Spoczywajcie w pokoju; ten błąd już się więcej nie powtórzy

"Hiroszima" - John Hersey, tłumaczenie: Jerzy Łoziński - Wydawnictwo Znak

Ilustracja na okładce reportażowej książki Johna Heresey'a „Hiroszima", autorstwa Charles'a E. Martina ukazuje uchwyconą w miejskim parku sielankową scenę, w której mieszkańcy w słoneczny ciepły dzień odpoczywają na plaży, spacerują rozmawiają, jeżdżą na rowerach. Jest jak symbol spędzania czasu wolnego mieszkańców na kuli ziemskiej, w tym i w Hiroszimie, w Japonii, latem 1945 roku.

Okładka książki jest szorstka w dotyku. Jej porowata i chropowata powierzchnia nie jest przyjemna. Mam wrażenie, że taka powinna właśnie być, by podświadomie działać na zmysł dotyku czytelnika. Czy jej haptyczność ma być pierwszą komunikacją z czytającym, zapowiadającą doznania, jakie czekają go w środku? Czy pozwoli mu to głębiej odczuć interakcję z mieszkańcami Hiroszimy, bohaterami najważniejszego reportażu XX wieku Johna Herseya. Kiedy to wieczorem, 6 sierpnia 1945 roku, ratowano najciężej rannych, chwytając ich za ręce, z których skóra schodziła jak rękawiczki, a na ciałach rozlewały się cuchnące poparzenia.

O godzinie 8:15, kiedy nad miastem pojawił się oślepiający błysk zrzuconej z samolotu B-29 bomby atomowej, Toshiko Sasaki siedząc za biurkiem, odwróciła głowę, by coś powiedzieć do koleżanki. A doktor Masakazu Fujii na werandzie zamierzał przeczytać poranną gazetę, wdowa Hatsuyo Najamura patrzyła przez okno, jak sąsiad rozbierał dom. Niemiecki jezuita Wilhelm Kleinsorge w misyjnym budynku czytał gazetę, a chirurg Terufumi Sasaki szedł szpitalnym korytarzem z próbką krwi do laboratorium. Pastor kościoła metodystów Kiyoshi Tanimoto zatrzymał się przed drzwiami domu w Koi...

To na tych osobach skupia swoją uwagę amerykański dziennikarz wysłany do Hiroszimy. Będzie odtwarzał ich pierwsze sekundy, minuty, godziny, dni, miesiące i kolejne lata życia od chwili wybuchu. John Hersey staje się dla nich przezroczystym, niedostrzegalnym świadkiem, dla którego każdy szczegół z ich życia po wybuchu, wpisuje się jednocześnie w podobne biografie mieszkańców Hiroszimy, którzy go przeżyli, a konali w niewyobrażalnych cierpieniach w ciągu kolejnych godzin, dni, tygodni, miesięcy, lat.

Oczy Johna Hersey'a, stały się „obiektywem aparatu fotograficznego" rejestrującym wszystko to, co widział, z czym się spotkał. Potem wszystkie obrazy zamieniał w słowa. Wybrał najbardziej odpowiednią metodę opisania tej popromiennej rzeczywistości, jaką jest dystans. Wszystko to pozwoliło mu na stworzenie najbardziej wstrząsającego reportażu, który ukazał się na łamach „New Yorkera" w dniu 31 sierpnia 1946 roku. I który został uznany za przełomowy tekst i za najważniejszy reportaż XX wieku.

To, co dla konstruktorów bomby atomowej, bezpiecznie ukrytych w trzech schronach obserwacyjnych, podczas jej pierwszego naziemnego testu o kryptonimie „Trinity" w dniu 16 lipca 1945 roku na pustyni w Nowym Meksyku było wizualnym grzybem atomowym sięgającym wysokości 12 kilometrów, dla stu tysięcy mieszkańców Hiroszimy stało się nieoczekiwaną natychmiastową śmiercią, a dla kolejnych stu tysięcy już po kilku godzinach po wybuchu, umieraniem w męczarniach... Kilkuletnią lub wieloletnią chorobą popromienną.

Mam wrażenie, że John Hersey, by opisać to, co dotknęło Hiroszimę, „zabrał" z języków świata wszystkie te słowa, którymi mógł skonstruować obraz cywilizacyjnej apokalipsy. Wydaje się, że nie pozostawił nam wielu wyrazów, którymi moglibyśmy wyrazić swoje odczucia po przeczytaniu tej książki. Sprawił, że pozostają w nas obrazy z fotograficznymi szczegółami. Ten koniec świata zbudował ze słów jego świadków, z obserwacji własnych, z prasy. Bo ta apokalipsa nadal trwa, dotykając każde następne pokolenia chorobą popromienną.

Wstrząsający jest opis kolejnych faz następujących po wybuchu. Wysoka temperatura, pożary, opady radioaktywne, wiry powietrzne, zapadające ciemności, zniszczone budynki. Brak pierwszej pomocy medycznej, niemożność i bezradność podczas udzielania pierwszej pomocy rannym. Są też informacje o japońskim systemie opieki zdrowotnej, o wieloletnich domaganiach się każdego hibakusha o uznanie ich jako ofiar nuklearnego wybuchu, o prawie do długoletniej osłony japońskiej służby zdrowia. O otoczenie przez państwo opieką... O podziałach politycznych w japońskim ruchu antynuklearnym...

Przejmujące są te partie reportażu, w których Hersey, jako cudzoziemiec, opisuje zachowanie Japończyków od chwili wybuchu. Ci, którzy go przeżyli i nie odnieśli głębokich obrażeń, przepraszali tych, którzy doznali śmiertelnych ran i konali w ciszy... Czuli się winni, że przeżyli wybuch...

Nie bez znaczenia dla odbioru książki jest znakomite tłumaczenie Jerzego Łozińskiego, zachowujące cechy reporterskiego stylu oraz konstytuujące narrację zachowującą dystans i pozbawioną jakichkolwiek emocji. Główną rolę tłumacz przydzielił opisom w relacjonowaniu świata przedstawionego. Michał Choiński we „Wstępie" wprowadza czytelnika w okoliczności powstania tego reportażu, kreśli sylwetkę jego autora, amerykańskiego pisarza i publicysty Johna Hereseya. To również cenne informacje o społecznym odbiorze reportażu Hersey'a oraz o amerykańskiej debacie na temat użycia bomby atomowej.

Kiyoshi Tanimoto żył ponad siedemdziesiąt lat, podczas gdy przeciętna długość życia hibakusha wynosiła sześćdziesiąt dwa. Uważał, że napis na symbolicznym grobowcu ofiar bomby atomowej „Spoczywajcie w pokoju; ten błąd już się więcej nie powtórzy" daje wielką nadzieję dla całej ludzkości. Mówił też o tym, że politycy z całego świata powinni zjechać do Hiroszimy, by uklęknąwszy w tym miejscu móc rozważać problemy światowej polityki.

Tanimoto pod koniec życia wstawał o szóstej rano i wychodził na godzinny spacer z kudłatym pieskiem Chiko. Jeździł mazdą wyprodukowaną w Hiroszimie. Chodził coraz wolniej.

W jego pamięci, jak w pamięci świata, pojawiały się luki.

I na koniec. Podczas czytania tej książki, unosił się nad nią duch Roberta Oppenheimera. W ubiegłym roku przeczytałam książkę „Oppenheimer". Triumf i tragedia ojca bomby atomowej", Kai Bird i Martina J. Sherwina, w tłumaczeniu Janusza Błaszczyka. Opowieść o człowieku, który „na zawsze zmienił świat". Również i świat Toshiko Sasaki, Masakazu Fujii, Hatsuyo Najamury, Wilhelma Kleinsorge, Terufumi Sasaki oraz Kiyoshi Tanimoto.
__

"Hiroszima. Najważniejszy reportaż XX wieku" – John Hersey; Tłumaczenie: Jerzy Łoziński; Projekt okładki i wyklejek: Magda Kuc; Wydanie I; Wydawnictwo: Znak; Miejsce i rok wydania: Kraków 2025; Ilość stron: 234; ISBN 978-83-240-9274-1.

Ilona Słojewska
Dziennik Teatralny Kujawy
18 lipca 2025
Książki
Hiroszima - 1945

Książka tygodnia

Bioteatr Agnieszki Przepiórskiej
Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego
Katarzyna Flader-Rzeszowska

Trailer tygodnia