Szczęśliwa trzynastka

koncert dla Piotra Skrzyneckiego

Blisko czterogodzinny sobotni koncert dla Piotra Skrzyneckiego - w wypełnionej po brzegi Operze Krakowskiej - był bez wątpienia jednym z najlepszych występów piwnicznych ostatnich lat.

Zakończyła go długotrwała owacja na stojąco, podczas której - już przy zapalonych światłach na widowni i wygaszonej scenie - artyści przypomnieli słynny piwniczny hymn "Przychodzimy, odchodzimy". A potem Marek Pacuła zaprosił wszystkich do Piwnicy na dalsze świętowanie, bo tam alkohol tańszy i atmosfera weselsza. 

Ten koncert był inny od dotychczasowych urodzinowych występów. Poza nielicznymi wyjątkami nie przypominano w nim wielu starych, klasycznych piwnicznych numerów, a zdominowały go utwory premierowe, choć znalazły się także tzw. powtórne premiery, jak choćby świetna piosenka Zbigniewa Raja sprzed 30 lat, po której wysłuchaniu Skrzynecki przyjął go do swego zespołu, ale której Raj nigdy w Piwnicy nie zaśpiewał. Rewelacyjna okazała się nowa piosenka Mikiego Obłońskiego "Serduszko", którą mu - jak stwierdził Pacuła - obiecał napisać Zygmunt Konieczny przed 17 laty, i słowa dotrzymał. 

Nowymi udanymi utworami błysnęli Ola Maurer, Tamara Kalinowskia, Anna Szałapak czy Jan Nowicki śpiewnie opowiadający o urokach placu Pigalle. Świetnie zaprezentowała się Ewa Wnukowa, Dorota Ślęzak, Rafał Jędrzejczyk czy piwniczny weteran Mieczysław Święcicki, któremu akompaniował - spłacający pewno jeszcze dawne długi - Zygmunt Konieczny. To właśnie Święcicki przyprowadził go kiedyś do Piwnicy, wcześniej sprawami muzycznymi w krakowskim kabarecie zajmował się... Krzysztof Litwin. 

Z dużym aplauzem przyjęta została nowa ballada Leszka Wójtowicza zatytułowana "Rocznica", gorzko komentująca niedawny jubileusz zwycięstwa nad komuną, po przebiegu którego przegrani przewracają się pewno w grobach z radości i dzikiej satysfakcji. W doraźnej, ale - jak się okazuje - jakże ponadczasowej publicystyce dobrze sekundowali mu Czesław Wojtala w monologu o jąderku sztuki i Krzysztof Janicki podający aktualny serwis informacyjny (w sondzie "Czy Wałęsa to Bolek" pewien wędkarz odpowiedział: "Byłem z Bolkiem na rybach, ale nie wiedziałem, że to Wałęsa"). 

Urodzinowy koncert Skrzyneckiego odbył się w operze. Nie zapomniał o tym Jacek Wójcicki, który przygotował słynną włoską pieśń "Santa Lucia", imponujący możliwościami wokalnymi oraz znakomicie bawiący się własnym głosem Marek Bałata czy znany artysta operowy Przemysław Firek w eksperymentalnej instalacji wokalnej "Ja choczu byt\' żenszcziną", w której towarzyszyli mu na fortepianach z kilofami w ręku Jan Kanty Pawluśkiewicz i Grzegorz Turnau. W ogóle duety pianistyczne były lejtmotywem sobotniego koncertu: Konrad Mastyło grał z Piotrem Walewski, Andrzej Nowak z Adrianem Konarskim, natomiast Beata Rybotycka z Jackiem Wójcickim - w duecie wokalnym - brawurowo wyśpiewali dzieje namiętnego romansu Poli Negri z hrabią Eugeniuszem Dąmbskim. 

To był już 13. urodzinowy koncert dla Piotra Skrzyneckiego bez jego fizycznej obecności. Gdyby żył, skończyłby w sobotę 79 lat. Szczególnie przejmująco wypadła - dedykowana mu oraz zmarłej w ubiegłym roku Halinie Wyrodek - "Koniugacja" Haliny Wyrodek do muzyki Stanisława Radwana zaśpiewana przez Beatę Czarnecką: 

"Minąłeś 
minęłam 
już nas nie ma 
a ten szum wyżej 
to wiatr 
on tak będzie jeszcze wieczność wiał 
nad nami 
nad wodą 
nad ziemią".

Jerzy Armata
Gazeta Wyborcza Kraków
15 września 2009
Portrety
Joanna Guze

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia