Spod zielonego balonika

"Seks polski" - reż. Adam Krawczuk - Teatr Montownia w Warszawie

Teatr Montownia założony przez Rafała Rutkowskiego, Marcina Perchucia, Macieja Wierzbickiego i Adama Krawczuka działa w Polsce od 1996 roku. W swoim dorobku mają takie spektakle jak: "To nie jest kraj dla wielkich ludzi", czy "Ojciec polski". "Seks polski", jest kolejną odsłoną Rafała Rutkowskiego, który w one-men-show zastanawia się nad osobowością seksualną Polaka. Mimo że seks nie jest już dzisiaj w Polsce takim tabu jak kilkanaście lat temu, to ciągle jest tematem kontrowersyjnym. Czy wystarczy w tytule sztuki umieścić wyraz "seks", by mieć pełną salę widzów?

XXI wiek do krzty przesiąknięty jest różnymi formami aktywności seksualnej. Można je podzielić na dwie grupy. Pierwsza z nich dociera do odbiorcy wprost, za pomocą książek, filmów. Druga drogą skojarzeń oddziałuje na zmysły, nie dając możliwości zachowania swojej seksualności wyłącznie w sferze intymnej.  W odpowiedzi na zwiększające się potrzeby seksualne pojawiła się potrzeba przełamania kulturalnego tabu, dotyczącego mówienia i postrzegania seksu. Obok prokreacyjnej funkcji seksu głoszonej prze kościół, edukacji seksualnej w szkołach, czy niemalże hippisowskiej rozwiązłości seksualnej niektórych młodych, pojawia się również głos Rafała Rutkowskiego, próbujący zakomunikować swoje stanowisko w „Seksie polskim”.

Składająca się z dwóch członów nazwa sztuki stanowi jej semantyczny odpowiednik. W celu wyjaśnienia zjawiska, jakim jest seks polski, Rutkowski przyjął formę wykładu. Rządzi się ona konkretnymi prawami, określającymi zarówno sposób prowadzenia sztuki (zwracanie uwagi na najważniejsze zagadnienia, podawania przykładów do uprzednio przedstawionej tezy), jak i jej charakterystyczne uporządkowanie (zgodnie z wymogami standardowego akademickiego wykładu – wprowadzenie, zaprezentowanie tematu, chwila relaksu, tak zwany przerywnik, wyłuszczenie najważniejszych aspektów, pointa, rozluźnienie, często zadawana na koniec praca domowa). Całość poprzedzona jest zapoznaniem słuchających z osobą mówiącą, którą można określić jako „ja dramatyczne”. Wyróżnić tu należy: wykładowcę, Rafała Rutkowskiego i jego alter ego wygłaszające podsumowania z „offu”, komentujące wydarzenia, a zarazem będące konferansjerem zapowiadającym wydarzenia sceniczne. Rutkowski we wprowadzeniu do spektaklu podkreśla, że temat one-men-show ma swoją proweniencję w doświadczeniach prenatalnych, a ściślej jego świadomej obecności podczas stosunku rodziców.  Ten absurdalny chwyt traktowany przez głównego bohatera jako trauma z dzieciństwa zaowocował refleksją nad szeroko rozumianym zagadnieniem seksu. Jego równoważnym ogniwem jest : „seks po polsku”. Rutkowski metateatralnie, zaznaczał, że znajdujemy się na show, że każdy z oglądających będzie miał zaliczony stosunek dzisiejszego dnia, a jakby tego było mało, dźwięk z „offu” wskazywał, w której części spektaklu (stosunku) obecnie znajduje się widz. Dodatkowo Rutkowski we wstępie do wykładu przygotowuje odbiorcę do czynnego słuchania sztuki poprzez nakreślenie jakiego rodzaju słownictwa będzie używał: łechtaczka, pochwa, wzwód, ejakulat, orgazm, stosunek. Zabieg ten pozwala na wprowadzenie do sztuki wrażenia oglądania i słuchania specjalisty w danej dziedzinie.

Edukacja seksualna zaprezentowana, między innymi poprzez pokazywanie gdzie znajduje się łechtaczka, czy też prezentację „podrywu” na wiele różnych sposobów, była zapowiedzią tego, co autor określa jako „seks polski”. Przytoczył on kilka aspektów świadczących o tożsamości Polaka, czyli historię i tworzących ją ludzi (Mieszko I i księżniczka Dobravka, potop szwedzki, rozbiory), symbole narodowe (Matka Boska Częstochowska, martyrologia, orzeł biały), oprócz tego nawiązywał do katastrofy smoleńskiej. Przykłady te posłużyły za argumenty do tezy, że Polak posiada konkretny wachlarz zachowań, który determinuje jego seksualność. Dowodzi on przez to, że w każdym Polaku istnieją gdzieś głęboko osadzone w świadomości jungowskie archetypy, które podświadomie kierują naszymi zachowaniami, również seksualnymi. Kolejnym przykładem są idee, na przykład „Polaka cierpiącego za miliony”, „nurt narodowowyzwoleńczy”, wszystko to przeplatane z sarmacką, rozpasaną i rozśpiewaną słowiańską duszą, powoduje, że oglądający miał wrażenie, iż uczestniczy w sejmiku rzeczpospolitej, na którym ważą się ułomności i przywary polskiego narodu. Rutkowski zachęca, by odrzucić te mity i zacząć czerpać z historii polskiej dobre wzorce i inspiracje. Teza, choć ciekawa, opowiedziana jest z dużym dystansem. Gdyby tak nie było Polak z Polką w łóżku, byliby bardzo schematyczni.

Główna część spektaklu została podzielona na trzy części – grę wstępną, stosunek i orgazm. Paralelnie do następujących po sobie odsłon aktor pozbawiał się kolejnych części garderoby, aż wreszcie, po wytłumaczeniu słuchaczom, czym jest striptease, z sarmackim rozmachem, wbiegł na scenę w stroju Adama, przykrywając swoje „wystające” wdzięki fallicznym, zielonym balonikiem. Scenę tę można interpretować jako ilustrację do prezentowanych zagadnień.

Uzupełnienie stanowi skąpa scenografia, której jednym z głównych przesłań zdaje się być „nie zasłaniać sobą”. Po obu stronach sceny umieszczone były na wysokość kurtyny dwa narożniki, których ornamentyka nawiązywała do ludowych strojów dziewek polskich oraz kolorystyką do flagi polski (czerwone kwiaty na białym tle). Rekwizytów było kilka: strój, stojak katedralny, parawan (za nim chował się aktor, by się przebrać za swój żeński odpowiednik), drabina (po której się wspina Rutkowski w celu ukazania ucieczki Dobravki przed Mieszko I), oraz stroje kurtyzany i Antonio Banderasa. Mimo dość szablonowego potraktowania scenografii, spełniła ona swoje funkcje sceniczne, wypełniając i podkreślając wartość wypowiadanych słów. 

Historia ta, opowiedziana „pół żartem, pół serio” powoduje, że spektakl nie stał się ani umoralniającym dziełem, ani opowieścią „ku pokrzepieniu serc”, ani też niesmacznym erotyzmem. Forma, którą obrał sobie autor, powodowała, że show, choć opowiedziane językiem często zbyt dosadnym („penis wchodzi do pochwy i wychodzi, wchodzi i wychodzi…”), szczery uśmiech. Widz mógł sam odnieść się do tematu, uruchomić wyobraźnię i wreszcie, za sugestią Rutkowskiego, przećwiczyć wszystko później z partnerem/partnerką w domu!

Po tym, jak Rutkowski stwierdził, że „jakoś głupio tak”, by złagodzić obfity rumieniec wywołany przez temat sztuki, spektakl zostaje zamknięty relaksującą piosenką. Pointa  przyszła dość nieoczekiwanie: „seks to nie wszystko” i była ostatecznym głosem Rutkowskiego w kwestii „seksu polskiego”.

Rutkowskiemu udało się przełamać wiele granic, odnoszących się do sposobu mówienia o seksie, o jego prezentowaniu, a przede wszystkim do tego, że przyznał on, że jest on obecny, więc po co tabu na jego temat? Ciekawe, parodystyczne ujęcie seksu pod kątem polskim, spowodowało, że autor zaprezentował obraz Polaka/Polki, do którego to każdy z nas, łudzi się, że nie jest podobny.

Agnieszka Turska
Dziennik Teatralny Warszawa
23 grudnia 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia