Studium uzależnień, czyli zagubieni w dubbingu

"Dubbing Street" - reż. Robert Talarczyk - Teatr Śląski im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach

W Polsce Petr Zelenka szerszemu gronu znany jest przede wszystkim jako reżyser filmowy, mimo iż od lat z powodzeniem zajmuje się również reżyserią teatralną nie tylko w teatrach czeskich, ale i w polskich. Oprócz tego pisze również sztuki teatralne, które sam najczęściej reżyseruje. Jedną z nich jest "Dubbing Street", tekst napisany dla sześciu aktorów Teatru Dejvickiego w Pradze, który po raz pierwszy w Polsce na sceniczne deski przeniósł Robert Talarczyk. Premiera odbyła się 17 października w Teatrze Śląskim im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach.

2001 rok. Czworo przyjaciół: Ewa (Barbara Lubos) i Paweł (Marcin Szaforz) - małżeństwo w trakcie rozwodu oraz Karol (Dariusz Chojnacki) i jego nieco zbuntowana siostra Lada (Katarzyna Błaszczyńska) pracuje w niewielkim, chylącym się ku finansowemu upadkowi studiu dubbingowym. Przestarzała aparatura spłacana jeszcze w kredytowych ratach oraz rynkowe zmiany sprawiają, że studio, którego właścicielką jest Ewa, nie ma przed sobą świetlanej przyszłości i grozi mu nieuchronna likwidacja. Pewnego dnia z wizytą w nim pojawia się znany z radiowych audycji dziennikarz Michał Kros (Grzegorz Przybył). Jego propozycja pomocy finansowej okazuje się dla właścicielki spełnieniem najskrytszych marzeń i szansą na uratowanie podupadającego interesu. W końcu niespłacony kredyt, długi w zaległych wypłatach oraz kolejne inwestycje trzeba jak najszybciej sfinalizować i spłacić. Niespodziewany gość stawia jednak warunek - chce wynająć studio, by w spokoju, z dala od ukochanej kobiety Jany (Anna Kadulska), móc oddać się alkoholowemu uzależnieniu.

Spektakl w reżyserii Roberta Talarczyka bez wątpienia można określić mianem studium o uzależnieniu, przybierającym w jego inscenizacji różne formy. I tak pracująca ekipa studia uzależniona jest od swojej pracy, która jest pasją, i bez której nie wyobrażają sobie przyszłości. Z kolei Michał nie może uwolnić się od butelek z alkoholem ukrywanych w futerale na kontrabas. Finał jednak nie pozostawia złudzeń. Idee, którym bohaterowie podporządkowali swoje życie, doprowadzają do skrajnych sytuacji, zmuszają do zachowań uwłaczających ich godności oraz osobistych tragedii.

Tym, co w "Dubbing Street" jest najważniejsze są międzyludzkie relacje, napięcia między bohaterami, którzy stłamszeni w maleńkim studiu nie potrafią już normalnie porozumiewać się ze sobą. Ich rozmowy, zdania które wypowiadają i zachowania czerpane są z filmowych produkcji, do których przez lata podkładali z powodzeniem głosy. Dopiero pojawienie się Michała, którego obserwacje oraz wskazówki wydają się być trafną analizą każdego z nich sprawiają, że inaczej spoglądają na swoje relacje z innymi.

Zaletą tragikomedii, jaką na otwarcie nowego sezonu zaserwował publiczności reżyser i zarazem dyrektor katowickiego Teatru Robert Talarczyk jest sześcioosobowy zespół aktorski, który mimo specyfiki tekstu stanął na wysokości powierzonego mu zadania. Warto również wspomnieć o zbudowanej z pieczołowitością scenografii autorstwa Marcela Sławińskiego, która wraz z dobranymi przez niego sprzętami elektronicznymi, z reżyserką i studiem nagrań oddzielonych szybą oddaje klimat małego studia dubbingowego.

Dramaty Zelenki to komedie. Niestety Robert Talarczyk nie do końca wykorzystał ów potencjał "Dubbing Street" zupełnie niepotrzebnie eksponując wątek alkoholowy. Być może wynika to z faktu, iż problem dubbingu, który u nas nie jest aż tak popularny, nie bawiłby polskiego widza, tak jak Czechów dubbingujących wszystko. W efekcie powstał momentami zabawny, ale i zbyt dosłowny spektakl o słodko-gorzkiej wymowie, o uzależnieniu, które przybiera różne formy i może, ale nie musi, doprowadzać do tragedii. My Polacy, jak stwierdził niegdyś Petr Zelenka w jednym z wywiadów, mamy "[...] skłonność do traktowania wszystkiego śmiertelnie poważnie. Nawet humoru.". I chyba w tym tkwi największy problem katowickiej inscenizacji. Mimo iż Czesi są terytorialnie tak blisko nas, to istnieje między nami tak wiele różnic obyczajowych, mentalnych, kulturowych itp., że w niektórych obszarach społecznych zachowań należy dysponować sporą wiedzą, sporo się "nagłowić", by właściwie je odczytać, zrozumieć i dopiero wtedy spróbować właściwie je zastosować.

Agnieszka Kiełbowicz
Portal Katowicki
24 października 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...