Strzępka/Demirski? - Po prostu im ufam!

Rozmowa z Dariuszem Miłkowskim

Kontrowersje budzi język dramaturga, który na ulicy nikogo już nie dziwi a w teatrze wciąż jeszcze jest jakby świętością nie do naruszenia. Oczywiście, nie chciałbym oglądać Szekspira w przekładzie upstrzonym wulgaryzmami, ale w przypadku opowieści Demirskiego słowa znaczą to, co znaczą. Myślę, że publiczność się w tym zwierciadle przegląda, bo obraz w lustrze wcale nie jest tak wykrzywiony, choć niekiedy może wyglądać upiornie.

Z Dariuszem Miłkowskim dyrektorem Teatru Rozrywki, w przeddzień prapremiery spektaklu pt. "Bierzcie i jedzcie" rozmawia Wiesław Kowalski z wortalu Teatr Dla Was.

Wiesław  Kowalski: Już niebawem w Teatrze Rozrywki w Chorzowie kolejna premiera duetu Paweł Demirski/Monika Strzępka. W zapowiedzi spektaklu możemy przeczytać: "Duet Demirski-Strzępka przyzwyczaił już widzów do niekonwencjonalnego traktowania teatru, do poruszania tematów kontrowersyjnych, do zaskakiwania, a czasem i szokowania. Tym razem spodziewamy się jednak czegoś absolutnie wyjątkowego". Proszę powiedzieć, na czym ta wyjątkowość ma polegać?


Dariusz Miłkowski: - Na pewno będzie wynikać z tematu i miejsca akcji. Tematem przedstawienia jest dieta, czyli temat dzisiaj chyba najpowszechniejszy we wszystkich środowiskach naszej społeczności. A rzecz odbywa się wewnątrz organizmu ludzkiego. Nie pamiętam spektaklu, który odbywałby się w takim dziwnym miejscu.

No właśnie, "Bierzcie i jedzcie", bo taki jest tytuł spektaklu, ma dotykać problemów związanych z odchudzaniem, cholesterolem, witaminami i ich suplementami, hormonami Czy to znaczy, że Strzępka/Demirski odchodzą w tej inscenizacji od tematów czysto społeczno-politycznych?

- Myślę, że ten spektakl ma szansę na bycie widowiskiem lżejszym gatunkowo, choć o tym dopiero się przekonamy na premierze, do której wciąż jeszcze trwają intensywne próby. Na pewno na scenie, tak jak to zwykle bywa w spektaklach Moniki i Pawła, będzie i smutno i wesoło. Natomiast nie jest tak, że sama fabularna opowieść wyczerpuje treść całego przedstawienia. Myślę, że Ci akurat twórcy są na to za mądrzy, zbyt mocno zaangażowani w to, co robią, za bardzo wrażliwi na to, co się dzieje na świecie wokoło nich i za bardzo buntowniczo do tego nastawieni, by mogli zejść do poziomu teatralnej "bajeczki". Bowiem ukryty sens tego tekstu tkwi w bardzo ważnych pytaniach, które wszyscy powinni sobie zadać, co nie znaczy, że sam spektakl udzieli na te pytania odpowiedzi - skąd my wiemy rzeczy, które wiemy? Skąd my wiemy, że to co my wiemy, i co uważamy za słuszne, jest słuszne; a to co wiedzą inni, a co nam wydaje się kompletnie niesłuszne, jest rzeczywiście kompletnie niesłuszne? W moim przekonaniu pomysł jest genialny, by to szerokie spektrum zagadnień pokazać na przykładzie wszystkiego, co się dzieje aktualnie wokół zjawiska odchudzania, dbania o swoje zdrowie czy kondycję fizyczną. Wokół sposobów przyciągania ludzi do fitness clubów czy też wymyślania diety, która dla każdego, kto ją akurat stosuje, wydaje się najwłaściwsza i najlepsza. Sądzę, że wybranie takiego tematu i takiego "kostiumu" daje znakomitą szansę na postawienie tego rodzaju pytań. Bo przecież to nie dotyczy tylko wybierania odpowiednich sposobów i metod dbania o nasze zdrowie, kondycję, dietę, etc., ale wszystkich naszych wyborów, estetycznych, politycznych, wpływających na naszą postawę życiową i nasz światopogląd. A zatem dotykamy w tym spektaklu teorii poznania - stawiane pytania powinny nas przynajmniej pozostawić w niepewności, co do absolutnej, dogmatycznej słuszności naszych wyborów.

Temat spektaklu daje również możliwość poruszenia problemów dotyczących np. firm farmaceutycznych, nieuczciwych producentów żywności

- Myślę, że temat jest genialnie wymyślony, bo można w nim zmieścić naprawdę wszystko. Może to być opowieść o różnicach kulturowych, społecznych, o regionalizmach nawet, o naszej tolerancji i nietolerancji. Jedzenie jest taką czynnością ludzką, która może dotykać każdego objawu naszego życia, i to zarówno duchowego, jak i cielesnego. Dlatego w spektaklu można poruszyć i to, o czym i pan wspomniał w pytaniu. Zatem temat jest bardzo szeroki i to jest akurat u Moniki i Pawła niezmienne, że ich świat wyobraźni pozwala im nie tylko krytycznie obserwować rzeczywistość, ale i zmusza do przeróżnych ocen; stąd bierze się ich odwaga i potrzeba jasnej artykulacji w mówieniu o tym wszystkim jak najbardziej wprost.

Nie da się ukryć, że w tytule spektaklu jest wyraźne nawiązanie do Ewangelii wg św. Mateusza

- Tak, bo to jest bliskie ewangelicznemu: "Bierzcie i jedzcie - to jest ciało moje". Tytuł "Bierzcie i jedzcie" budzi bez wątpienia ewangeliczne skojarzenia z jednej strony, z drugiej strony funkcjonuje w naszym konsumpcyjnym świecie, w którym już nie pozostaje nic innego, jak tylko wyciągać ręce, by brać i zgarniać. Bo zrobiło się to, niestety, strasznie łatwe i proste.

Jak ten nowy spektakl będzie wyglądał w konfrontacji z poprzednim, który został zrealizowany przez Monikę Strzępkę w Teatrze Rozrywki? Myślę oczywiście o głośnych "Położnicach". Ekipa realizatorów jest podobna.

- Pozostał Jan Suświłło, jako autor muzyki; zmienił się choreograf, tym razem nad ruchem scenicznym czuwa Cezary Tomaszewski i pojawił się Michał Korchowiec, na stałe współpracujący z Moniką, który z racji innych zobowiązań przy "Położnicach" pracować nie mógł. Zatem "Bierzcie i jedzcie" będzie na pewno miało podobną stylistykę, sposób budowania napięcia, uruchamiania scen i aktorów, ale jaki będzie ostateczny kształt tego przedsięwzięcia, dowiemy się na próbach generalnych.

A zatem można podejrzewać, że spektakl również będzie nawiązywał w formie do musicalu?

- Bardzo nie lubię stosowania tego terminu w odniesieniu do spektakli realizowanych przez Monikę i Pawła w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Określam ich przedstawienia jako przedstawienia muzyczne, w których na żywo gra orkiestra i na żywo wszyscy śpiewają, jest też dużo ruchu związanego z muzyką. Nie znaleziono jeszcze osobnego określenia dla tego gatunku scenicznego, ale mieści się on bardzo dobrze w ramach programowo-repertuarowych teatru muzycznego.

Słyszałem, że jest Pan dyrektorem, któremu udaje się powściągnąć i poskromić temperamenty obojga artystów, uchodzących za niekonwencjonalnych i kontrowersyjnych. To prawda?

- Nigdy nie miałem ani z Moniką, ani z Pawłem, żadnych tego typu problemów. Stało się tak, że my nie potrzebujemy dużo i długo ze sobą rozmawiać w momencie, kiedy powstaje jakiś problem, nieważne czy organizacyjny, czy realizacyjny. Po pierwsze, Strzępka i Demirski to artyści, którym ufam, którym wierzę w to, co robią. Wiem, że ich twórczość budzi pewne kontrowersje, ale dla mnie są one raczej związane z formą, której oni w teatrze używają i która nie jest jeszcze ciągle skonwencjonalizowana, dlatego może budzić niechęć i protesty ludzi, przyzwyczajonych do nieco innego teatru. Natomiast myślę, że gdyby sięgnąć tak naprawdę do sedna sprawy, a nie tylko zagadnień formy, która w moim odczuciu jest szalenie teatralna, bo nie udaje życia w sensie psychologii chociażby, przy tym jest prawdziwa, rzetelna i gorąco zaangażowana w poruszany temat, to budowałoby zupełnie inny poziom porozumienia i emocji z krytykami czy z samą publicznością. Przekonuje mnie absolutna szczerość tego, co Strzępka/Demirski mówią ze sceny. Kontrowersje budzi również język dramaturga, który na ulicy nikogo już nie dziwi a w teatrze wciąż jeszcze jest jakby świętością nie do naruszenia. Oczywiście, nie chciałbym oglądać Szekspira w przekładzie upstrzonym wulgaryzmami, ale w przypadku opowieści Demirskiego słowa znaczą to, co znaczą. Myślę, że publiczność się w tym zwierciadle przegląda, bo obraz w lustrze wcale nie jest tak wykrzywiony, choć niekiedy może wyglądać upiornie.

Wiesław Kowalski
Teatr dla Was
17 grudnia 2013

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...