Sposób na karpia i komedię

"Uwolnić karpia" - reż. Krystyna Meissner - Teatr Powszechny w Łodzi

Od razu powiedzmy: "Uwolnić karpia "w Teatrze Powszechnym w Łodzi to komedia. Niby nic złego, a jednak zobowiązuje. Komedia to tylko pozornie łatwiejszy, lżejszy i prostszy gatunek niż sztuki z założenia poważne. Faktycznie wymaga więcej od twórców, a niekiedy od widzów. Więcej dlatego, że zakłada bardziej złożoną, bardziej finezyjną grę z odbiorcą, którego najpierw należy rozśmieszyć, a następnie w jego (jej) śmiechu okiełznać.

Okiełznać po to, by dorzucić kilka prawd trudnych, fundamentalnych i podstawowych. Z tym jest najczęściej problem. Niewielu jest autorów, a więc i mało dramatów, potrafiących sprawnie dokonać tego nawrotu na powagę, a potem zdolnych powściągnąć własny dowcip. Właściwie należałoby powiedzieć, wyratować się z lawiny, którą samemu się uwolniło. Szczególnie trudno tego dokonać, kiedy sięga się po rozwiązania banalne i eksploatujące niskie pobudki u widza: jego (jej) skłonność do świntuszenia, sprośności, chciwości i ogólnego naigrywania się z ludzkiej ułomności. Trudno zatem wystartować ku czemuś mądremu, kiedy przez godzinę eksploatuje się motyw umierającego ojca otoczonego gromadą krewnych, życzących mu rychłej śmierci. Jeszcze gorzej, kiedy obroną ojca przed napastliwością rodziny jest zgrzebne wspominanie własnych ekscesów i wyrzucanie z siebie bardziej lub mniej niecenzuralnych epitetów. Uwolnić karpia w Teatrze Powszechnym w Łodzi w reżyserii Krystyny Meissner to przedstawienie świetne scenicznie i przyziemne intelektualnie. Jeśli mam być zupełnie szczery, trochę szkoda włożonej pracy. Skoro w poniedziałkowy wieczór widzowie postanowili wybrać się do teatru zamiast zasiąść do oglądania kolejnego odcinka "Klanu" czy czegoś równie bezkrytycznie schlebiającego niewybrednym gustom, to po co w teatrze łechtać ich w tę samą piętę?

W tym komicznym czuwaniu przy umierającym, który umierać nie ma zamiaru, jest sporo do roboty dla reżysera. Nie ma żadnego zaskoczenia, że Krystyna Meissner radzi sobie z takim zadaniem twórczo i kreatywnie. Kolejne próby wyperswadowania krewkiemu dziadkowi, by wreszcie wybrał się na spotkanie ze swoim Stwórcą, to swoisty taniec wokół samotnej, osaczonej duszy składający się ze zrytmizowanych, powtarzających się sekwencji ruchowych, powrotów do tych samych fraz językowych i gestów. Aktorzy poruszają się po scenie niczym pionki w partii szachów, starając się dokonać poprawnej roszady między tym a tamtym światem. Do pewnego stopnia taką rytmizację ruchów i gestów wymusza sam język dramatu, który również pełen jest powtórzeń i perswazyjnego zagubienia wśród pełnych hipokryzji formuł i oklepanych frazesów. Idące za tym zharmonizowane gesty i coś na kształt choreografii ruchów powodują, że postaci zaczynają przypominać lalki albo marionetki. W zestawieniu z takim pomysłem inscenizacyjnym banalna fabuła nabiera wymiaru nieco bardziej filozoficznego i uniwersalnego.

Kiedy już udaje się dziadka wyprawić w ostatnią podróż, okazuje się, że w całej rodzinie nie ma osoby zdolnej do zabicia karpia. Bo zapomniałem dodać, że idą Święta Bożego Narodzenia. I za dziadkiem nagle wszyscy zaczynają tęsknić. On poradziłby sobie z rybą w try miga. Druga część spektaklu to próby znalezienia sposobu na zabicie ryby (upić, porazić prądem, powiesić). Są one zakończone konstatacją - nieco w stylu współczesnych ekologów, że należy ją wypuścić. Karp wykazuje się jednak mniejszym uporem niż dziadek i umiera przed czasem. Na koniec jeszcze wizyta dziadka z zaświatów i łzawo-sentymentalna scena wyznania miłości wszystkich przed wszystkimi i przed każdym z osobna. Pełna satysfakcja. Rozeszliśmy się domów przy dźwiękach jakże potrzebnej wszystkim mądrości zawartej w tekście granego na sam koniec szlagieru: "All you need is love". To jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że są momenty, kiedy miłość nie wystarcza.

Michał Lachman
www.lodzwkulturze.wordpress.com
1 kwietnia 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...