Szekspir w (poważnym) kryzysie

14. Międzynarodowy Festiwal Szekspirowski

Skończyły się pokazy spektakli, biorących udział w konkursie polskich inscenizacji szekspirowskich o Złotego Yoricka. Wszystkie cztery pokazy były próbą uwspółcześnienia utworów Williama Szekspira, prezentowały teksty tego dramatopisarza w nowym, często zaskakującym świetle. Niestety, trudno wskazać propozycję, która zasługuje na główną nagrodę

Podczas XIV edycji Festiwalu Szekspirowskiego organizatorzy zdecydowali się całkowicie zmienić formułę konkursu. Dotychczas trójmiejska publiczność oglądała nagrodzone i wyróżnione w konkursie produkcje. Tym razem finał konkursu o Złotego Yoricka, liczący cztery zakwalifikowane do decydującego etapu spektakle, odbywa się na festiwalu, na oczach publiczności.

Konkurs i cały festiwal zainaugurowała propozycja Wrocławskiego Teatru Współczesnego - "Król Lear" w reżyserii Litwina Cezariusa Graužinisa. To kuriozalne widowisko łączy tradycje teatru litewskiego (głównie Eimuntasa Nekrošiusa), efekty obcości rodem z teatru Bertolta Brechta, nieudany komiks, a nawet mniej lub bardziej świadome nawiązania do teatru śmierci Tadeusza Kantora. To groteskowe, anachroniczne i zupełnie nieudane przedstawienie oparte jest jednak na ciekawym pomyśle, aby historię Leara opowiedzieć z perspektywy królewskiego Błazna - animatora Szekspirowskiego świata. Szybko okazuje się, że na takie rozwiązanie inscenizacyjnie zwyczajnie brakuje tekstu w samym "Królu Learze", więc bardzo konserwatywna wrocławska inscenizacja pogrąża się w chaosie.

W opolskim "Co chcecie albo Wieczór Trzech Króli" Michał Borczuch brakujące mu kwestie i komentarze do tekstu Szekspira dopisuje. Reżyser traktuje swój spektakl jak gigantyczny worek na swoje pomysły, spośród których niektóre rażą dosłownością (homoseksualna relacja Antonia i Sebastiana zaznaczona głębokim pocałunkiem już na początku przedstawienia) inne zaskakują ożywiając widowisko - intrygująca swoją francuską wymową Maria a raczej Mery w wykonaniu Beaty Wnęk-Malec czy świetny Błazen Ewy Wyszomirskiej, przypominającej emerytowaną kurtyzanę.

Borczuch niekiedy pozawala wybrzmieć słowom Szekspira, by po chwili efektownymi lub efekciarskimi zabiegami zwrócić uwagę w inną stronę. Opolski "Wieczór Trzech Króli" to też kilka popisów aktorskich, ze świetnym monologiem zakochanego Malwolia (Andrzej Jakubczyk) i precyzyjną w słowach i gestach Judytą Paradzińską jako Oliwia na czele. Spektakl prowadzony śladem popularnej w młodym teatrze tematyki gender, wyraźnie zainspirowany został teatrem Krzysztofa Warlikowskiego (zwłaszcza jego "Burzą"), jednak reżyser wykorzystuje zapożyczone pomysły do budowania własnego języka teatralnego, wykorzystującego pastisz, groteskę i siłę wypowiadanego tekstu.

Gdyby "Co chcecie..." skrócić o pół godziny i oczyścić z wielu chybionych zabiegów formalnych (niepotrzebne wykorzystanie kamery wideo, radykalnie antykościelny wymiar spektaklu, z dewastacją gipsowych figurek Maryi), to spektakl Teatru im. Kochanowskiego w Opolu można by potraktować jako ciekawą, odważną i naprawdę udaną inscenizację Szekspira. Chociaż i tak jest to zdecydowanie najlepszy spektakl z tych, jakie zaproszono do Trójmiasta w ramach konkursu o Złotego Yoricka.

Pozostałe dwa spektakle można podsumować stwierdzeniem, że się odbyły. Spektakl "Ja, Hamlet" Teatru im. Bogusławskiego w Kaliszu zdominowany został przez mniej lub bardziej nieudolne powtarzanie zabiegów, które reżyser Marek Kalita podpatrzył u swojego mistrza - Krzysztofa Warlikowskiego (Kalita jest aktorem Nowego Teatru tego reżysera, pracuje z nim przeszło dekadę). Znajdziemy tu punktowe oświetlenie, próby poetyckiego składania scen, nieśpieszne tempo i scenografię inspirowaną teatrem Warlikowskiego, jednak przeniesionych wprost i utopionych w chaosie znaczeniowym i bałaganie inscenizacyjnym (akcja przeniesiona do "pałacu" premiera państwa, kończy się w strojach z epoki Szekspira). Czarę goryczy dopełnia fatalne aktorstwo zespołu teatru z Kalisza.

"Sen nocy letniej" Teatru Polskiego we Wrocławiu powinien się nazywać "Seks nocy letniej". W kluczu seksualno-erotycznym zamyka się niemal komplet pomysłów duetu Monika Pęcikiewicz - Bartosz Frąckowiak. Pęcikiewicz w oczywisty i jak na nią naiwny sposób manifestuje upodrzędnioną rolę kobiet w męskocentrycznym świecie. Kobiety są zniewalane, wykorzystywane i splugawione przez mężczyzn - reżyserka nie poddaje tej kwestii pod rozwagę, po prostu wykłada ją w wyjątkowo dosłowny sposób. Dodatkowym "smaczkiem" są relacje osobiste pomiędzy aktorami, które stanowią podstawę do budowania opozycji między bohaterami. Jedynie wtedy, gdy widzimy rzemieślników przygotowujących przedstawienie o Priamie i Tyzbe (Michał Opaliński, Rafał Kronenberger, Adam Szczyszczaj) gdzieś po głowie błąka się myśl, że to jednak Szekspir.

Łukasz Rudziński
www. trojmiasto.pl
7 sierpnia 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...