Sylwestrowo-przebojowo w Muzycznym
Teatr Muzyczny w LublinieJak na instytucję kulturalną przystało Teatr Muzyczny w Lublinie zakończył rok 2011 w stylu artystycznym - dwukrotnym wykonaniem "Koncertu Sylwestrowego". Takie pożegnanie odchodzącego roku stało się tradycją teatru. Tradycją, którą z całą pewnością warto kontynuować
Układaniem programu takich szczególnych koncertów rządzi właściwie tylko jedna zasada: ma być przebojowo. I tak właśnie było w Teatrze Muzycznym. Choć trzeba rzec, iż tym razem repertuar mógł być niejakim zaskoczeniem. Reżyser koncertu, Tomasz Janczak, zrezygnował z hitów operowych i operetkowych, które najczęściej pojawiają się przy takich okazjach. Postawił na musical oraz wielkie przeboje estradowe. Z jednym wyjątkiem: na bis wszyscy wykonawcy zaśpiewali "Libiamo, libiamo" z "Traviaty".
Ale to zrozumiałe - tego "numeru" na sylwestrowym koncercie po prostu zabraknąć nie mogło.
Od inżyniera Mamonia z "Rejsu" wiemy, że podoba nam się to, co znamy. Zatem program koncertu nie mógł się nie podobać, bowiem wypełniły go utwory znane powszechnie. Ale nierzadko wykonywane w sposób odmienny od oryginałów. Evergreeny polskiej estrady - "To się zwykle tak zaczyna", "Nigdy więcej" czy "Miłość ci wszystko wybaczy" - zaśpiewane przez Tomasza Janczaka oraz Elzbietę Kaczmarzyk-Janczak, a więc głosy par excellence operowe, zabrzmiały naprawdę inaczej niż w wersjach, których słuchamy zazwyczaj. Jak najlepsze wrażenie zrobiła na mnie Dorota Dominiczak-Laskowiecka. Jej wykonanie "Przetańczyć całą noc", po latach słuchania tego przeboju głównie w wykonaniu Grażyny Brodzińskiej, przyniosło doznania zgoła odświeżające. A zamykającej pierwszą część koncertu, zaśpiewanej w duecie z Patrycjuszem Sokołowskim pieśni "Wspomnienia powracają" (to polska wersja "Amigos para siempre") mógłbym słuchać codziennie.
Drugą część koncertu niemal w całości wypełniły przeboje musicalowe. Tu znakomicie zaprezentowała się Agnieszka Kurkówna; najpierw w dramatycznym songu Fantyny z "Nędzników" Schönberga, a potem - w duecie "Świetlista noc" z "Romea i Julii" Stokłosy, zaśpiewanym z Tomaszem Janczakiem. Ale dla mnie najlepszym fragmentem koncertu były trzy przeboje z musicalu "Chicago". Song Flynna (Tomasz Janczak i chór żeński) oraz "Więzienne tango" (sześć artystek chóru) - to rzeczy, których zawsze słucham z najwyższą przyjemnością. A w sylwestrowym koncercie mieliśmy jeszcze odkrycie. To song Roxy w wykonaniu Krystyny Górskiej, która uczyniła zeń wokalno-taneczno-aktorską perełkę. Ta młoda artystka to naprawdę duży talent, wsparty niebagatelnymi już umiejętnościami. Wielkie brawa i oby tak dalej! I wreszcie na finał - "Time to Say Goodbye" Sartoriego. Wspaniały utwór, którego zawsze słucha się z cieniem melancholii, bo to znak, że pora się żegnać. Ale przecież nie żegnamy się na zawsze.
Pierwszy dzień roku to czas czynienia noworocznych postanowień. Ja poczyniłem postanowienie długofalowe: 31 grudnia 2012 roku także wybiorę się na sylwestrowy koncert do Teatru Muzycznego. I będę do tego namawiał naszych Czytelników.