Szekspir przewidział feminizm

"Wszystko dobre, co się dobrze kończy" - Teatr Śląski w Katowicach

"Wszystko dobre, co się dobrze kończy" zapowiadało się jako najlepsze przedstawienie sezonu i najbardziej prowokująca komedia, jaką Teatr Śląski wystawił od lat. Czy inscenizacja Tadeusza Bradeckiego spełniła te oczekiwania?

Dyrektor artystyczny Teatru Śląskiego zapowiadał, że idzie za ciosem i po sukcesie "Poskromienia złośnicy" proponuje kolejną porcję szekspirowskiej rozrywki. Jego inscenizacja "Wszystko dobre, co się dobrze kończy" mogła być odważnym skokiem w stronę teatru prowokacyjnego. Ten mało popularny tekst Szekspira czekał chyba na XXI wiek, dawno bowiem nie słyszałam ze sceny tam mocnych i współczesnych słów, choć Bradecki nie dodał Szekspirowi ani jednego wersu. Mogło by się obyć bez sztucznych scenograficznych kwiatków i eklektycznych kostiumów - "Wszystko dobre..." to przede wszystkim komedia na słowa, pod którymi kryje się niepoprawna kpina z czasów i obyczajów.

Nie pierwszy raz zresztą Szekspir pod płaszczykiem nieco baśniowych historii opowiada o najstraszniejszych ludzkich cechach. To przecież on w "Kupcu Weneckim" rozpisał rasizm i nietolerancję na pięć aktów. We "Wszystko dobre..." chodzi o inne kupowanie i sprzedawanie. Już w pierwszej scenie Parolles bez ogródek wyjaśni Helenie, że zachowanie cnoty nie jest zbyt cenne w czasach, gdy najlepszym towarem było, jest i będzie ciało. A towarem tym władali i będą władać mężczyźni. Tylko że Helena postanawia rozporządzać swoim cnotliwym ciałem według własnych upodobań. Czy Szekspir przewidział XX-wieczny ruch feministyczny? Pewnie nie, ale bez wątpienia dziś na scenie jego tekst jest punktem wyjścia do rozmowy o równouprawnieniu, patriarchacie i seksizmie.

Dlatego oczekiwałam przedstawienia drapieżnego. Taka jest też główna bohaterka Szekspirowskiej komedii. Helenę gra Agnieszka Radzikowska, która od września na stałe wchodzi do zespołu Teatru Śląskiego. Po tytułowej roli w "Iwonie, księżniczce Burgunda" Radzikowska w pełni ujawnia swój sceniczny temperament. Jej popis zaczyna się od sceny, gdy w zamian za uzdrowienie króla może wybrać sobie męża. Mimo że to nisko urodzona i niezamożna kobieta, ma w sobie więcej dumy i odwagi niż każdy z zaprawionych w żołnierce mężczyzn na królewskim dworze. Upokorzona i zraniona (kocha bez pamięci hrabiego Bertrama, ten jednak nawet jako przeznaczony jej mąż nią wzgardza) rozpoczyna bezkompromisową walkę o miłość. Szekspir przewrotnie zamienia kulturowe role i Bertramowi każe czuć to, co było codziennością niejednej młodej kobiety, którą korzystnie wydano za niechcianego mężczyznę.

Szkoda, że w większości konsekwentnym rolom Radzikowskiej i Michała Rolnickiego (hrabia Bertram) nie towarzyszy równie spójna reszta. Bradecki w pierwszym akcie tak prowadzi akcję, że otrzymujemy sprzeczne sygnały i zostawia nas z wieloma zagadkami (dlaczego mężczyźni boją się Heleny? Czy matka hrabiego popiera, czy sprzeciwia się jego małżeństwu?). Reżyser chciał, by publiczność śmiała się od pierwszych chwil, tak jak na "Poskromieniu złośnicy", ale we "Wszystko dobre..." tego samego efektu uzyskać się nie da. Publiczność znajduje w tym tekście mniej farsowego dowcipu, a więcej gorzkiego sarkazmu. Bradecki nie ułatwia im odbioru, mieszając powagę (melodramatyczne rozważania Violetty Smolińskiej) z ironią (farsowy Andrzej Dopierała i doskonały w komediowym emploi Andrzej Warcaba).

To mogło być najlepsze przedstawienie sezonu i najbardziej prowokująca komedia, jaką Teatr Śląski miał na afiszu od lat. Była szansa na kolejki młodych ludzi do kas, którzy długo po spektaklu dyskutowaliby o sensie miłości w czasach handlowania ciałem, chcianych i niechcianych ciąż i równouprawnienia w walce o władzę nad partnerem. Były szanse i potencjał na coś wyjątkowego. Ostatecznie na afiszu zostaje komedia, której koniec, wbrew temu, co napisał Szekspir, nie jest taki dobry.

Aleksandra Czapla-Oslislo
Gazeta Wyborcza Katowice
19 czerwca 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...