Społeczna patologia

Zagłada ludu albo...", Teatr im. Jaracza w Łodzi

Każdy z nas zastanawiał się kiedyś, kto mieszka razem z nim w jednym bloku? Kim są nasi sąsiedzi? Czy powinniśmy czuć się bezpiecznie wśród swojego najbliższego otoczenia? A może to my stanowimy zagrożenie dla innych, dla naszych najbliższych? Krzywda ma wiele twarzy: wykorzystywanie seksualne, znęcanie psychiczne czy przemoc fizyczna.

Na deskach Teatru Jaracza w Łodzi Grzegorz Wiśniewski przedstawia nam dysfunkcyjne społeczeństwo. Wizja przeraża swoją prawdziwością i bliskością. Zaskakujące, że dramat pisany osiemnaście lat temu wywoływał większe emocje niż współcześnie - to, co dzieje się na scenie, nie jest nam już zupełnie obce. Przedstawione historie rodzin mieszkających w jednej kamienicy wydają się znajome, codziennie w prasie czy w telewizji jesteśmy zasypywani podobnymi informacjami o przemocy. 

Dlatego oglądając „Zagładę ludu…” nowością dla naszego postrzegania może być jedynie bliskość i namacalność ludzkich tragedii, a to dzięki aktorom. Współodczuwamy razem z Hermanem (Przemek Kozłowski) i jego matką, panią Robak (Barbara Marszałek). Gardzimy panem Kovacicem (Mariusz Jakus) bezkarnie wykorzystującym seksualnie swoje córki (Anna Sarna, Matylda Paszczenko), które z resztą nic sobie z tego nie robią, tak jak ich matka (Milena Lisiecka). Reżyser i aktorzy sprawdzają naszą wytrzymałość na ludzkie okrucieństwo. Poddają próbie nasze emocje, sprawdzają ile jesteśmy w stanie wytrzymać. 

Z każdą minutą spektaklu jesteśmy w stanie znieść coraz więcej. W momencie zerwania z rolą i zachwiania teatralności przez Bogusławę Pawelec cała widownia potrafi śmiać się z pięciominutowego, wulgarnego monologu pełnego ordynarnych wyrażeń. To my sami przyzwalamy na takie praktyki, już nie reagujemy na zwykłe przekleństwa. Po godzinnym oglądaniu przedstawienia i teatralnej fikcji nie potrafimy odpowiednio zareagować już w realnym świecie. 

Kulminacyjny moment urodzin pani Grollfeuer jest sygnałem dla nas, znakiem ostrzegawczym, czerwonym światłem dla naszego człowieczeństwa, które ulega destrukcji. A winni jesteśmy my sami, dajemy się bowiem ponieść wszystkiemu innemu prócz własnego rozumu. 

Przedstawienie Grzegorza Wiśniewskiego dowiodło, jak prostotą środków można stworzyć spektakl tak mocny i zapadający w pamięć, że zatrzyma nas i uświadomi, do czego dążymy. Stało się tak również dzięki aktorom, którzy stworzyli niesamowite kreacje. Duet Lisieckiej i Kozłowskiego jest nieoceniony.

Agata Siuta
Dziennik Teatralny Łódź
4 marca 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...