Spokój w sercu, spokój w procesie rozwoju
„Pani Pylińska i sekret Chopina" – reż. Adam Opatowicz – Teatr Bagatela w KrakowieKażdy z nas ma jakiś cel do którego dąży. Niestety cały proces zajmuje dużo czasu, a w nas pojawia się zniechęcenie. Nie ma pigułek które można zażyć, żeby osiągnąć swój cel. To dobrze czy źle? Liczy się rozwój czy finał? Finał przecież jest krótki, a proces długotrwały.
Spektakl „Pani Pylińska i sekret Chopina" porusza właśnie tematykę dążenia do celu. Przedstawienie jest autobiograficzną historią Erica-Emmanuela Schmitta, który opowiada o tym jak marzył, aby nauczyć się grać na fortepianie utwory Chopina. Tak trafił do Pani Pylińskiej, której metody początkowo go drażniły, ale finalnie przyniosły efekt, którego nikt się nie spodziewał.
Spektakl jest niezwykle kameralny, bo na scenie widzimy w jednej chwili maksymalnie dwoje aktorów. Cała akcja odbywa się w mroku i otoczeniu dymu papierosowego. Artyści ubrani są w stonowane kolory – biały, szary, czarny. Uboga scenografia Marka Brauna pozwala widzom skupić się na bohaterach, aczkolwiek ta scenografia ma w sobie magię – po jednej stronie sceny stoi schemat pianina, a po drugiej fortepianu. W tle wybrzmiewa muzyka Chopina.
Siłą tego spektaklu są aktorzy, w szczególności charyzmatyczny duet ucznia i jego nauczycielki. W tytułowej roli możemy podziwiać Urszulę Grabowską-Ochalik. Aktorka wspaniale wykreowała pewną siebie pianistkę, która ma swoje metody i się ich trzyma, bo w nie wierzy, a przy okazji ma zawsze przygotowaną ciętą ripostę. Aktorka cudnie się prezentowała i po prostu chciało się na nią patrzeć.
Kontrastowy do Pylińskiej był Eric – niepewny siebie, zirytowany na metody swojej nauczycielki i na swoje niepowodzenia, lekko zagubiony, ale świadomy czego pragnie młody mężczyzna. Tę rolę wykreował w zachwycający sposób Patryk Szwichtenberg. Aktor bardzo dobrze pokazał nam wszystkim, jakie rozterki przeżywa jego bohater. Dużo działo się na twarzy i w oczach Pana Patryka. Eric bywał zdenerwowany, zszokowany, smutny, szczęśliwy, gdy wyszło mu zadanie i to było widać w aktorze, bo uchwycił te wszystkie emocje. Oprócz tego pięknie pracował ciałem, gdy „grał" na fortepianie lub wykonywał pracę domową z zajęć. Był delikatny w ruchach – zupełnie inaczej niż jego nauczycielka.
Metody, którymi pracowała Pani Pylińska miały na celu wypracować w uczniu skupienie i motywowanie samego siebie do działania, a także nauczyć go, że ma tworzyć i grać z sercem, tak jak to czuje, a nie tak, aby to podobało się masowej publiczności. Muzyka, jak cały sektor sztuki, powinien rodzić się w sercu. A proces nauki nie może być burzliwy, a owiany pokojem w sercu i w głowie.
Gdy bardzo czegoś chcemy, a to nie wychodzi wpadamy w gniew, zniechęcenie i frustracje. Nie wolno się poddawać, co więcej warto zaakceptować niepowodzenia i z nich czerpać, chociaż nie jest to wcale łatwe.
Eric nauczył się nie tylko gry na fortepianie. U Pylińskiej miał lekcje z życia. Spokój potrafi zaprowadzić człowieka dalej niż myśli. W spokoju tworzy się piękne rzeczy. Jak wiemy Schmitt wiele osiągnął, a przecież mógł się poddać już na początku.
Jeżeli w dążeniu do celu – trafimy na nauczyciela, który poprowadzi nas sercem, a nie podręcznikowymi formułkami – wtedy możemy wszystko. Taka wiedza jest najważniejsza. Co może być piękniejszego w rozwoju, jak dać serce i dostać serce?
Życzę każdemu wspaniałego mentora w procesie dążenia do celu.
Spektakl „Pani Pylińska i sekret Chopina" bardzo polecam! Kameralny teatr, a tak wiele do nas mówi. Nie wolno się poddawać! Trzeba działać – z serca, w zgodzie z sercem.