Sprawiedliwość na chodniku

„Kasta La Vista" – reż. Ewelina Pietrowiak – Teatr Ateneum w Warszawie – 07.11.2023 r.

To już ostatni raz, kiedy można było zobaczyć „Kasta La Vista" w warszawskim Ateneum. Sztuka autorstwa Sébastiena Thiéry'ego otrzymała Nagrodę Główną i Nagrodę Publiczności na V Katowickim Karnawale Komedii w 2012 roku, zaś Ewelina Pietrowiak – polska reżyser teatralna, operowa, radiowa i telewizyjna, a także scenografka – została odznaczona podczas XV Ogólnopolskiego Festiwalu Komedii Talia w 2011 roku.

Akcja rozgrywa się w polskim banku, który został wykupiony przez bank hinduski. Główny bohater – Jacek Kraft – nie jest świadomy tej zmiany. Przychodzi on do placówki, by wybrać pieniądze, okazuje się jednak, że jego rachunek zablokowano, a on sam nie może opuścić budynku. Po dłuższym czasie dowiadujemy się, iż – według, obowiązującego obecnie w banku, prawa hinduskiego – Jacek dokonał przestępstwa i nie może wyjść aż do wyjaśnienia sprawy.

Władze banku zarzucają mu – nielegalną w Indiach – zmianę kasty. Główny bohater pochodzi z niezbyt zamożnej rodziny – jego ojciec był stolarzem, matka zaś gospodynią domową – Jacek natomiast to dobrze prosperujący agent nieruchomości. Jego rodzice zostają wezwani, by zdać raport ze swojej sytuacji finansowej. Cały proces trwa ponad dobę. Kraft jest coraz bardziej zdesperowany.

Krzysztof Tyniec, wcielający się w rolę głównego bohatera, zdaje się być zmęczony lub znudzony swoją postacią. Od początku w jego grze da się odczuć zniecierpliwienie, jednak nie można go wytłumaczyć jedynie sytuacją spotykającą Jacka. Wraz z narastaniem absurdu jego położenia, oczekiwalibyśmy wzrostu irytacji bohatera. Zdaje się jednak, iż jest ono od początku na tym samym poziomie – mimika, postawa, gesty, ton głosu – nie zmieniają się znacznie przez całą sztukę, poza samą końcówką, w której da się zauważyć wyraźną rezygnację Jacka. Mężczyzna staje się bierny i milczący. Stan ten jest co prawda poprzedzony krótkim przebłyskiem szaleństwa, jednak przez resztę sztuki aktor zdaje się niespecjalnie angażować w los swojej postaci.

Z kolei pracownik banku, grany przez Artura Barcisia, przechodzi sporą przemianę w trakcie spektaklu. Z początku bezuczuciowy, formalny, wręcz robotyczny bankowiec, spędzając więcej czasu z uwięzionym Kraftem, pokazuje drugie, kontrastowo inne oblicze – staje się czuły, troskliwy, momentami wręcz dziecinny – jakby spragniony bliskości drugiego człowieka. Przemiana – choć udźwignięta aktorsko – budzi u widza dysonans, poczucie braku spójności. Jednakowoż nie jest to aż tak zaskakujące w sztuce nacechowanej absurdem.

O samym absurdzie można z pewnością powiedzieć, iż istniał on w intencji i zamyśle autora. Momentami powstawało jednak wrażenie, jakby absurd ten był nieudolnie naśladowany, przerysowany. Przywoływał atmosferę odczuwalną w dramatach Mrożka, ale z, psującą efekt końcowy, nutą poczucia humoru z niskiego lotu kabaretu. Do tego dochodzi jeszcze dość zawiłe przesłanie sztuki. A może było ono bardzo proste – świat jest niesprawiedliwy: jednym się powodzi, inni zaś są tylko prostymi, niezauważanymi pracownikami państwowymi, administracyjnymi, rzemieślnikami, porównanymi tu do płyt chodnikowych. Jeśli taka była intencja twórców, jest to dość rozczarowująca puenta.

Można próbować pójść trochę dalej w interpretacji przesłania, opierając się na kilku napomkniętych kwestiach. Dowiadujemy się bowiem, iż Jacek ciężko pracował, by osiągnąć swój obecny status, jednak wraz z podnoszeniem standardu życia, pogarszał swoje relacje z ludźmi – matka Krafta, mówi, że od bardzo dawna nie odwiedzał jej i ojca, który nie pojawia się w banku, ponieważ jest skłócony z synem. Te kwestie przedstawione są subtelnie i pozostawiają widzowi pole do obserwacji i przemyśleń o naturze bogactwa, które niejednokrotnie prowadzi na manowce. Niestety przestrzeń ta zostaje "zniszczona" finałem spektaklu, który „krzyczy" widzowi prosto w twarz – Jacek to zły człowiek, ponieważ, chcąc wykorzystać pracownika banku, by wydostać się na wolność, jedynie udaje sympatię do niego. I w dodatku mówi w bardzo ostentacyjny sposób, że ma lepszą sytuacje życiową, ponieważ jest bardziej inteligentny, zaradny i zdolny, że ciężko na to pracował. Bohater, grany przez Barcisia, odpowiada, że on również bardzo się stara, jednak nie powodzi mu się tak, jak agentowi nieruchomości.

Czy powinniśmy odczuwać antypatię do Jacka Krafta? Do tego momentu widz raczej utożsamia się z głównym bohaterem – jedynym „normalnym" w morzu absurdu. Jego zachowanie nie budzi zastrzeżeń. Nikt z nas, znalazłszy się w takiej sytuacji, nie byłby spokojny i miły, a Jacek wydaje się mieć momentami wręcz nienaturalną cierpliwość. Najwyraźniej pomysł na przesłanie spektaklu był silniejszy niż spójność charakteru bohaterów. Choć sztuka kończy się w dość nieoczywisty sposób, to jednak pozostawia posmak zbyt czarnobiałego moralizowania odbiorców. Przecież nie tylko bogaci ludzie patrzą na innych z góry, a główny bohater znalazł się w skrajnie dziwnej sytuacji – nie wiemy, jak zachowywał się poza nią. Pewien trop mogłaby nasuwać scena otwierająca, w której widzimy Jacka czekającego w kolejce (jeszcze nie zadającego sobie sprawy z tego, co go spotka). Mimo, iż jest zniecierpliwiony bardzo powolnym załatwianiem spraw przez stającą przed nim staruszką, zachowuje się kulturalnie wobec niej, zatem nie możemy powiedzieć, że jest pogardliwy wobec innych.

Czy to głównie nasza „kasta" finansowa wpływa na to, jak traktujemy nasze otoczenie? Ten bardzo złożony temat został potraktowany w uproszczony sposób, jednak absurdalna, zagadkowa forma pozostawia kilka niedopowiedzeń, zamieszania i zaciekawienia w głowie widza.

 

Urszula Laszczyńska
Dziennik Teatralny Warszawa
17 listopada 2023

Książka tygodnia

Małe cnoty
Wydawnictwo Filtry w Warszawie
Natalia Ginzburg

Trailer tygodnia