Spiesz się powoli
4. Festiwal Stara GazowniaCzy to co się dzieje wokół nas rzeczywiście zwiastuje schyłek świata? Artyści z Teatru Fuzja nie mają wątpliwości.
Główną osią nowego spektaklu Teatru Fuzja jest korpo-świat i żyjące w nim korpo-chomiki (sic!). W pewien sposób ubezwłasnowolnione istoty, dla których korporacja jest stanem umysłu. Wyznawcy tej "filozofii" posługują się "ponglishem" i pozwalają zabić w sobie różnorodność. Ale najważniejszym ich założeniem jest nieustanne wyznaczanie sobie celów, czyli tzw. "czelendżowanie".
Nokaut albo samobój
Czym w takim razie miał być "Spektakl Premierowy"? Diagnozą polskiej i nie polskiej codzienności czy raczej przestrogą? A może policzkiem wymierzonym w ludzi (głównie pokolenie zwane Y), którzy uważają, że praca w korporacji daje stabilizację, bezpieczeństwo i możliwości rozwoju?
Niektórzy po obejrzeniu spektaklu z pewnością stwierdzą, że to był szybki nokaut. Ale mam nadzieję, że znajdzie się również sporo zwolenników teorii "samobója", którego według mnie strzelili sobie sami artyści. Twórcy, którzy również rywalizują - m.in. o miejsce na kulturalnej mapie miasta czy dofinansowania na swoje nowe projekty.
Wyścig trwa
W piątkowym, tym symbolicznym, wyścigu przez Starą Rzeźnię udział wzięli wszyscy zebrani! Bo przecież każdy widz bez względu na to, czy w umowie o pracę ma zagwarantowany stres i prywatną opiekę medyczną czy też nie, do czegoś zmierza. I tak pomiędzy budynkami - przy dźwiękach miksowanej na żywo muzyki, sunęły w wielkich kołowrotkach korpo-chomiki w krawatach, a za nimi i przed nimi rozciągał się sznur publiki, która oczekiwała dalszej części widowiska. Spektaklu, który, jak się okazało, był feerią możliwości, jakie ten grany w plenerze, daje artystom. Gwoździem programu był finałowy koncert na metalowe rusztowanie i kilka beczek.
Apokalipsa w plenerze
Sceneria ta idealnie wpisała się również w obraz apokalipsy, którą w chwilę po wyścigu zapowiedziała kilkusekundowa ciemność. Brak prądu, bez którego - jak wiadomo - obecnie ani rusz. Ludzie zmuszeni wówczas do samodzielnego myślenia zaczęli zwyczajnie wariować. Wpadli w szał i jak żywe marionetki czy kukiełki zaczęli tańczyć. Na oczach widzów, pozbawieni zajęcia, ale również za sprawą używek, zmierzali w zatrważającym tempie do samozagłady. Stanu, który niezwykle trafnie w "Lapidarium V" opisał Ryszard Kapuściński: "Kiedy się spieszysz, nic nie widzisz, niczego nie przeżywasz, niczego nie doświadczasz, nie myślisz. Szybkie tempo wysusza najgłębsze warstwy Twojej duszy, stępia Twoją wrażliwość, wyjaławia Cię i odczłowiecza".