Surrealizm w PKP i budce telefonicznej

urodziny Teatru Ad Spectatores

Rozmowa z Maciejem Masztalskim

Kinga Rękawiczna: Z kim będziecie obchodzić swój jubileusz w Browarze Mieszczańskim?

Maciej Masztalski: Przyjedzie Michał Opaliński, aktor na stałe związany z Teatrem Polskim we Wrocławiu. Będzie też reżyser Krzysztof Kopka, z którym realizujemy nowy cykl spektakli z historii Wrocławia, "Wrocławskie morze opowieści". Krzysztof na dobrą sprawę nigdy nie przestał dla nas pisać. Jego studenci na wrocławskiej reżyserii robią spektakle z moimi aktorami. Podczas urodzinowego spektaklu będziemy się także łączyć z naszym muzykiem Maurycym Migułą, który wyjechał do Kanady. Specjalnie dla nas, przez internet, zagra z Toronto. Oprócz tego znalazłem masę starych fotografii z początków teatru. Będziemy je wspólnie oglądać, powspominamy.

Oprócz sentymentów będzie też granie. Co pokażecie?

- Najciekawsze fragmenty z dorobku teatru. Do tej pory zagraliśmy aż 61 spektakli, jest z czego wybierać. Na pewno chcę pokazać część z "Mojego drama" z 2003 roku. Będą też nowsze sztuki, można się spodziewać zmienionej aranżacji "9 -rekonstrukcja" [na zdjęciu]. Jesteśmy żywiołowym teatrem, na pewno będą niespodzianki. Cały dochód z urodzin pójdzie na wyposażenie nowej sceny, którą właśnie stawiamy. Będzie to taki prezent od gości dla teatru. Teraz czekają nas kolejne przenosiny. Tym razem w obrębie Browaru Mieszczańskiego. Po raz pierwszy pojawi się tutaj foyer, w którym wyświetlimy zabawne filmy w konwencji kina niemego, m.in. naszej produkcji "Dracula". Miejsce to nazwaliśmy kinem Ilussion.

Żeby obejrzeć spektakl Ad Spectatores, trzeba się mocno nabiegać po mieście.

- Graliśmy już na statku, w pokoju Art Hotelu i hotelowej restauracji, w Muzeum Narodowym i Miejskim oraz w sali sesyjnej Rady Miejskiej we wrocławskim ratuszu. Była też Piwnica Świdnicka gdzie śpiewaliśmy piosenki z XX-lecia międzywojennego i przedstawienie "Wrzesień 27 42 08" w prywatnym mieszkaniu. Graliśmy też w Wieży Ciśnień na Grobli, tam przez pięć lat była nasza siedziba. Zimą przenosiliśmy się na Dworzec Główny PKP. Tam występowaliśmy w podziemiach i skrzydle wschodnim. Graliśmy m.in. "Wrocławski pociąg widm", gdzie jedna ze scen spektaklu rozgrywała się w wagonie kolejowym, jeździliśmy na Dworzec Nadodrze i z powrotem.

Jesteście najpopularniejszym niekomercyjnym teatrem we Wrocławiu. Ile osób przychodzi na wasze spektakle?

- W ciągu dwunastu lat odwiedziło nas ponad 100 tys. osób. Rocznie średnio jest to 10 tys. osób, choć kiedyś bywało mniej. Były jednak i takie spektakle, jak "Tragedia Księżny Amalfi",którą zagraliśmy dla dwóch osób - para przyszła na randkę, a na scenie było jedenastu aktorów. To było dosyć zabawne. Za to na premierę "Tydzień w Breslau" na dworcu PKP we Wrocławiu stawiło się 700 osób.

Jak się grało przez tydzień?

- To był trochę flash mob, odrobina surrealizmu i organizowania przestrzeni. Zaczęło się na dworcu PKP, później rozpoczęły się kolejne epizody. Aby poznać miejsce i czas następnego, publiczność musiała tropić wskazówki. Wiedzieli tylko tyle, że przez Wrocław pojedzie tramwaj. Aby dowiedzieć się, kto w nim jedzie, trzeba było zdobyć bilet i wybadać, kiedy odjeżdża. W mieście dzwoniły budki telefoniczne. Trzeba było sprawdzić, które i kiedy. Ze słuchawki płynęły następne wskazówki.

Artyści do was przychodzą, zaczynają współpracować i wracają. Na przykład Anna llczuk, która gra na co dzień we wrocławskim Teatrze Polskim, filmach i serialach. Zależy mi na tym, aby teatr nie był kojarzony z konkretnymi liderami, lecz z całym zespołem. Jeżeli taki frontmen odejdzie, to ciężko wypełnić tę lukę. Gdy środowisko jest płynne, to każdy może pójść swoją drogą, spróbować nowych rzeczy, a później wraca. Zawsze było dla mnie ważne, aby ludzie wracali. Takim momentem są właśnie urodziny. Zapraszam wtedy wszystkich, którzy z nami grali. Kiedyś na przykład wystąpił z nami aktor Krzysztof Kuliński.

(-)
POLSKA Gazeta Wrocławska
29 października 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia