maryja i używa hasła „Alleluja!”. Trudno się więc zorientować, czy przedmiotem satyry jest jedna ze stacji komercyjnych czy telewizja publiczna poddana presji różnych partii i środowisk, chociaż raczej ta ostatnia. Nie wiadomo również, jakie ugrupowania rządzą Polską, chociaż zapewne prawicowe, skoro Danielak na warszawskim koncercie wita obok dostojników państwowych hierarchów Kościoła katolickiego, złośliwie zmieniając im płeć lub orientację seksualną w reakcji na ich homofobię. (W telewizji pracuje homoseksualista Jakub Lencz (Rafał Kosowski) ukazany nieco ironicznie, a w castingu na bohatera roku bierze udział gej, który dokonał desperackiego ujawnienia w Wałbrzychu).
Twórcy spektaklu prawdopodobnie pragnęli zarzucić prawicy, czyli Prawu i Sprawiedliwości oraz Platformie Obywatelskiej, sprzeniewierzenie się dziedzictwu „Solidarności”, chcieli natomiast gloryfikować lewicowy nurt tego ruchu, zepchnięty na margines i deprecjonowany. Ich diagnoza wydaje się jednak dyskusyjna. Przecież właśnie Kuroń przekonywał robotników do akceptacji neoliberalnych posunięć pierwszych solidarnościowych rządów, w tym Mazowieckiego, oraz osobiście brał udział we wspominanym przez Tataja zamykaniu wałbrzyskich kopalń w roku 1993, obiecując górnikom, tak jak Wałęsa w czasach prezydentury, stworzenie innych miejsc pracy. Odbudowę Polski solidarnej po okresie dominacji liberalizmu deklarowali natomiast politycy z PiS-u, lecz ich program uznano za przejaw prawicowego populizmu.
Sam Tataj poza miłosiernym odruchem wobec bezdomnej kobiety z dzieckiem, pozwalającym mu krytykować obojętność lokalnych urzędników, nie mówi nic godnego uwagi o słabościach życia politycznego i społecznego w III RP. Propagując zaś międzyludzką solidarność i obywatelskie nieposłuszeństwo, jest raczej kandydatem na populistę. Istnieje bowiem nadmierna dysproporcja między dokonaniem Tataja a rangą, jaką mu nadają twórcy przedstawienia. Błędem wydaje się zaprezentowanie w spektaklu jedynie symbolicznego gestu protagonisty, a skupienie się na jego i Danielaka medialnych karierach oraz ich załamaniu się w wyniku odmowy udziału w manipulacjach. Ale rzecz jasna opowieść o dzisiejszym działaczu związkowym lub społeczniku nie mogłaby powstać na kanwie „Bohatera Roku” Falka, który przecież w realiach Wałbrzycha osadził i zrealizował w 2005 roku „Komornika”. W zestawieniu z zawartym w „Komorniku” obrazem brutalnych praw obowiązujących w zdegradowanej społeczności wałbrzyski „Bohater Roku” jest nazbyt dobrodusznym moralitetem ze skądinąd szlachetnym przesłaniem powrotu do etosu „Solidarności”.
Rafał Węgrzyniak – historyk teatru, krytyk, absolwent Wydziału Wiedzy o Teatrze warszawskiej PWST; autor „Encyklopedii »Wesela« Stanisława Wyspiańskiego”.