Solo na osiem pustyń

Rozmowa z Sylwią Hanff

Rozmowa z Sylwią Hanff, tancerką butoh

Sylwia Hejno: Kiedy i dlaczego ogoliła Pani głowę? 

Sylwia Hanff: Mniej więcej cztery lata temu. Nastąpił wtedy swoisty przełom w mojej pracy zawodowej i artystycznych poszukiwaniach tanecznych. Już wtedy zajmowałam się butoh od wielu, wielu lat. Zaczęło się to zresztą o wiele wcześniej, niż zabrałam się za prowadzenie Teatru Limen. Kiedyś tancerze butoh golili głowy, dziś praktykuje to większość z nich, chociaż oczywiście nie ma takiego przymusu, ani nie jest to żaden wyznacznik. To po prostu pewien element tańca. Decycja przyszła sama i okazała się po prostu pogłębieniem tego, co robiłam. 

Występowała Pani w Warszawskim Teatrze Pantonimy. 

- Tak, rzeczywiście. Zaczynałam od pantonimy. Pracowałam wtedy nad techniką mimu ciała. 

Jak określiłaby Pani butoh w tej wersji, w jakiej Pani go wykonuje w Teatrze Limen? Jako taniec, teatr, a może performance? 

- Zdecydowanie określiłabym go jako teatr tańca. To forma wyreżyserowana, jest muzyka, są kostiumy, ale nie ma kolejnych scen, więc nie jest to przedstawienie w ścisłym sensie. Choreografia może, ale nie musi ściśle się trzymać scenariusza. Służy jedynie jako narzędzie. Z kolei sam butoh się różni od teatru tym, że dopuszcza zupełną improwizację. 

Butoh narodził się w Japonii. W jaki sposób Pani przenosi go na rodzimy grunt? 

- W poglądzie na genezę butoh kryje się pewne nieporozumienie. Rzeczywiście ten taniec wymyślili Japończycy i określa się go jako japoński. Za twórców uważa się Tastumi Hijikatę i Kazuo Ohno. Natomiast to nie jest koniec historii butoh. Bardzo dobrze rozwija się w Europie. A w jego powstaniu ważną rolę odegrały elementy kultury zachodniej. Te inspiracje były bardzo wyraźne. Pewnie Kan Katsura (pochodzący z Kioto mistrz tańca butoh, przyp. red.) będzie o tym mówić dużo na wykładzie. Transkulturowość to niesłychanie istotna cecha butoh. Elementy różnych kultur się swobodnie w nim przenikają. Na przykład ja, jako Europejka, swobodnie odnajduję się w tym tańcu i jest on dla mnie wielką inspiracją. 

Proszę zdradzić nam co nieco na temat Pani dzisiejszego spektaklu "Osiem pustyń". 

- To mój najnowszy spektakl, który przygotowałam w tym roku. Jego premiera odbyła się pod koniec kwietnia we Wrocławiu na Mandala Performance Festival. Występuję w nim solo, w przeciwieństwie do kilku poprzednich, gdzie graliśmy w większym gronie. Sednem tej sztuki jest transformacja, rytuał przejścia, który odbywa się w myśl formuły Azteków: "Weź to, by przewędrować przez osiem pustyń."

Sylwia Hejno
Polska Kurier Lubelski
26 września 2009

Książka tygodnia

Małe cnoty
Wydawnictwo Filtry w Warszawie
Natalia Ginzburg

Trailer tygodnia