Szarlotka w rajskim ogrodzie

"Nic nas tu nie trzyma" - reż. Marek Brand - Teatr Zielony Wiatrak

Widzom lubiącym starą angielską prozę z czystym sercem polecam tę inscenizację zapomnianego "Pamiętnika". Myślę, że lubiący nowocześniejsze teatralne obszary też świetnie będą się bawić w blokowiskowym teatrze.

Stara angielska klasyka

Kto dzisiaj czyta Marka Twaina? Myślę, że jest to bardzo ograniczone grono filologów, a głównie studentów, którzy mają jego lektury w kanonie do zaliczenia. Dlatego każdą próbę pochylenia się nad jego prozą trzeba uznać za pożyteczną. Jest to chyba zapomniany autor swoich czasów. W przeciwieństwie do Dickensa, który "Opowieścią wigilijną" zapewnił sobie nieśmiertelność w kulturze.

Czy "Pamiętnik Adama i Ewy" odczytany dzisiaj daje nam jakieś możliwości interpretacji? Czy współcześnie zostały jeszcze w tym tekście jakieś treści poruszające nas? Na te pytania próbowali odpowiedzieć twórcy spektaklu "Nic nas tu już nie trzyma".

Zderzenie z wielkim mitem

Historię Adama i Ewy w naszej kulturze zna chyba każdy wykształcony Europejczyk. Próba zmierzenia się z nią jest zawsze zadaniem trudnym i odważnym. Łatwo popaść w zbyt proste skróty banalizujące tę wielką opowieść. Zwłaszcza mając tekst Twaina jako podstawę.

Nowoczesny garnitur

Stwierdzenie, że w raju bohaterowie są nadzy, jest oczywiste. Aktorzy w przewrotny sposób pokazali swoją "nagość". Występują w czarnym kostiumie, co w języku symboli teatralnych oznacza przezroczystość. Zwyczajem jest, że wszystkie osoby współtworzące przedstawienie teatralne ubrane są na czarno. Chodzi o obsługę techniczną, inspicjenta, osoby zmieniające dekoracje. Czasami przyjmuje to groteskową formę, kiedy panowie w czarnych garniturach wchodzą na scenę i można odnieść wrażenie, że coś poważnego się wydarzyło. Skojarzenia z firmą pogrzebową albo ochroniarską nasuwa się samo.

W spektaklu "Nic nas tu już nie trzyma" ta konwencja sprawdza się do czasu kiedy Adam i Ewa zjadają jabłko. Jak zapewne wszyscy pamiętamy - odkrywają wówczas swoją nagość i w tym momencie spektaklu spodziewałem się zmiany kostiumu. Ich "nagość", czyli czarny kostium przestaje mieć sens.

Muzyka

Skomponowana przez Pawła Zagańczyka muzyka to mocny atut spektaklu. Jest charakterystyczna - przyciąga uwagę i pięknie komponuje się ze scenami, jakie oglądamy. Nie towarzyszy nam zbyt długo, a momentami odnosiłem wrażenie, że aktorzy nie pozwalają jej wybrzmieć. W jednej ze scen aktorka wręcz stara się grać z muzyką w tle. Mnie to uniemożliwiło skupienie się na tekście - złapałem się na tym, że zamiast jej słuchać, skoncentrowałem całą moją uwagę na muzyce. Następnym razem już wiedziałem, że muszę koncentrować się podwójnie ;-)

Myślę, że pozwolenie, żeby muzyka Zagana wybrzmiała do końca, nie przedłuży zbytnio spektaklu a może wpłynąć na lepszy jego odbiór. Zwłaszcza, że spektakl jest utrzymany w dobrym tempie i widz nie jest nim ani zmęczony ani znudzony.

Aktorstwo

Kolejny mocny atut to aktorstwo. W teatrze offowym byłby to pewnie zarzut. Ja cenię dobry warsztat aktorski, więc zachwyciły mnie obie role. W spektaklu świetnie gra poczciwego Adama, co powoduje, że całkiem inaczej go zobaczyłem. Świetny warsztat i dystans do siebie to cechy Branda, które zapamiętam po tym spektaklu.

Brawa należą się też Ewie, kreowanej przez Ewę Dziedzic. Przez cały spektakl dobrze prowadzi rolę. Jednak w kilku scenach nadmiar ekspresji trochę mnie drażnił. Chodzi mi przede wszystkim o scenę płaczu, która zagrana była zbyt teatralnie, w manierze teatru dziecięcego (może ulicznego?). Ta uwaga ma sens przy odbieraniu tego spektaklu jako tradycyjnego teatru - ja traktuję, że nie jest to off i dlatego nie obniżam poprzeczki moich ocen.

Druga scena, w której nie poczułem emocji Ewy, to scena zabitego syna. Oczywiście rozumiem koncepcję pierwowzoru, czyli "Pamiętnika Adama i Ewy" - Mark Twain nakazuje bohaterom dziwić się wszystkiemu, co im się przydarza. Jednak strata jest już wcześniej wpisana w ich doświadczenie i jakiś rodzaj refleksji na temat zabitego Abla byłby wskazany. Oczywiście kainowa zbrodnia może obyć się w tej konwencji bez refleksji.

Publiczność wykorzystana

W teatrze, w którym czuję się bezpiecznie widzowie są "niewidoczni" - nie wolno ich wykorzystywać ani dostrzegać. Ich rola powinna być zauważalna dopiero w czasie owacji (albo jej braku) po spektaklu. Oczywiście w przypadku komedii dopuszczalny jest wybuch śmiechu ;-) W spektaklu "Nic nas tu nie trzyma" publiczność jest wykorzystana co usprawiedliwia off, ale ja nie potrafię zrozumieć sensu tego zabiegu. Wbicie trzech haczyków w nieskazitelnie czarne ściany nie zniszczyłoby ich, a efekt byłby dużo lepszy. Widownia wykorzystana jako wieszak do bielizny to w moim przekonaniu przesada. Poza tym siedząc z tyłu czuję się pokrzywdzony: tetrowe pieluchy nie wisiały nad moją głową a nad innymi tak ;-)

Brak scenografii

W teatrze off-owym scenografia musi być umowna i minimalistyczna. W spektaklu "Nic nas tu nie trzyma" rolę taką pełni dom w formie namiotu. Pojawia się on dopiero na pewnym etapie.

Rekwizyty

Zapalniczka, sznurek i pieluchy starego typu to wszystkie rekwizyty. Dla mnie mało, ale w tym spektaklu wystarczyło. Dobrze użyty rekwizyt jest wyjątkowo cenny w spektaklach o ograniczonych środkach. Symbol ognia nie został wykorzystany w wystarczający sposób, oczekiwałbym większego akcentu z jego wykorzystaniem. W spektaklu ogranicza się jedynie do zapalniczki, a szkoda.

Choreografia

Właściwie powinienem napisać - ruch sceniczny, bo choreografii to w spektaklu "Nic nas tu nie trzyma" jest niewiele. Aktorzy świetnie wykorzystują całą przestrzeń sceny. Jeden element nie został dobrze zagrany albo można było zrobić to lepiej. Wyobraźcie sobie, że Ewa mówi: "Adam zatrzymuje się, odwraca, spogląda". Ile ruchów się po tej scenie spodziewacie - ja trzech: zatrzymania - odwrócenia (ze wzrokiem skierowanym w przypadkowe miejsce) - spojrzenia. Tymczasem w spektaklu jest trzy w jednym. Pewnie wynika to z tego, że grający Adama aktor i reżyser to jedna osoba - grając, nie zauważył korelacji tej sceny.

Nowoczesne, mimo że ramota

Tekst Twaina powstał ponad 100 lat temu. Od tego czasu w postrzeganiu stosunków męsko- damskich zmieniło się prawie wszystko. Sposób myślenia pisarza epoki wiktoriańskiej mocno różni się od tego, co myślą dzisiejsi pisarze. Jednak pewne prawdy można było zaobserwować już wówczas. Niektóre postawy (męskie) są chyba nadal aktualne. Zwłaszcza te, o których Twain mógł napisać otwartym tekstem, a do których współcześni mężczyźni boją się przyznać.

Widzom lubiącym starą angielską prozę z czystym sercem polecam tę inscenizację zapomnianego "Pamiętnika". Myślę, że lubiący nowocześniejsze teatralne obszary też świetnie będą się bawić w blokowiskowym teatrze.

Marek Baran
Gazeta Świętojańska
19 lutego 2018

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia