Syreni śpiew w Kielcach

"Mała Syrenka" - Teatr Lalki i Akktora Kubuś w Kielcach

Historia miłości, która jest w stanie zwyciężyć czarną magię oraz opowieść o dorastaniu i o rodzicielskich kłopotach w zrozumieniu, że dziecko jest już dorosłe. "Mała Syrenka" w wykonaniu aktorów teatru "Kubuś" wzrusza, bawi i uczy.

Jak przystało na pierwszą po wakacjach premierę w Teatrze Lalki i Aktora „Kubuś”, musiała ona być niezwykła i wykonana z wielkim rozmachem. Tak też było. Tym razem najmłodsi widzowie mieli okazję zobaczyć piękną, choć bardzo tragiczną opowieść o syrence – Ariel, która pokochała księcia i dla tej miłości postanowiła poświęcić wszystko. Nawet swoje życie. Opowieść Hansa Christiana Andersena znają doskonale wszyscy i ci, którzy ją czytali, wiedzą, jak tragicznie dla syrenki kończy się miłość do śmiertelnika. Ariel z baśni Andersena zamienia się w morską pianę i tak kończy swój żywot. Opowieść, którą zaserwowali widzom aktorzy Teatru Lalki i Aktora „Kubuś” bardziej przypomina Disneyowską wersję baśni o małej syrence. Na jej końcu jest happy and, syrenka łączy się na zawsze ze swoim księciem i żyją długo i szczęśliwie.
Przełożenie baśni na deski teatru musiało być nie lada wyzwaniem, ponieważ niemal połowa akcji bajki toczy się pod wodą. Reżyser spektaklu Bogdan Nauka we współpracy ze scenografem Janem Zielińskim znaleźli idealne wyjście, za sprawą specjalnych akwariów. Pierwsza cienka ścianka szklanego pojemnika wypełniona wodą, dawała widzowi wrażenie, że piękne lalki, prowadzone przez świetnych aktorów naprawdę są trzymane w wodzie! Mała syrenka, jej nadopiekuńcza niania, siostry oraz król mórz Tryton przebywali w szklanych, pięknie przystrojonych morskimi roślinami akwariach, a odpowiednie światło, które było włączane w momencie, gdy postać miała wypowiadać swoją kwestię, dawały niezwykły efekt. Równie dobrze sceny zostały przygotowane nad powierzchnią morza. Statek, na którym przebywał książę i jego poddani, wyglądał tak jakby naprawdę unosił się na morskich falach. Na uwagę zasługują także piękne piosenki, dzięki którym spektakl przypominał trochę niezwykły musical.
Minusem, który odczuli zarówno rodzice, jak i dzieci był brak przerwy w trakcie trwania spektaklu. Antrakt pozwoliłby maluchom na chwilę ruchu i na napojenie spragnionych dzieciaków. Pod koniec spektaklu tylko nieliczni byli w stanie usiedzieć na miejscu i nie marudzić rodzicom do ucha.

Elżbieta Zemsta
Echo Dnia
19 września 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...