Spiski Watykanu

19. Międzynarodowy Festiwal Szekspirowski w Gdańsku

W spektaklu "Król Lear" Narodowego Starego Teatru w Krakowie - prezentowanym na 19. Festiwalu Szekspirowskim - Jan Klata dokonuje ryzykownego zabiegu adaptacyjnego, przenosząc akcję z królewskiego dworu do Watykanu. Reżyser udowadnia tym przedstawieniem, że ciągle należy do wąskiej grupy najważniejszych polskich twórców teatralnych.

Krakowska adaptacja klasycznej sztuki Szekspira zbudowana jest na ryzykownym pomyśle: dwór królewski zmienia się tutaj w Watykan, a król Lear - w papieża Leara. Zamysłem Jana Klaty jest przywrócenie siły tego dramatu: współczesne zobrazowanie losu człowieka, którego władza pochodzi bezpośrednio od Boga. Reżyser tropi w tekście fragmenty uzasadniające takie odczytanie i konsekwentnie ogrywa je na scenie, mocno skracając przy tym tekst sztuki. Jego interpretacja sprawdza się i brzmi interesująco - do pewnego jednak momentu. W finale reżyserowi zaczyna "brakować" oryginalnego tekstu (u Szekspira pod koniec dramatu mamy natłok wydarzeń - także militarnych - i zwrotów akcji, które nie brzmiałyby wiarygodnie w watykańskiej scenerii). W efekcie spektakl kończy scena, w której znaleźć możemy sugestię, że cała akcja była jednie snem leciwego papieża. Taka puenta bardzo mocno osłabia wymowę przedstawienia, nie niweczy jednak jej całkowicie.

Bo u Klaty Watykan staje się miejscem bezwzględnej walki o władzę i okrutnych spisków. W tej "kościelnej" interpretacji zwroty "ojcze" czy "bracie" nie podkreślają więzów krwi, ale stają się chwytem retorycznym, zwykle zresztą wykorzystywanym obłudnie. To świat hierarchii - jak się wydaje niepodważalnej i bezdyskusyjnej, bo danej od samego Boga - którą usiłują zanegować osobiste ambicje.

Co ciekawe, żaden fragment takiej interpretacji "Króla Leara" nie dyskredytuje Kościoła katolickiego, nie jest atakiem na instytucję, bo i nie było on celem reżysera. Nie ma tu żadnych odwołań do sakramentów, posługi duchowej czy do nagłośnionych w ostatnim czasie skandalicznych (lub nawet przestępczych) zachowań niektórych duchownych. Jan Klata sugeruje za to kilka subtelnych pytań. Przykładem scena, kiedy oszalały Edgar, który uciekł z Watykanu (u Szekspira - z dworu) przed spiskiem przyrodniego brata, nagle zaczyna modlitwę w języku aramejskim. "Mówienie językami" jest jednym z głównych charyzmatów uznawanych przez Kościół - trudno zatem odczytać tę scenę inaczej niż jako pytanie o monopol instytucji na kontakt z Bogiem.

"Król Lear" to popis aktorski Jerzego Grałka w tytułowej roli. Jego Lear to zmęczony starzec, tragiczny i wzruszający jednocześnie, który nie potrafi zrozumieć i zaakceptować całego zła, które go otacza. Jego gra jest subtelna i wyciszona, jednak z ogromną mocą przyciąga uwagę widza. Spośród dość równego zespołu aktorskiego wyróżnia się Jacek Romanowski jako Gonerli, Krzysztof Zawadzki w roli Edgara oraz Jasmina Polak w podwójnej roli Kordelii i Błazna.

Krakowskie przedstawienie imponuje precyzją realizacji. Ciekawa scenografia Justyny Łagowskiej, przedstawiająca jedną z sal Watykanu, zamyka przestrzeń sceny z trzech stron, potęgując wrażenie osaczenia bohaterów. Na scenie pojawiają się - jakże typowe dla stylu Jana Klaty - sceny "teledyskowe", w których dominuje ruch (znów świetna choreografia Maćka Prusaka) i puszczone głośno covery znanych hitów (m. in. "Nothing Compares 2 U" Sinead O'Connor). Jednak nie są one tylko efektownym przerywnikiem, ale symbolicznie wiążą się z akcją, jak w tanecznym solo, którym Edmund zapowiada plan zdobycia serca ojca i dyskredytację jego prawowitego syna.

Jednak najciekawszym elementem formalnym jest przemyślane i precyzuje użycie wideo - jakże różne od podobnych, acz bardzo niechlujnych zabiegów spotykanych w polskim teatrze. Kamera jest tu umiejscowiona nad sceną, obraz rzucany jest "na żywo" na tylną ścianę. To zabieg przede wszystkim szalenie efektowny plastycznie, ale też buduje znaczenia: w scenie wejścia na klif w Dover faktycznie widzimy Edgara i Gloucestera "wspinających się" po ścianie, podczas gdy tak naprawdę czołgają się po podłodze. W innych momentach projekcja mocno powiększonej twarzy Leara (faktycznie leżącego w łóżku, ustawionym w głębi sceny) pozwala na śledzenie jego mimiki.

"Król Lear" nie jest z pewnością najwybitniejszym dziełem Jana Klaty (do tych zaliczam choćby gdańskiego "Hamleta" czy wrocławską "Sprawę Dantona"). Jednak to przedstawienie przemyślane, świetnie zrealizowane i zagrane, inteligentne, konsekwentne - pomimo zgrzytu w finale.

Mirosław Baran
www.gdansk.pl
12 sierpnia 2015

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia