Szczypta déjà vu

"Casting III" – reż. Wojciech Romańczyk – Lubuski Teatr w Zielonej Górze

Światła – skierowane na charyzmatycznego prowadzącego. Kamera – ukazująca życie gościa telewizyjnego programu. Akcja – pora zacząć talk-show, w którym obnażone zostają najskrytsze tajemnice Pana Piotra.

Cóż to za sekrety zostaną ujawnione za sprawą Prowadzącego (Aleksander Stasiewicz)? Jaki mrok skrywa się za kotarą razem z Panem Piotrem (Radosław Walenda)? Takie pytania rodzą się w mojej głowie po pierwszych chwilach spędzonych w objęciach fotela Lubuskiego Teatru w Zielonej Górze podczas spektaklu "Casting III" w reżyserii Wojciecha Romańczyka.

Pośród chaotycznej i nieuporządkowanej z pozoru scenografii (autorstwa Adama Łuckiego) przypominającej plac budowy, takiej samej, jak podczas "Castingu I" bryluje czerwonowłosy Prowadzący.

Z pomocą znajdującego się na środku sceny ogromnego ekranu i przygotowanych materiałów wideo stara się przybliżyć postać Pana Piotra. Niczym malarz nakreśla kontury tego człowieka. Kolorowe są już nie tylko stroje. Barw nabiera także gość talk show, który dotychczas krył się za białym parawanem. Poprzez wypowiedzi partnerki, czy kolegów z pracy zaczynam widzieć go wyraźniej.

Tematem, który stanowi dominantę podczas "Castingu III" ponownie jest uzależnienie. Zmienna jest tylko substancja, której pragnie Pan Piotr w tej odsłonie. Mężczyzna podczas wywiadu z szalonym Prowadzącym uzewnętrznia się i snuje swoją opowieść. Chwyta widza za rękę i pozwala wyruszyć z nim w podróż po jego drodze ku destrukcji. Docierając wspólnie na koniec tej trasy stajemy wraz z Panem Piotrem przed współczesnym bogiem, tak łatwo dostępnym dla każdego z nas. To on wydaje osąd o życiu i przyszłości każdego człowieka.

Mimo niezwykle ważnej tematyki, która została poruszona w tym spektaklu czuję jednak pewien niedosyt. Mam nieodparte wrażenie, jak gdyby "Casting III" został stworzony na bazie znanego już z pierwszej części sztuki formatu. Dostrzegam schemat: prowadzący zapowiada gościa. Następują reklamy - wizualizacje pojawiające się na ekranie są wręcz identyczne, jak te które widziałam podczas „Castingu I". Następnie łudząco podobne do pierwszej części wypowiedzi partnerki Piotra i bliźniacze wypowiedzi kolegów z pracy. Brakowało mi powiewu świeżości i większej indywidualizacji spektaklu pod konkretnego gościa. Czułam, jakby ktoś miał przepis na spektakl i jednym z etapów było "dodaj szczyptę déjà vu".

Jeżeli ktoś nie widział przedtem „Castingu I" to z pewnością warto zobaczyć ten spektakl. Natomiast w moim mniemaniu widzowie, którzy mieli już okazję delektować się tą sztuką nie zaspokoją swojego głodu na doświadczenie czegoś nowego.

Natalia Sztegner
Dziennik Teatralny Zielona Góra
31 grudnia 2024

Książka tygodnia

Małe cnoty
Wydawnictwo Filtry w Warszawie
Natalia Ginzburg

Trailer tygodnia