Śpiewając powstanie

"Pamiętnik z Powstania Warszawskiego" - reż: J. Bielunas - Teatr Kamienica, Warszawa

Powstanie warszawskie w murach tej kamienicy toczyło się naprawdę teraz gra je Kamienica

Nie powiem, że się nie bałem i że mnie nie cofało odrobinę. "Pamiętnik z powstania warszawskiego" jak musical, rock-opera czy śpiewogra... Coś mi tu zgrzytało. Ja wiem, są tradycje. Bohaterowie "Hair" nie chcieli iść do armii amerykańskiej, żeby zabijać Wietnamczyków. W "West Side Story" śpiewały i tańczyły dwa zwalczające się na śmierć gangi młodzieżowe. Akcja "Nędzników" podobnie jak "Upiora w operze" działa się w po nurych podziemiach Paryża i miło nie było. A jednak pomysł na rock-powstanie to było coś na granicy... Właśnie, czego? Do brego smaku? Obciachu? Trudno powiedzieć. Do tego jeszcz aura towarzysząca samemu teatrowi Emiliana Kamińskiego. Że raczej rozrywkowy, jako prywatny silą rzeczy komercyjny. Krótko mówiąc - strach był. 

Niepotrzebny. Jerzy Bielunas nie zapomniał, że był kiedy aktorem we wrocławskim Kalamburze, jednym z najsłynniej szych w PRL teatrów niezależnych; muzyczne spektakle były ich specjalnością. Białoszewski podpowiedział rytm, w jakim przedstawienie trzeba grać. Jego charakterystyczne krótkie zdania, rwane, zawieszane, jakby niedokończone, wyrzucane z siebie jak pociski, świetnie oddające nerwowy rytm życia powstańczej Warszawy Bielunas z choreografem przetworzyli na aktorskie bieganie, skakanie, przewrotki, czołganie, skradanie, pełzanie, rozpierzchanie w popłochu, modlenie bądź skupianie w skupieniu. Scenografia, niedosłowna, podpowiada, że może być zarówno piwnicą, jak i murami domu, ulicą albo kościołem. Tu też wszystko jest ruchome, przenoszone, wynoszone, podnoszone albo opuszczane przez aktorów. Stół staje się kanałem, barykadą, ołtarzem, grobem, na którym zapala się świeczki po zabitych.\'Wszystko podminowane muzyką, w rytm której się śpiewa, mówi, milczy, wyznaje, informuje, pyta, płacze. 

Jedenastka młodych aktorów, bez podziału na role, bo przecież są całą powstańczą Warszawą, przez półtorej godziny bez przerwy działa na pełnych obrotach jak sprawna maszyna. Opowiadają o tamtych ludziach sprzed kilkudziesięciu lat, ale chwilami ma się wrażenie, że mówią o sobie: tak, to mogliśmy być my. Jak pisał w pewnym dawnym wierszu Adam Zagajewski: "niech cię nie uspokaja zadomowienie ptaków/Z każdego ptaka wyleci pocisk gdy zacznie się/znowu i nic nie wskórasz karmieniem gołębi/one są nieprzekupne niech cię nie uspokaja/zmęczenie starych wodzów i kurz na portretach/Z każdego starego wodza wyjdzie młody/zaszyty w mundur ciała kat". 

Patrzyłem po młodych głównie ludziach zapełniających widownię. Siedzieli nieruchomo przez te półtorej godziny. I chyba nie tylko dlatego, że muzykę napisał Mateusz Pospieszalski, muzyk i kompozytor kultowego zespołu Voo Voo.

Tadeusz Nyczek
Przekrój
26 listopada 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...