Śpiew wybrał w liceum

Rozmowa z Łukaszem Goliskim

- Nie byłem przekonany do Janusza w "Halce", bo to partia barytonowa, a ja jestem bas-baryton. Skonsultowałem się z mądrzejszymi i oni powiedzieli, że jest to w zasięgu mojego głosu - mówi Łukasz Goliński, solista Opery Nova w Bydgoszczy.

Nie jest Pan bydgoszczaninem...

- Urodziłem się w Szczecinie.

Kto zauważył Pana zdolności wokalne?

- W przedszkolu pani stwierdziła, że mam słuch i rodzice szukali gdzie by mnie usadowić. Najpierw były skrzypce, ale to był pomysł nietrafiony, więc wymyślili chór chłopięcy - Szczecińskie Słowiki, i ta przygoda trwała 12 lat.

Czyli nie skrzypce i nie szkoła muzyczna?

- Miałem nieszczęście trafić na złego nauczyciela gry na skrzypcach, który zniechęcił mnie do tego instrumentu.

Na szczęście trafił Pan na znakomitych profesorów śpiewu...

- Tak, najpierw to była pani Bożena Derwich - dyrygent chóru, wspaniała osoba.

A jednak Pan wybrał śpiew solowy.

- W ostatniej klasie liceum wraz ze swoją wychowawczynią zastanawialiśmy się, w czym jesteśmy dobrzy i co sprawia nam przyjemność w życiu. Stwierdziłem, że śpiew.

A dlaczego wybrał Pan Akademię Muzyczną w Gdańsku?

- Dostałem się też do Akademii Muzycznej we Wrocławiu. O Gdańsku zadecydowały względy materialne. Tam mieszkała moja ciocia, która postanowiła mnie przygarnąć - to zadecydowało, a ja po latach jestem jej bardzo wdzięczny, bo dostałem się do klasy profesora Floriana Skulskiego, no i to było wielkie szczęście, bo pan profesor dał mi solidne podstawy.

Czy miał Pan momenty zwątpienia na studiach?

- Tak, były dwa albo trzy momenty załamania. Nawet pan profesor spytał: "Czy ty chcesz nadal śpiewać?" Kiedy odpowiedziałem, że tak, zabraliśmy się do solidnej pracy. Miałem taki odruch, że kiedy śpiewałem, a byłem niezadowolony, to kręciłem głową. Mojego profesora to irytowało - mówił: "Nie możesz wszystkim pokazywać, że jesteś niezadowolony, to tylko ty o tym wiesz".

Będąc na studiach już Pan współpracował z operami...

- Tak, z Operą Bałtycką. Udało mi się zaśpiewać też dyplom na deskach Opery Bałtyckiej - była to partia Zbigniewa w "Strasznym Dworze". Potem dostałem zaproszenie do Opery Nova od pana dyrektora Figasa na przesłuchanie. Dostałem propozycję pracy, którą z wielką radością przyjąłem.

Dostał Pan angaż, co nie jest dziś łatwe, ale i wtedy (2006) też nie było. Już się tu Pan dobrze poczuł?

- Tak, mieszkam tu, dobrze mi w Bydgoszczy. Zauważam wielkie zmiany w mieście.

Czy nadal Pan szuka swojego miejsca muzycznego?

- Profesor mi często powtarzał, że ciągle się uczy czegoś nowego. Nawet od nas czegoś się uczył, ja chyba jestem podobny.

Czy jest Pan typem konkursowym?

- Zawsze mówiłem, że nie jestem osobowością konkursową, ale żona mnie namówiła. Żona jest też muzykiem i pracuje w operze.

Pojechał Pan na konkurs i wrócił z tarczą.

- Udało się, już sama obecność w finale była wielkim wyróżnieniem. Konkurencja była wielka, zwłaszcza wśród głosów męskich.

To bardzo trudny konkurs...

- Chyba najtrudniejszy. W ogóle konkursy to loteria. Pojechałem w piątek, w sobotę byłem chory, szukałem lekarza. Pani doktor Komorowska wydała wyrok - zapalenie tchawicy.

Kiedy kolejne konkursy?

- Myślę, ale jest pewny problem - granica wieku.

Ostatnia premiera "Halki" to też i Pański sukces.

- Dziękuję bardzo, choć nie byłem przekonany, bo Janusz to partia barytonowa, a ja jestem bas-baryton. Skonsultowałem się z mądrzejszymi i oni powiedzieli, że jest to w zasięgu mojego głosu.

Jest Pan osobą nieśmiałą?

- Myślę, że tak, ciągle z tym walczę, może za mało jest autopromocji w moim charakterze - cały czas się tego uczę.

Czy na wakacje bierze Pan partyturę do nowej premiery?

- Na pewno nie w lipcu, ten sezon był wyczerpujący i potrzebuję lekkiego oderwania się - choćby na chwilę.

Magda Jasińska zaprasza do wysłuchania audycji "Zwierzenia przy muzyce" w Polskim Radiu Pomorza i Kujaw w każdą środą o godzinie 18.05 oraz w sobotę o godz. 22.05.

Magdalena Jasińska
(-)
3 lipca 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...