Sycylia jest północną Afryką

rozmowa z Mateo Baverą i Giuseppe Massą

Rozmowa z twórcami sycylijskiego Teatro Garibaldi z Palermo: dyrektorem Mateo Baverą oraz pisarzem i aktorem - Giuseppe Massą.

Marta Odziomek / Barbara Wojnarowska / FMK / Dziennik Teatralny: Opowiedzcie o waszym teatrze - kiedy powstał, jaka jest jego historia, jaki typ twórczości dramatycznej preferuje?

Matteo Bavera: Jestem dyrektorem Teatru Garibaldi od trzynastu lat. Teatr ów pochodzi z 1872 roku, jednak w 1967 roku został zamknięty na około 30 lat. Kiedy rozpoczynaliśmy pracę w tym teatrze, był on w kompletnej ruinie, przez dach dostawało się słońce. Budynek nie został bynajmniej zbombardowany - po prostu zniszczyli go wandale. A my zdecydowaliśmy, że będzie to bardzo dobry teatr zarówno dla nas, jak i dla miasta. Teatr zawsze reprezentuje rzeczywistość, w której się rodzi - ruina Teatru Garibaldi była doskonałym odzwierciedleniem ruiny, jaka panowała wówczas w mieście Palermo. Otwarliśmy teatr, prawie nie robiąc w nim żadnego remontu i zaczęliśmy pracować nad Szekspirem. W pierwszym roku naszej działalności zrobiliśmy "Hamleta", następnie był "Sen nocy letniej", jeszcze potem "Miarka za miarkę". Te przedstawienia wystawiane były co drugi dzień, czasem zdarzało się, że wystawialiśmy wszystkie trzy sztuki jednego dnia!

FMK: Jaka jest teraz linia repertuarowa Teatru Garibaldi?

M.B.: Naszym zainteresowaniem cieszy się teraz nowa, współczesna dramaturgia. Współpracujemy z rozmaitymi reżyserami, młodymi artystami, aktorami. Spektakle, które przedstawiamy w Katowicach są właśnie modelowym przykładem tego, jak pracujemy w Palermo. Pokażemy dwie sztuki - "L\'occhi" autorstwa sześćdziesięcioletniego pisarza i aktora - Franco Scaldatiego oraz dramat bardzo młodego, trzydziestoletniego artysty - Giuseppe Massy pt. "Sutta scupa". To, co jest w ich sztukach wspólnego, to użycie języka palermitiańskiego. Są jednak różnice między Franco Scaldatim a Giuseppe Massą, tkwiące właśnie w tym języku. Scaldati w trakcie czterdziestu lat pracy twórczej wypracował swój własny język - absolutnie liryczny i poetycki. Natomiast język Giuseppe jest językiem codzienności, językiem mówionym. Oczywiście, również zawiera w sobie pewną poetyckość, tym niemniej różni się od języka dramatów Scaldatiego. Wracając do języka palermitiańskiego - jako artyści pochodzący z tego regionu, nie uważamy go za dialekt, ale właśnie za język teatru. Dla mnie język teatru nie jest językiem pisanym, ale językiem mówionym, kiedy się można porozumiewać właśnie poprzez mówienie. Tak samo, jak w języku neapolitańskim, również w języku palermianitańskim istnieją dla nas przede wszystkim dźwięki. Dlatego myślę, że właśnie w tych obu językach powinien być robiony współczesny teatr.

FMK: Dlaczego wasz teatr znalazł się w nurcie "Pogranicza. Dialekty. Tożsamość."?


M.B.: Przyszłość Europy będzie polegała na tym, aby rozbudować państwa, jednocześnie nie niszcząc ich kultury. Wartość Europy będzie polegała również na tym, aby stworzyć jeden wspólny język. A on oznacza również wspólną kulturę. Należy więc pomyśleć o tym, aby ocalić własny język. Nasze spektakle odzwierciedlają tę potrzebę ocalenia swego języka.

FMK: Jaka jest różnica między Sycylią a Włochami?

M. B.: To jest region, który najbardziej ukochał Berlusconi (śmiech). A tak na poważnie użyję metafory i powiem, że Sycylia jest lustrem Włoch. Albo, jakby to powiedział Borges, potłuczonym lustrem.

G.M.: Włochy znajdują się na samym końcu, patrząc z punktu widzenia Europy Środkowej. Na tym końcu są i pozytywne sposoby myślenia i negatywne, ponieważ ten koniec świata nie znaczy mniej niż życie gdzieś w środku. Jeśli chodzi o indywidualne spojrzenie i społeczne. Z jednej strony Sycylia należy do Włoch, a z drugiej jest czym innym niż Włochy. Czasem żartujemy, że Sycylia jest północną Afryką, gdyż jest ona bliżej Afryki i widać tam duże wpływy afrykańskie. Wynika to zarówno z położenia geograficznego jak i historii. Na Sycylii są inne warunki klimatyczne, roślinność itd. Charakterystyczne jest również to, że na Sycylii byli Arabowie, meczety były przerobione na kościoły, architektura typu arabskiego, która oglądać można np. w Palermo. Dodatkowo od reszty Włoch oddzielona jest cieśniną. Im dalej na południe tym bardziej możemy mówić o pograniczu, ponieważ tam jest granica między Europą a Afryką.

FMK: Jak to się przekłada na spektakle, które mogliśmy zobaczyć w Teatrze Śląskim?


G.M.: Sztuka "Sutta scupa" podejmuje problem bezrobotnych. Jest to związane z tym, że Sycylia była najdalej odsunięta od centrum Włoch, była zepchnięta na sam koniec. U nas był największy problem bezrobocia i często zdarzały się sytuacje, kiedy Sycylijczycy podejmowali się pracy dorywczej, co bardzo często oznaczało pracę na czarno. To niesie ze sobą całe mnóstwo konsekwencji, ponieważ są podatki, ludzie mogą być szantażowani. Akcja "Sutta scupa" dzieje się w poczekalni urzędu pracy, gdzie dwóch petentów czeka, aż zostaną poproszeni do urzędu pracy i dostaną pracę. Spektakl przedstawia tę całą beznadziejność sytuacji, w której oni siedzą i czekają, ale nic się nie dzieje, aż w końcu wychodzą stamtąd, niczego się nie doczekawszy. I tak było zawsze, nic się nie dało zmienić, właśnie dlatego, że Sycylia jest za daleko od Włoch i do nas nie docierały prądy, które by zmieniły tę sytuację. Nie mniej w sztuce jest jakiś punkt, który może oznaczać coś pozytywnego, pojawia się jakaś iskierka, która zmieni sytuację na lepszą i oni cały czas mają nadzieje, że coś się zmieni.

FMK: Dziękujemy za rozmowę.

Marta Odziomek i Barbara Wojnarowska
Dziennik
4 maja 2008

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...