Śpiewy i efekty
"Kazimierz i Karolina" Ödön von Horváth - reż: Gábor Zsámbéki - Teatr Narodowy w WarszawieZ najnowszej premiery na dużej scenie Narodowego zapamiętamy głównie blackouty i zmiany dekoracji, ciągłe wnoszenie i wynoszenie barierek i płotów
Rzecz dzieje się podczas Oktoberfestu w latach 30., w czasie Wielkiego Kryzysu. Szofer Kazimierz (grający na jednej żałobnej nucie Paweł Paprocki) właśnie stracił pracę, a wraz z nią – narzeczoną Karolinę (Wiktoria Gorodeckaja w wiecznym pędzie), która pragnie się piąć po szczeblach kariery i życia. Gotowa jest nawet zaakceptować to, że aby pójść w górę, najpierw trzeba się trochę poniżyć. Wszyscy tu chcą wykorzystać wszystkich i tylko jeden Kazimierz – idealista, próbuje ocalić czystość duszy.
Reżyser zdaje się próbował nawiązać do modnego w latach 30. gatunku operetki. Są więc śpiewy i powalające „efekty” w rodzaju galopady Karoliny na koniu, pokazanej przy pomocy wystającej zza płotu głowy bohaterki z rozwianym włosem i płynącego z głośników tętentu końskich kopyt. Dramat z modnymi w dzisiejszych kryzysowych czasach tezami: że popkultura to opium dla mas, że stosunki między ludźmi mają podłoże ekonomiczne, że ludzie byliby lepsi, gdyby życie było łatwiejsze itd., to jeszcze za mało, żeby powstał aktualny, żywy spektakl.