Szakale i żyrafki
"More Heart Core" - Teatr Porywacze Ciał - 16. Festiwal Teatrów A PARTJuż dawno nie miałam tak, że w czasie spektaklu marzyłam o tym, by się jak najszybciej skończył. Było głośno, duszno i niewygodnie.
Porywacze Ciał konsekwentnie nie nazywają tego, co robią teatrem. W ramach festiwalu A part też po prostu spotkali się z tymi, którzy mieli ochotę przyjść. Opowiedzieli pełną agresji historię o relacjach między ludźmi. Okazało się, że wszystko podszyte jest brutalnością i wulgaryzmem. Porywacze w pierwszej części wieczoru nie dają żadnych złudzeń co do tego, że spotkanie z drugim człowiekiem może być miłe. Katarzyna Pawłowska i Maciej Adamczyk mijają się na scenie, mówiąc: „Dzień dobry, do widzenia, do dupy”. Z naciskiem na „do dupy”.
„More heart core” jest wołaniem o „więcej serca w sercu”. Ale wołaniem poprzez demaskowanie obłudy. Tłumiona agresja prędzej czy później wybuchnie, a uśpiony szakal (symbol drzemiącego w nas zła) obudzi się z podwójną siłą. Niedomówienia, zakłamanie, brak zrozumienia między ludźmi może doprowadzić do tragedii. I to tragedii, od której nie będzie ratunku.
Potem następuje druga część spotkania z Porywaczami. Tym razem prowokują do pożegnania się ze swoim szakalem poprzez lepienie przyjaznej żyrafki i śpiewanie piosenek z dzieciństwa. Tym samym sala w Cogitaturze zamienia się w gabinet arteterapeutyczny. Czuję, że artyści ze mnie kpią i w ostatniej odsłonie po raz kolejny zmienią front.
I tak się dzieje. Rewelacyjna scena polowania uświadamia, że cokolwiek byśmy robili, nasze wysiłki są daremne. Metaforycznego szakala nie da się unicestwić. Mało tego – to on ostatecznie zabija żyrafki.
Dobrze, że jest Kasia Pawłowska i Maciek Adamczyk. Wprowadzają przynajmniej trochę zamieszania w polskim życiu teatralnym. Uwalniają nas od tego, do czego przyzwyczajają instytucjonalne teatry. Dla Porywaczy to, co niewygodne jest prawdziwe. A dla mnie niewygoda, którą czułam podczas „More heart core” okazała się gwarancją wysokiej jakości tego, w czym uczestniczyłam.