Spaść na sam dół
"Eugeniusz Bodo – Czy mnie ktoś woła?" - reż. Rafał Sisicki - Teatr Zagłębia w SosnowcuPrzedwojenna Warszawa. Wspaniałe kabarety, rewie, teatry, dźwiękowe kino. I on - gwiazda tego czasu - Eugeniusz Bodo. Zachwycał, śpiewając swoje największe przeboje, takie jak: „Umówiłem się z nią na dziewiątą", „Już taki jestem zimny drań", „Sex appeal" czy „Baby, ach te baby". Wówczas nikt nie przypuszczał, że wspaniała kariera i blichtr tamtego okresu bezpowrotnie przerwą tragiczne w skutkach wydarzenia.
Eugeniusz Bodo to jeden z najsłynniejszych aktorów przedwojennego kina, piosenkarz, reżyser, producent. Był synem Szwajcara i Polki, stąd jego właściwe nazwisko brzmiało Junod. Na scenie w Łodzi debiutował już jako dziesięcioletni chłopiec. Potem występował w kabaretach i rewiach, by w końcu bez reszty poświęcić się kinu. Wybuch wojny sprawił, że artysta wyjechał do Lwowa, gdzie następnie został aresztowany przez NKWD i posądzony o szpiegostwo. Historia jego tragicznych losów zapisana w radzieckich aktach, udostępniona została dopiero po 1989 roku. Wówczas okazało się, iż aktor nie został rozstrzelany przez Niemców, jak przez lata utrzymywano, a zmarł z wycieńczenia w sowieckim łagrze. Jego pełne rozmaitych odcieni życie, wspaniała kariera i tragiczna śmierć, zainspirowały reżysera Rafała Sisickiego do zrealizowania spektaklu muzycznego zatytułowanego „Eugeniusz Bodo – Czy mnie ktoś woła?". Jego premiera w sosnowieckim Teatrze Zagłębia odbyła się 3 stycznia.
Historia życia Eugeniusza Bodo w spektaklu wyreżyserowanym przez Sisickiego opowiadana jest z dwóch perspektyw czasowych: pierwsza z Bodo (Grzegorz Kwas) - więźniem sowieckiego łagru, aresztowanym we Lwowie, który w czasie kolejnych przesłuchań powraca do lat młodości i wspomnień związanych z karierą artystyczną i ukochaną matką (Krystyna Gawrońska) oraz druga z Młodym Bodo (Piotr Bułka) – aktorem, amantem, wykonawcą największych przebojów tamtego okresu, prowadzącym niezwykle barwne i intensywne artystyczne życie.
Atmosfera przedwojennej Warszawy, pokazana jest w nawiązaniu do epoki czarno-białego filmu, na którego seans zostajemy zaproszeni już na samym początku spektaklu. W całym entourage'u 20-lecia międzywojennego podziwiamy barwne i pełne niespodzianek losy artysty. Kabaret, teatr, film, kobiety, taniec i śpiew. W pełnej blasku epoce, nic nie zapowiada przyszłych tragedii - ucieczki do Lwowa, aresztowania, przesłuchań i pobytu w łagrze w radzieckim Kołtasie. Reżyser, konsekwentnie opowiada, jak bardzo z Eugeniusza Bodo, obywatela Szwajcarii, o którego w pewnym momencie upomniała się strona Polska, próbowano zrobić szpiega. Aktora zawiodła niestety pewność siebie i wiara, okazało się bowiem, że szwajcarski paszport nie jest gwarantem bezpieczeństwa. Paradoksalnie, to właśnie on stał się przyczyną jego dalszych problemów. Nękanie tymi samymi pytaniami (dotyczącymi obywatelstwa, rodziców, pracy, zagranicznych podróży, czy znajomych), które powtarzali kolejni przesłuchujący, miało na celu tylko jedno - udowodnienie Bodo niepopełnionych win. Skontrastowany z czernią i bielą przedwojennej Warszawy świat sowieckiego łagru, ukazany został w kolorach zieleni mundurów przesłuchujących aktora kolejnych oficerów śledczych.
„Eugeniusz Bodo. Czy mnie ktoś woła?" w reżyserii Rafała Sisickiego to muzyczna opowieść o losach wspaniałego artysty, obywatela świata, której niewątpliwym atutem jest jej strona wokalno-taneczno-muzyczna. Reżyser z bogatego dorobku Eugeniusza Bodo wybrał ponad dwadzieścia utworów, którymi opowiada o życiu przedwojennego amanta. Ciekawe aranżacje Stefana Sendeckiego, interesująca koncepcja scenograficzna i stylowe kostiumy Aleksandry Szempruch oraz pomysłowa choreografia Jakuba Lewandowskiego przenoszą widza w klimat przedwojennej Warszawy, pełnej cekinów, strusich piór i rewiowego blichtru oraz melodyjnych, łatwo wpadających w ucho i dobrze znanych piosenek.
Warto podkreślić, iż na wysokości zadania stanął także zespół aktorski Teatru Zagłębia w Sosnowcu, na czele z wcielającym się w rolę Młodego Bodo, Piotrem Bułką, dla którego rola przedwojennego amanta stała się okazją do zaprezentowania wokalnych i tanecznych predyspozycji. Z kolei Grzegorzowi Kwasowi udało się zbudować dramatycznie tragiczną postać więźnia, dla którego kolejne przesłuchanie, kolejne dochodzenie i kolejne pytania są okazją do refleksji i powrotu do minionych wydarzeń.
Z Eugeniusza Bodo okrutnie zadrwił los. To, co miało uratować życie, sprawiło, że zostało mu ono odebrane. Koleje jego losu uzmysławiają, z jaką łatwością nasze życie może się zmienić i jak znikomy mamy na to wpływ. Z trudem osiągniętego nieboskłonu sięgającego gwiazd, zaskakująco niespodziewanie łatwo możemy spaść na sam dół.
Rafał Sisicki oddał tym spektaklem sporą część prawdy o Eugeniuszu Bodo. Na tyle, na ile to w teatrze możliwe pokazał zasłużony sukces i niezasłużoną tragedię człowieka, o którym historia dopiero po wielu latach zdecydowała się udostępnić prawdę. Sisicki tę prawdę opowiedział nam rzetelnie, prawdziwie, ciekawie i taktownie. Można również przypuszczać, że dzięki przedstawieniu „Eugeniusz Bodo – Czy mnie ktoś woła?" wielu widzów dopada refleksja nad innymi, podobnymi Eugeniuszowi Bodo, którzy nieszczęśliwie przepadli gdzieś w otchłani wojennych i niewojennych dziejów. Za sprawą tego spektaklu mają oni okazję przypomnieć nam o sobie i o swoich nieszczęśliwych losach, w sposób możliwie najłatwiejszy i najpiękniejszy, w jaki można było to uczynić.