Studenci SWA śpiewają niegrzeczne piosenki Lao Che
"Rzuciłem palenie... Kocham cię" - reż. Grzegorz Wolf - Studium Wokalno-Aktorskie w GdyniPod przewrotnym tytułem "Rzuciłem palenie... Kocham Cię..." kryje się program piosenek Lao Che wykonywany przez dwunastkę studentów IV roku Studium Wokalnego-Aktorskiego w Gdyni. Druga, tym razem stricte koncertowa odsłona dyplomu studentów SWA, potwierdza, że oprócz talentów wokalnych, część wykonawców imponuje również zdolnościami aktorskimi.
Twórczość jednego z najciekawszych polskich zespołów rockowych - Lao Che - nieprzypadkowo posłużyła do zbudowania drugiego po "Krwawych godach", tym razem muzycznego dyplomu studentów IV roku Studium Wokalno-Aktorskiego im. Danuty Baduszkowej w Gdyni. Teksty piosenek Lao Che są bardzo intertekstualne, często wyraźnie inspirowane literaturą, niekiedy wchodzą z twórczością wybitnych pisarzy i poetów w polemikę. Poza tym zdecydowanie wykraczają poza ramy gatunkowe rocka - ubarwiono go jazzem, swingiem czy folkiem. Daje to barwny zarówno literacko, jak i muzycznie pejzaż, z którego reżyser koncertu Grzegorz Wolf (uczący w SWA gry aktorskiej aktor Teatru Miejskiego w Gdyni) wybrał 15 utworów, będących przekrojowym materiałem z niemal wszystkich dotychczasowych albumów istniejącego już blisko 20 lat zespołu z Płocka.
W koncepcji Grzegorza Wolfa właściwie nie ma scenografii. Wykonawcom pomaga czteroosobowy zespół muzyczny pod kierunkiem autora aranżacji Zbigniewa Kosmalskiego (piano), z którym grają Krzysztof Hnatiuk (gitara basowa), Paweł Kasprzewski (gitara) i Krzysztof Wojciechowski (perkusja, przeszkadzajki) i światła ustawione przez Stefana Markiewicza.
Pewnym rysem interpretacyjnym niektórych wykonawców jest ich wizerunek - Weronika Nawieśniak śpiewa o rozdartej sośnie w utworze "Idzie wiatr" w stroju harcerki. Z kolei Sławomir Banaś energiczny song "Drogi Panie" melorecytuje i śpiewa jako dresiarz. Oryginalnym "imprezowym" kostiumem i burzą natapirowanych włosów wyróżnia się Katarzyna Domalewska, wykonująca "Do syna Józefa Cieślaka". Z kolei Agnieszka Kwiecień w ogrodniczkach niczym elektryk śpiewa "Prąd stały / prąd zmienny". Nie są to skojarzenia szczególnie wyrafinowane i odnoszą się do tekstów Lao Che bardzo powierzchownie. Pozwalają jednak stworzyć studentom SWA wielobarwne tło, które jest istotne w tych utworach, w których stanowią oni "żywą" scenografię (stojąc do widzów przodem, tyłem lub siedząc na krzesłach).
Grzegorz Wolf zadbał o dynamiczne, szybkie przejścia od jednej piosenki do drugiej. Utwory balladowe, bardziej statyczne uzupełnił takimi, które wykorzystują potencjał i energię młodych wykonawców, przez co cały półtoragodzinny program koncertu przebiega bardzo sprawnie, jest łatwy w odbiorze i ani przez moment nie nuży. Nie każdy pomysł okazuje się równie udany (pecha ma Mateusz Feliński, któremu aktywny udział kolegów i koleżanek raczej przeszkadza niż pomaga zaśpiewać "Czarne kowboje"), jednak cały koncert zaskakuje świeżością i interesującymi rozwiązaniami scenicznymi.
Swego rodzaju przewodnikiem, mistrzem ceremonii, jest częściowo wyłączona z działań pozostałych Joanna Rybka. Rola demiurga poprowadzona jest przez nią bardzo konsekwentnie przez cały koncert, z mimiką zredukowaną do minimum i emocjami skumulowanymi w jednej piosence. Punktem kulminacyjnym jej roli jest świetnie wykonane "Hydropiekłowstąpienie".
Jeszcze lepiej wypada Joanna Pasternak, której "Wiedźma" jest najlepszym momentem całego koncertu. Już czerwona suknia do kostek i bose stopy wyróżniają ją na tle innych. Jednak doskonała aktorsko i wokalnie interpretacja "Wiedźmy" (w moim odczuciu znacznie lepsza niż w oryginale w wykonaniu Huberta Dobaczewskiego, wokalisty Lao Che) poparta została także sugestywnym obrazem ludu otaczającego wiedźmę i symbolicznym ogniem, który strawić ma grzesznicę.
Trzecim wygranym koncertu piosenek Lao Che jest Kamil Załuska, imponujący dykcją, energią i dobrym wokalem podczas "Z kamerą wśród zwierząt buszujących w sieci". Ciekawie wyglądają również utwory wykonywane zbiorowo, szczególnie otwierający "Dym" oraz "Bóg zapłać". Kabaretowo-musicalowy wydźwięk finałowego "Klucznika (rozdziobią nas kruki i wrony)" nieco kontrastuje z pełnym buntu wobec zastanych reguł i zasad, ale niepozbawionym głębszej refleksji nad światem wycinkiem twórczości Lao Che, zbudowanym przez pozostałe 14 utworów.
Przekorny tytuł, nawiązujący do piosenki "Dym" (zaczynającej się słowami: "Rzuciłem palenie i kościół też") dobrze oddaje ducha wieczoru. "Rzuciłem palenie... Kocham Cię..." to bardzo dobrze skomponowany program piosenek niepokornych, niegrzecznych, momentami wulgarnych, ale wyrażających lęki, wątpliwości i pragnienia dobrze oddające stan początkujących artystów u progu swoich karier. Kilkoro z nich ma szansę rozwinąć je nie tylko na scenach musicalowych, ale też w teatrze dramatycznym. Warto ich obserwować. Ostatni raz w takim składzie wystąpią podczas Koncertu Dyplomowego w marcu na Dużej Scenie.