Spektakl pełen wzruszeń i poezji

„Krzywy kościół" - aut. Karin Lednicka - reż. Radovan Lipus - Těšínské divadlo Český Těšín

22 października Scena Polska Teatru Cieszyńskiego wystawiła prapremierę spektaklu „Krzywy kościół" na podstawie bestsellerowej powieści Karin Lednickiej o tym samym tytule. Reżyserii przedstawienia podjął się Radovan Lipus, za dramatyzację i tłumaczenie odpowiadała Renata Putzlacher, zaś na scenie zagrał zespół aktorski Sceny Polskiej i artyści gościnni.

Autorka dramatyzacji „Krzywego kościoła" dokonała wyboru wątków powieściowych, wprowadzając liczne skróty – co jest oczywistym zabiegiem przy adaptowaniu powieści na deski teatralne. Mimo tego mam wrażenie, że i tak przedstawienie jest przesycone historiami, bohaterami i zdarzeniami. Na szczęście jednak udało się nie przesadzić z nagromadzeniem wątków fabularnych. Punktem wyjścia jest ogromna katastrofa górnicza w Karwinie 14 czerwca 1894 roku, w wyniku której zmarło 235 górników.

Podobnie jak w powieści, w przedstawieniu poznajemy perspektywę i historię kobiet – córek, sióstr, żon, partnerek zabitych górników. Spektakl „Krzywy kościół" głównie opowiada losy Basi i Julki – dwóch dorosłych przyjaciółek, które prezentują odmienne postawy życiowe. Basia jest fatalistką, akceptuje wszystko, co przynosi los (podobnej postawy nauczy się od niej jej średnia córka). Natomiast Julka odrzuca bierną postawę, walczy, wierząc, że „szczęście sprzyja odważnym". W tle tych mikrohistorii rozgrywają się wydarzenia wielkiej historii XX wieku, które Lednicka eksponuje mocniej, zaś Lipus również je odnotowując, bardziej skupia się na portretach i motywach psychologicznych bohaterów.

Przed premierą w udzielonym wywiadzie Radovan Lipus powiedział, że fenomenem powieści „Krzywy kościół" jest to, że w czasach szybkich klipów czy krótkich wiadomości autorka zdecydowała się na długą i po mału snutą narrację. Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy po obejrzeniu teatralnej adaptacji Sceny Polskiej, była taka, że reżyser zrobił to samo, co pisarka. „Krzywy kościół" to spektakl, którego akcja płynie niespiesznie, pozostawiając widzowi czas na refleksję nad tym, co i jak mówią bohaterowie. Słowo w tym przedstawieniu dominuje i kreuje – bohaterowie dużo mówią (po polsku, po naszymu i po czesku). Dodatkowo całość spaja figura narratora, który opowiada całą historię. W „Krzywym kościele" znalazła się też poezja, fragmenty utworów muzycznych i stworzona na potrzeby spektaklu piosenka „Panta rhei" skomponowana przez Dorotę Barovą według słów Renaty Putzlacher.

Liczne słowa padające ze sceny uzupełnia język teatralny – plastyka sceny rozłożona na trzy plany (proscenium, centrum i horyzont sceny). Reżyser we współpracy ze scenografką Martą Roszkopfovą buduje ciekawe, zapadające w pamięć obrazy (w szczególności dobre są sceny grupowe zjazdu górników pod ziemię, a ciekawym zabiegiem jest symultaniczne prowadzenie kilku akcji w różnych punktach przestrzeni scenicznej). Na uwagę zasługuje prosta, aczkolwiek przemyślana i sugestywna scenografia, dobre oświetlenie i fachowo zrobione projekcje multimedialne (Roman Mrázek), których użycie w tym spektaklu jest uzusadnione. „Krzywy kościół" dodatkowo ma przepiękną i łapiącą za gardło muzykę (Dorota Barová), a także doskonałe wykonania instrumentalno-wokalne skorelowane z ruchem scenicznym (choreografia: Gabriela Klusáková).

Przedstawienie wspiera się na dobrych i dojrzałych rolach Basi (Małgorzata Pikus) i Julki (Barbara Szotek-Stonawski). Obie stworzyły bohaterki, którym wierzymy i które staramy się zrozumieć, nawet jeśli wiemy, że postąpilibyśmy inaczej. Warto podkreślić, że „Krzywy kościół" bazuje także na świetnych żeńskich rolach drugoplanowych – w tym kontekście brawa dla scenicznych córek, czyli Katarzyny Kluz jako Franciszki, Miry Kłaptocz jako Basi i Joanny Gruszki wcielającej się w starszą Basię. Z kolei Dagmar Foniok rewelacyjnie zagrała nestorkę Zofię (w wersji premierowej postać równie dobrze zaprezentowała Halina Paseková). Rola narratora została stworzona specjalnie dla Jana Monczki – to jedyna duża rola męska w tym przedstawieniu, zagrana przez aktora sugestywnie i z wrażliwością.

„Krzywy kościół" to przedstawienie poetyckie i wzruszające. Powaga miesza się tu prozą życia codziennego. Radosne momenty splatają się ze zdarzeniami pełnymi tragizmu i smutku. Przede wszystkim z tego spektaklu (podobnie jak z powieści) bije autentyzm – bohaterowie to ludzie z krwi i kości. I to właśnie ludzie, a nie historia czy polityka, są w tym przedstawieniu na pierwszym planie.

To też ostatatecznie decyduje o tym, że ta historia staje się uniwersalna oraz zrozumiała pod każdą szerokością geograficzną.

Małgorzata Bryl-Sikorska
Dziennik Teatralny Těšín
24 października 2022
Portrety
Radovan Lipus

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia