Solistka lepsza od reżyserki
"Halka (wileńska)" - reż. Agnieszka Glińska - Teatr Wielki - Opera Narodowa w WarszawiePrzed swoim reżyserskim debiutem operowym Agnieszka Glińska w rozmowie opisała Halkę jako "dzielną, zadziorną i wrażliwą dziewczynę, która chciała od życia czegoś więcej i natychmiast dostała po głowie".
Diagnoza poniekąd słuszna, ale na scenie widzimy coś całkiem innego. Obiecująco wyglądał początek, gdy znakomita w tej roli głosowo i aktorsko Ilona Krzywicka weszła już podczas uwertury, z ciekawością rozglądając się po nieznanym otoczeniu.
Niestety w dalszej części utworu reżyserka pokusiła się o łopatologię, otaczając Halkę i towarzyszące jej osoby grupą tancerzy-performerów, przebranych (podobnie jak goście na zaręczynach Janusza) w czarne suknie, i to zarówno kobiety, jak i mężczyźni, i odgrywających scenki rodem z zakładu dla obłąkanych. Po co było personifikować emocje bohaterki, podczas gdy ona najlepiej wyraża je sama? A wydawałoby się, że pierwotna wersja opery, krótsza (parę najbardziej popularnych arii i fragmentów Moniuszko dopisał później) i bardziej zwarta, z precyzyjnie narysowanymi postaciami (Janusz nie ma tu cienia litości wobec Halki, dopiero w wersji warszawskiej jego charakter został złagodzony), jest wdzięcznym materiałem nawet ze współczesnego feministycznego punktu widzenia.
Niestety, Glińska nie zaufała sile muzyki i powstał spektakl dość chaotyczny. Warte uwagi są jednak głosy solowe: poza tytułową bohaterką zwłaszcza Łukasz Klimczak jako Janusz i Kamil Zdebko - Jontek (w tej wersji baryton).