Szczęście... albo nie

"Totalnie szczęśliwi" - reż: Jacek Filipiak - Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi

Tradycyjnie do sąsiadki wpada się pożyczyć soli. Czemu jednak, zwłaszcza dla zadzieżgnięcia bliższej znajomości, nie zapukać z pytaniem, czy nie ma prezerwatywy? Może się zdarzyć, że ma i to do wyboru, do koloru. Wtedy dobrze jest pamiętać, że czarny wyszczupla...

Bohaterami sztuki Silke Hassler "Totalnie szczęśliwi", wystawionej na Scenie Kameralnej Teatru im. Jaracza, są Ona i On - piękni trzydziestoletni. Mają plany, przymierzają się do marzeń - a więc z widokami na przyszłość. Zapis tytułu wyróżniający cząstkę "nie" rozszyfrowuje sens i treść ich życia, a to, co może być szczęściem, pozostawia wieloznacznym.

Ona pracuje w sekstelefonie, "totalnie szczęśliwymi" czyniąc swoich rozmówców opowieściami o erotycznych doznaniach i fantazjach. Za chwilę, już dla siebie, pochyla się nad Szekspirem i recytuje rzewne miłosne frazy Julii.

On mieszka za ścianą i jest pisarzem, a raczej próbuje nim być. Na razie nie ma sukcesów.

Czy zainteresowała go spotkana na schodach dziewczyna, czy też niebanalne wejście z pytaniem o prezerwatywy to impuls mogący służyć literackim próbom?

Gra w poznawanie się będzie miała kolejne odsłony. Pokaże, jak są samotni, jak nie radzą sobie w kontaktach z ludźmi. Nie wiedzą, co to przyjaźń czy miłość, choć tęsknią do prawdziwej bliskości. Jej stwierdzenie, że "nic nie jest tak uczciwe, jak seks przez telefon" staje się mottem do tego, co się między nimi dzieje.

Gra pozorów jest sposobem na zaznaczenie swojej obecności (on za ścianą puszcza na pełny regulator jęki z pornofilmu udając ostre własne doznania).

Za chwilę będą mówić o sobie kierując na twarz kamerę. On odkrywa swoje tęsknoty i odbija się (od nich?) upadając na trampolinę.

Jest śmiesznie i ponuro. Reżyser Jacek Filipiak (postawił na tekst i aktorów) w groteskowo-komediową formę ubiera kolejne przymiarki bohaterów do bycia szczęśliwym. Mają tak wiele i prawie nic...

Synonimem słowa "totalnie" jestzarowno "krańcowo" jak i "nadzwyczajnie". Czy splotą jedno z drugim, dając sobie szanse? Finał to zapowiada, dodając gwarancję na pół roku. "Być szczęśliwym - tego trzeba się uczyć" głosił starożytny tragik Eurypides.

Jej i jemu twarz, urodę oraz aktorski talent dali Ewa Audykowska-Wiśniewska i Kamil Maćkowiak. Ona liryczna, refleksyjna, czasem nazbyt dramatyczna. On zabawny, dociekliwy, przekonująco konfabuluje i odsłania stan swojej duszy. Pokoleniowe wyznania rozłożone na serię zachowań i gadżetów mają mocno określonych adresatów. Nic nie stracą poddając się tej konfrontacji.

Renata Sas
Express Ilustrowany
10 stycznia 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia