Spektakl polubiły dzieci

"Alicja w krainie dziwów" - reż. Paweł Aigner - Teatr im. Cypriana Kamila Norwida w Jeleniej Górze

Od premiery "Alicji w Krainie Dziwów" w adaptacji Maliny Prześlugi i reżyserii Pawła Aignera w Teatrze im. Cypriana Kamila Norwida minęło dwa tygodnie. Wczesnym popołudniem repertuarowy spektakl obejrzała spora grupa dzieci wraz z opiekunami (nauczycielami) i rodzicami. To właśnie takie przedstawienia stają się prawdziwym testem dla danej propozycji teatru. Czy wytrzymają starcie z przypadkową, nie zaś zwyczajowo przychylną (jak to na premierze) publicznością? Czy dzieci nie będą się nudzić, wiercić na krzesłach i w naturalny sposób okazywać zniechęcenie wobec spektaklu?

"Alicja w Krainie Dziwów" zdała test przed regularną widownią. W starciu, jakie dla teatru powinno być chlebem powszednim, spektakl obronił się scenografią Pavla Hubički, muzyką Piotra Klimka i rolami aktorskimi. Historia, znana z opowieści Lewisa Carrolla, została nieco zmodyfikowana przez autorkę tekstu Malinę Prześlugę i reżysera Pawła Aignera. Sposobem na pokazanie na nowo historii Alicji jest nowoczesny język, barwny i żywy. Wielkie brawa dla aktorów - nie tylko wcielających się w swoje role, ale całą kreacją sceniczną - mimiką, głosem, ruchem przekonujących o swojej autentyczności. Bez wątpienia pomagają aktorom w grze kostiumy.

- A dlaczego ten pan (w tej roli Piotr Konieczyński) w złotej kamizelce, biegnie w płetwach i trzyma krzesło? - zastanawia się dziewięcioletnia Aldona. Jednak po krótkim namyśle dziewczynka dochodzi sama do wniosku: - A-ha! Bo to jest Kraina Dziwów, więc wszystko jest dziwne.

Uwagę dzieci na pierwszym planie skupiła jednak na sobie mała protagonistka, czyli urocza i nieco zagubiona Alicja (grana przez Agatę Grobel); gdy spada, podąża za Białym Królikiem (Andrzej Kępiński), ucieka przed tortem, huśta się (choć są i tacy, co uważają, że trochę za długo to trwa), udaje mysz (choć niektórzy twierdzą, że prosiaka), kiedy nie boi się bezlitosnej Królowej Kier (Iwona Lach), stroi fochy i bez problemu owija sobie dookoła małego palca wszystkich obecnych. Chyba nie ma się co temu dziwić. To przecież Alicja przenosi publiczność do Krainy Dziwów.

Najmłodszej widowni najbardziej przypadły do gustu sceny z Królową Kier, której ulubioną rozrywką jest ścinanie głów, m.in. gdy w finale staje się baletnicą i wpada do dziury. Podoba się też Biały Królik gdy wskakuje do nory, Ryba (Magdalena Kępińska) w wannie, gadające "czerwone krzesło", Księżna gdy pojawia się na konstrukcji ułożonej z krzeseł, jest okładana przez Kucharkę (Marta Łącka) makaronem i przekazuje Alicji w beciku prosiaka, popijające herbatkę trio: Szalony Kapelusznik (Robert Dudzik), Suseł (Bogusław Siwko) i Zając (Kazimierz Krzaczkowski) gdy z okazji składania życzeń śpiewają "Nie sto lat! Nie sto lat!", miłośnik fajki Pan Gąsienica (Tadeusz Wnuk) strzelający z karabinu maszynowego oraz przyjazny Kot-Dziwak (Robert Mania), który unosi tytułową bohaterkę.

"Alicja w Krainie Dziwów" jest wieloznaczna, jej główną zasadą kompozycyjną jest alogiczność, czyli zawieszanie przyczynowo-skutkowej ciągłości wydarzeń. Reżyserskie zagrania trafiają w sedno. Są świetne sceny, jest rytm, jest blask cudowności. Zdecydowanie widać reżyserię i dokładną, punktową kompozycję działań. Dlatego też najmłodsi (i nieco starsi) widzowie chętnie przyjmują zaproszenie na herbatkę u Szalonego Kapelusznika, nie boją się (choć niektórzy podskakują na krzesłach gdy znienacka klaun, czyli Biały Królik strzela z pistoletu) i dają nura w króliczą norę.

Elster
Jelonka.com
16 czerwca 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia