Świetny western po białostocku

"Texas Jim" - reż. Paweł Aigner - Białostocki Teatr Lalek

Premiera Teatralny "Texas Jim" - czyli coś, czego jeszcze nie widzieliście. Paweł Aigner wziqł się za western. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że western ów rozgrywa się na deskach teatru.

Spektakl "Texas Jim" w Białostockim Teatrze Lalek ma dużą szansę, by stać się najlepszym spektaklem roku w mieście. To co serwuje nam Paweł Aigner wraz z czołówką artystów polskich i zespołem aktorskim BTL, na długo pozostaje w pamięci widza. Momentami dorównuje nawet obrazom, które w swoich filmach (szczególnie w "Django") proponuje nam Quentin Tarantino.

Historia ukazana w "Texas Jimie" jest prosta, a swoim tekstem pod tym samym tytułem, opowiedział ją wiele lat temu Pierre Gripari. Aigner uwspółcześnił nieco ten tekst i wyszło mu to bardzo dobrze. Poznajemy Texas Jima, który musi rozprawić się z trójką braci Brozer. Kiedyś udało mu się już ich złapać i oddać w ręce sprawiedliwości.

W spektaklu jest dużo ruchu, świetnych kostiumów i śpiewu. Nieco obsceniczna piosenka, którą można usłyszeć w scenie w kościele, na długo zostanie widzom w pamięci.

Przeszli okres resocjalizacji i obiecali, że już będą grzeczni. Osiedlili się w miasteczku Bangtown, ale grzecznością wcale nie grzeszyli. Jimowi udaje się z nimi spotkać, a co będzie dalej, musicie zobaczyć w teatrze. Jedno jest pewne. Takiego finału, jaki zafundował nam Aigner, nikt na pewno się nie spodziewa.

Dużym plusem spektaklu, poza świetną scenografią (Pavel Hubicka), muzyką (Piotr Kli-mek) i krótkimi filmikami wplecionymi w spektakl (Krzysztof Kiziewicz) są na pewno postacie. Aktorzy radzą sobie wyśmienicie, a wcale nie łatwo pokazać taki przekrój społeczny. I tak mamy "ujaranych" Indian w walonkach, nieco fajtłapowatych kowbojów, głuchego pastora i demoniczną służkę, która tak naprawdę jest artystką bardzo dramatyczną. I jest w tym wszystkim też i tytułowy Texas Jim, który sam o sobie mówi "smutny kowboj". Nie pije alkoholu i nie zadaje się z kobietami. A męskiego sposobu chodzenia mógłby mu pozazdrościć niejeden osiłek z siłowni. Jest też smukły oraz nieco dziwny kaktus, którego musicie zobaczyć! Mimo, że spektakl jest długi, warto poświęcić prawie 3 godziny. Pewne jest, że takiego Dzikiego Zachodu nie spotkacie nigdzie!

Urszula Krutul
Gazeta Współczesna
19 marca 2013

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...