"Szalona Lokomotywa", szalony sukces!

"Szalona lokomotywa" - reż. Michał Zadara - Teatr Polski w Bydgoszczy

Rozwój techniki z jednej strony ułatwia ludziom życie, z drugiej im zagraża. Jeśli bowiem osiągnięcia technologiczne dostaną się w ręce omotanego jakąś chorą ideologią psychopaty lub żądnego wrażeń wariata, może dojść do straszliwych tragedii. W ciągu ostatnich kilkunastu lat mieliśmy na świecie niejeden tego przykład

Dlatego napisany w 1923 roku przez Witkacego dramat można uznać za wręcz wizjonerski. No i bardzo jak na owe czasy nowoczesny w formie. W didaskaliach autor nakazuje bowiem wykorzystanie na scenie kinematografu, wyświetlającego obrazy przesuwające się za oknami pociągu.

Współczesna realizacja, zgodnie z postępem techniki, idzie dalej. Po proscenium krąży miniaturowa kolejka, w której umieszczona jest kamera, przekazująca na żywo sceniczne zdarzenia. Kwestie podawane przez aktorów muszą być idealnie zsynchronizowane z rytmem zmieniających się obrazów. Taka konstrukcja wymaga od nich niebywałej dyscypliny i koncentracji. W inscenizacji wykorzystano to, by ów filozoficzno- groteskowy thriller pokazać w formie opery dramatycznej.

Fabuła jest prosta niczym libretto. Główni bohaterowie - maszynista i palacz, chcąc przeżyć coś wyjątkowego, niepowtarzalnego podejmują decyzję o porwaniu pociągu i doprowadzeniu do wielkiej katastrofy. Przypadkowo do akcji wplątują się ich kobiety. Jedna chce temu przeszkodzić, musi więc zginąć, druga zaraża się szaleńczym pomysłem i wraz z nimi realizuje obłędny plan. Kiedy pociąg nie zatrzymuje się na stacji, do kabiny wpada tłum, który próbuje zapobiec katastrofie. Bezskutecznie.

Dopóki porywacze układają plan zamachu widzowie odnoszą wrażenie, że są razem z nimi w kabinie. Widzą pociąg od wewnątrz. Sugerują to nie tylko przesuwające się na ekranie krajobrazy, ale i to że nie widać jeszcze kolejki. Od chwili zniwelowania wszelkich przeszkód mogących udaremnić plan, przydania maszynie szaleńczego tempa, a równocześnie odsłonięcia przed widownią miniaturowego pociągu, oglądamy sytuację już jakby z zewnątrz. Pędzącą ku zagładzie kolejkę obserwujemy teraz na ekranie. Kiedy dochodzi do katastrofy na scenie zapada mrok, a my, już na filmie nakręconym wcześniej na torach kolejowych oglądamy wstrząsające skutki wypadku. Teatr łączy się tu z filmem, z operą.

Niezwykle ważnym elementem tej inscenizacji jest muzyka, którą tworzą pianina preparowane i elektryczne. Dwie pianistki bezpośrednio uczestniczą również w spektaklu. Wygrywane przez nie krótkie dramatyczne frazy oparte na wysokich, przenikliwie brzmiących dźwiękach, odzwierciedlają stany emocjonalne porywaczy, podkreślają dramaturgię sytuacji, budują napięcie, narastający niepokój. Uderzając w pudło rezonansowe pianina artystki wydobywają zeń głuche, pozbawione emocji efekty akustyczne, kojarzące się z monotonną pracą lokomotywy. To znaki bezduszności maszyny.

Ale muzyka w tym spektaklu ma dwie warstwy. Drugą jest ścieżka dźwiękowa z nagranym ledwo słyszalnym szumem jadącego pociągu. Bardziej kojarzącego się z wiatrem, niż charakterystycznym stukotem kół. Trafia do podświadomości widzów, jakby zamykając go w środku pędzącej lokomotywy. Dopiero w przełomowym momencie, kiedy już wiadomo, że od tej sytuacji nie ma odwrotu, muzyka na żywo wypełnia się większą ilością niepokojących dźwięków, dysonansów. Chwilami brzmieniu pianin towarzyszy złowieszczy pomruk syreny strażackiej.

Wraz z biegnącą akcją muzyka wpisuje się coraz mocniej w przestrzeń sceniczną, staje się coraz bardziej obecna w zdarzeniach. Na ekranie pojawiają się nuty z podporządkowanymi im kwestiami aktorskimi. Spektakl powoli przeobraża się w operę dramatyczną, muzyka synchronizuje się z akcją. Wypowiadane przez aktorów słowa przybierają coraz bardziej wyrazistego rytmu. Ich kwestie przypominają krótkie arie operowe. Nabierają melodii. Muzyka definiuje emocje przerażonego tłumu. Jan Duszyński dźwiękami kojarzącymi się z napięciem psychicznym, przerażeniem, pracą maszyny organizuje w tym spektaklu całą przestrzeń brzmieniową.

Znakomicie w tej zabawie formą odnajdują się aktorzy. Wspaniałe kreację tworzą zwłaszcza Mateusz Łasowski jako Zygfryd Tengier, maszynista, Maciej Pesta - Mikołaj Wojtaszek, palacz, Karolina Adamczyk - Julia Tomasik, dziewczyna Mikołaja i Małgorzata Witkowska- Zofia Tengier. W epizodach świetnie prezentują się Magdalena Łaska, Jakub Ulewicz i Alicja Mozga.

To jedno z najciekawszych, także wizualnie ,przedstawień jakie w ostatnim czasie oglądałam. Z wspaniałą organizacją przestrzeni, bajeczną grą świateł, przepięknymi kostiumami.

Głęboki ukłon należy się też za pracę przy tym spektaklu zespołowi technicznemu.

Myślę, że i Witkacemu przedstawienie by się spodobało. Zwłaszcza, że niektóre postaci podkręcały sobie emocje białym proszkiem

Anita Nowak
Teatr dla Was
16 kwietnia 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...