Spowiedź samobójców

"Plac bohaterów" - reż. Krystian Lupa - Litewski Narodowy Teatr Dramatyczny

Widmo przeszłości, unoszące się nad bohaterami dramatu Thomasa Bernharda, powraca do nich jak koszmarny sen, z którego nie mogą się wybudzić. W pamięci rodziny Schusterów tli się wspomnienie wydarzeń z marca 1938 roku, kiedy na wiedeńskim Placu Bohaterów Adolf Hitler przemówił do wiwatujących tłumów i ogłosił aneksję Austrii do III Rzeszy. Samobójstwo popełnia wówczas najmłodszy z trojga braci - wiedeńczyków żydowskiego pochodzenia. Pięćdziesiąt lat później życie odbiera sobie profesor Józef Schuster. Oboje wyskakują przez okno, z którego rozpościera się widok na tytułowy Heldenplatz.

"Budzę się co rano; muszę walczyć ze strachem. Sytuacja jest taka, jak w 1938 roku, tylko teraz jest więcej nazistów niż wtedy. To wszystko źle się skończy. Zaraz wyjdą z tych wszystkich dziur, które były przez pięćdziesiąt lat pozatykane". Słowa córki profesora dobitnie opisują życie w paranoicznym świecie, w którym wrogość, nienawiść i resentyment budują hierarchię wartości i międzyludzkie relacje. Dla Krystiana Lupy bernhardowskie refleksje nad kondycją austriackiego narodu zamieniają się w studium rodzinnej psychozy - fanatyzmu pamięci i historii.

Monumentalna scena przedstawia puste mieszkanie zmarłego profesora, przypomina betonowy bunkier z "Miasta snu", rozświetlany przez trzy wysokie okna. Biedermeierowe meble okryte folią przywołują natychmiast scenografie znane z "Wymazywania", "Rodzeństwa" czy "Wycinki" - poprzednich adaptacji prozy Bernharda. Pod ścianami leżą poukładane paczki z napisem "Oxford". Samobójcza śmierć profesora dokonuje się tuż przed planowanym wyjazdem z Austrii do Wielkiej Brytanii. W szafie wiszą jeszcze pedantycznie ułożone koszule mężczyzny, w kącie piętrzą się pary eleganckich, wypastowanych butów. Od pierwszych chwil spektaklu obraz nieobecnego Józefa Schustera budowany jest ze wspomnień pozostałych bohaterów. To oni przywołując w pamięci zmarłego, mimowolnie stają się nośnikiem jego słów, myśli i poglądów. W akcie pierwszym reżyser i autor oddają głos Pani Zittel (Egle Gabrenaitee) - gosposi profesora. "Zittel była dziełem ojca" - powiedzą jego córki. Kobieta jest fanatycznie zapatrzona w postać swojego gospodarza, nosi w sobie pierwiastek niepokojącego zaślepienia, obłędu, ale i bezgranicznej wierności. "Koszule muszą być wyprasowane, nawet jeżeli profesor nie żyje" mówi bohaterka, automatycznie składając ubrania nieboszczyka. Od początku pierwszej sceny towarzyszy jej Herta (Rasa Samuolyte) - młoda pokojówka, niemy świadek śmierci pracodawcy. W jej umyśle co chwila powraca obraz roztrzaskanej na bruku głowy Józefa.

W drugim akcie poznajemy Olgę i Annę (Viktorija Kuodyte, Egle Mikulionyte) - dorosłe córki profesora - oraz jego brata Roberta (Valentinas Masalskis). Pogrzeb, podczas którego spotykają się wszyscy członkowie rodziny, staje się okazją do rozmowy na temat wzbierającej fali antysemityzmu, która dotyka familię Schusterów. Kiedy pod koniec drugiego aktu jedno z okien pokrywa się hebrajskimi napisami, zamieniając się w macewę - żydowską stelę nagrobną, uświadamiamy sobie, że to pochodzenie profesora stało się bezpośrednią przyczyną tragedii, przekleństwem i stygmatem prowadzącym do obłędu. O ile akt pierwszy tworzy rozbudowany monolog pani Zittel, w drugiej części spektaklu do głosu dochodzi zgorzkniały i bezwzględny w swoich opiniach Robert Schuster: "Obserwuję wszystko z pozycji śmierci. Można powiedzieć, że od lat jestem martwy. () Dziwi mnie to, że cały naród już dawno nie popełnił samobójstwa. Jedyne co pozostało temu biednemu, nieszczęsnemu narodowi to tylko teatr.

Austria jest niczym innym jak tylko sceną, na której wszystko jest zdemoralizowane, zgniłe, zepsute. Nienawidzący się nawzajem statyści, kilka milionów samotnych i opuszczonych, kilka milionów debili i szaleńców, którzy bez przerwy wołają o reżysera...". Słowa Bernharda krytycznie i bezwzględnie oceniają kondycję austriackiego społeczeństwa - rządu, kościoła, pracy, kultury i oświaty, ludzką obojętność i bezczynność. Pogarda i wstręt, z jakimi Schuster odnosi się do sytuacji w kraju, sposób, w jaki opisuje nieprawidłowości w funkcjonowaniu państwa, wybrzmiały zaskakująco aktualnie w kontekście sytuacji politycznej w Polsce. Antyrządowe monologi, niepozbawione gorzkiej ironii i prześmiewczego charakteru, spotkały się z żywą i afirmatywną reakcją warszawskiej publiczności.

"Plac Bohaterów" napisany w 1988 roku, wystawiony na narodowej scenie Burgtheater w Wiedniu w pięćdziesiątą rocznicę Anschlussu Austrii, wywołał wówczas społeczne oburzenie i obywatelskie sprzeciwy. Choć Krystian Lupa krok po kroku odtwarza piekło przynależności do historii własnego kraju, przeżywane przez bohaterów i samego Bernharda, to mówi zaskakująco wiele o własnej wizji teatru i sztuki. Za pomocą słów austriackiego dramatopisarza po raz kolejny buduje swój teatralny traktat.

"Mój brat uciekał przed tymi potworami w Kleista, Goethego, Kafkę. Ale nie można uciekać tylko w literaturę i muzykę. Od pewnego momentu to już się nie udaje. Wtedy pozostaje tylko samobójstwo". Gdy na scenie wybrzmiewają powyższe słowa, na tylnej ścianie wyświetlony zostaje obraz pustej widowni teatralnej. Widowni zapełnionej tymi, którzy wraz z reżyserem i aktorami co wieczór uciekają w teatr, ukrywając się przed własnymi potworami.

W finałowej scenie pojawia się długo wyczekiwana żona zmarłego profesora. Podczas uroczystej kolacji rozmowy bohaterów zagłuszone zostają kakofonią narastających dźwięków i krzyków, z których przebija głos Adolfa Hitlera. Spośród wyciemnionych postaci rozświetlona zostaje sylwetka pani Schuster. Wizualizacja psychozy żony profesora, która w głowie słyszy "krzyki z Placu Bohaterów", to niepokojący i piękny obraz sceniczny. Obraz, którego kulminacją staje się pękające okno, rozpryskujące się na setki drobnych kawałków szkła.

Choć "Placem Bohaterów" Lupy kieruje wolny i senny rytm przeciągającego się czasu, siłą budującą napięcie spektaklu staje się żywy i błyskotliwy tekst dramatu Bernharda. Spośród aktorów Litewskiego Teatru Narodowego doskonale wypadają Egle Gabrenaite, Valentinas Masalskis i Viktorija Kuodyte. Monologom aktorów wtórowała niepokojąca ambientowa muzyka autorstwa Bogumiła Misala oraz malownicze projekcje wideo przedstawiające panoramę Wiednia i Wilna.

"W dziele każdego powieściopisarza tkwi skrycie wizja historii powieści, IDEA tego, czym powieść jest". Transponując słowa Milana Kundery na teatralny grunt, można powiedzieć: w spektaklach każdego reżysera tkwi IDEA tego, czym jest teatr. Idea teatru Krystiana Lupy z pełną konsekwencją objawiła się po raz kolejny.

Agnieszka Górnicka
Teatr dla Was
23 kwietnia 2016

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...