Świeżość na salonie

"Dobry we mnie diabeł" - wyk. Monika Szomko - akomp. Wojciech Sanocki

Trójka mistrzów pióra w pigułce, podana bez cienia sztampy, rutyny, z młodzieńczym zaangażowaniem i wdziękiem. Takich Salonów Poezji chciałoby się w Nowym Targu jak najwięcej.

„Każda z tych piosenek jest na swój sposób dla mnie ważna, każda towarzyszyła mi w różnych etapach życia" - mówiła o swoim niedzielnym repertuarze Monika Szomko.

Młoda - rocznik 90 - aktorka przyjechała do nowotarskiego ratusza z piosenkami Osieckiej, Stachury i Brela.

Szomko - związana głównie z teatrami na Śląsku - dopiero 4 lata temu zakończyła swoją studencką edukację. Gra m.in. w Teatrze Śląskim im. Wyspiańskiego w Katowicach, Teatrze Bez Sceny Andrzeja Dopierały, Teatrze Rawa i Teatrze Czwarta Scena, ma też za sobą role na scenach krakowskich i warszawskich, a także epizody w serialach „M jak miłość", „Klan" i „Na Wspólnej".

To, co jednak wydaje się lubić najbardziej, to piosenka aktorska. 2 lata temu ze swoim autorskim programem „Dobry we mnie diabeł" występowała w Teatrze Bez Sceny w Katowicach, rok później w konkursie literackim XX Turnieju Jednego Wiersza w Bytomiu zdobyła nagrodę główną - statuetkę „Bytomskiego Pióra", sześciokrotnie gościła też na Krakowskim Salonie Poezji i Muzyki Anny Dymnej w Operze Śląskiej.

I te właśnie wokalno-aktorskie umiejętności - przy akompaniamencie Wojciecha Sanockiego - kompozytora, aranżera i producenta - zaprezentowała w niedzielę przed publicznością.

A zaprezentowała z taką świeżością i takim zaangażowaniem, że nikt nie zwątpił w słowa o osobistej wadze tego repertuaru dla młodej artystki.

Oprócz piosenek doskonale znanych - „Oczy tej małej" Osieckiej, „Życie to nie teatr" Stachury czy „Tak jest" Brela program wypełniły też wiersze, jedne nieznane zupełnie, inne - wracające po latach niepamięci. I fragmenty listów Steda do Danki Pawłowskiej - korespondencji tworzącej najbardziej szczegółową biografię Stachury z ostatnich lat jego 42-letniego życia, zakończonego w 1979 roku samobójstwem.

Starsza od aktorki o jedno pokolenie publiczność wychodziła z ratusza zachwycona, troszkę gorzej było z tymi, których od artystki dzieli bariera dwupokoleniowa. W szatni padł nawet głos - na szczęście tylko jeden - o strofach nieprzystających do „świętej niedzieli". Ale przecież „Banita" Sted czy belgijski bard - libertyn Brel to nie ksiądz Twardowski, i o tym na co się wybieramy, powinniśmy myśleć zawczasu. No, chyba że nie potrafimy oprzeć się smakowi pysznej, zawsze świeżej, darmowej kremówki od zawsze podczas ratuszowych salonów serwowanej ich gościom.

Piotr Dobosz
Tygodnik Podhalański
25 listopada 2017
Portrety
Monika Szomko

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...