Szlachta w barze

szkic o inscenizacjach Laco Adamika

Laco Adamik zrywa z narodową tradycją. W sobotę w Operze Narodowej premiera "Verbum nobile".

- Jestem cudzoziemcem, a stałem się specjalistą od polskich dzieł - mówi Laco Adamik. 

- Dyrektorzy teatrów szukają realizatorów i najczęściej pada na mnie. Zresztą w mojej działalności operowej wiele rzeczy wydarzyło się przypadkowo. 

Adamik jest Słowakiem, z wykształcenia reżyserem filmowo-telewizyjnym, po bardzo dobrej, jak podkreśla, akademii w Pradze. W latach 70. znalazł się w Polsce. - Zacząłem robić muzyczne widowiska w telewizji - mówi. 

- Pewnego dnia dostałem ofertę wyreżyserowania w zastępstwie "Cyganerii" w Łodzi i powolutku zostałem przy operze, zwłaszcza że teatr telewizyjny praktycznie obecnie nie istnieje. 

Zamiłowania wyniósł z domu (ojciec był organistą i nauczycielem muzyki w wiejskiej szkole), ale do opery wybrał się, gdy był już dorosły. Wśród pierwszych spektakli, jakie obejrzał, nie znalazły się "Straszny dwór" ani "Halka", na które w Polsce zagania się szkolne wycieczki. 

"Halkę" wystawił w 2005 r. w Operze Wrocławskiej bez szlacheckich kontuszy i ludowych strojów, bez mazura i góralskich tańców. Wywołał burzę, Maria Fołtyn niemal zemdlała i odmówiła obejrzenia drugiej części spektaklu. - Inni widzowie mówili mi jednak, że nareszcie zrozumieli, o co naprawdę chodzi w tym dramacie - odpowiada reżyser.

Odwagę pójścia wbrew tradycji tłumaczy następująco: - Cudzoziemiec potrafi spojrzeć na nią inaczej. Dla mnie kostium staropolski jest egzotyczny. Nie jestem obciążony jak Polacy, dla których sarmacki kontusz to przypomnienie pięknych kart z historii, ale także strój szlachecki, który opłacony przez władców obcych państw zrywa sejm, krzycząc liberum veto. 

Laco Adamik nie chce tworzyć patriotycznych widowisk ani dokonywać bolesnych rozrachunków. Dlatego staropolski obrazek, jakim jest "Verbum nobile" Moniuszki, postanowił przenieść w inne czasy. 

- Ostatnią epoką, w której tytułowe szlacheckie słowo honoru miało wagę, była II Rzeczpospolita - mówi Laco Adamik. 

- Ziemiaństwo odgrywało wówczas ważną rolę. Moi bohaterowie nie są szlachcicami, jeden z nich to restaurator, drugi jest przedsiębiorcą, ale obaj szanują dawny kodeks honorowy. Tradycja trwa, jednak niebawem, w PRL, całkowicie zniknie. 

- Dziś słowo się zdewaluowało - dodaje. - Nie ma obowiązku, by wypełnić to, co się obiecało. W polityce byłoby to wręcz śmieszne. Nieważne, kto i co powiedział, wszyscy liczą, że za moment i tak nikt o tym nie będzie pamiętał. 

Akcję "Verbum nobile" rozegra w lokalu przypominającym bar lub słynną w międzywojniu warszawską restaurację Adria. - W tym utworze jest przede wszystkim komediowa intryga, która mogłaby zaistnieć w każdej kulturze i w dowolnym czasie - mówi. - A sama anegdota pozbawiona staropolskości może się okazać bardziej żywa. 

O przygotowaniu premiery też zadecydował przypadek. W Operze Narodowej miał wystawić "Hrabinę" Moniuszki, ale zamiast niej nowa dyrekcja zaproponowała Adamikowi wieczór zatytułowany "Dwa słowa". Obok "Verbum nobile" znajdzie się w nim skomponowana pół wieku temu jednoaktówka "Przysięga" Aleksandra Tansmana. To także opowieść o honorze, choć inna pod względem dramaturgicznym. 

Marzeniem Laco Adamika jest inscenizacja "Strasznego dworu". - Chciałbym go wreszcie pozbawić hurrapatriotyzmu - mówi. - Będę jednak o tym myśleć, gdy teatr zapewni mi artystyczną wolność. 

Niebawem wystawi "Straszny dwór" w Operze Wrocławskiej, ale zgodził się wykorzystać kostiumy z dawnej inscenizacji. 

- Wprowadzę kilka innowacji, sielankowe obrazy przełamię doświadczeniem wojennym bohaterów, ale to są drobiazgi. 

"Straszny dwór" bez kontusza to więc dopiero przyszłość. 

Skandalizujące inscenizacje 

HALKA Theater Oberhausen, 1990 reż. Fritzdieter Gerhards 

Spektakl przeniósł "Halkę" w czas rodzącego się kapitalizmu i buntów społecznych. Reżyser zrezygnował z polskich realiów. Jontek stał się proletariackim działaczem, szlachta przypominała arystokrację, którą niebawem zmiecie ze sceny wiatr historii. W finale Halka nie popełniała samobójstwa, lecz stawała na czele zbuntowanych mas. 

STRASZNY DWÓR Opera Narodowa, 1998 reż. Andrzej Żuławski 

Zamiast malowniczych sarmackich obrazków reżyser przedstawił Polskę leczącą rany po upadku powstania styczniowego. Inspirował się rysunkami Grottgera oraz całą naszą martyrologią (w jednej ze scen pojawiał się też wizerunek Piłsudskiego). Miecznik prowadził podejrzane interesy z Żydem lichwiarzem, Zbigniew stracił wzrok w walkach. "Brakowało tylko, aby Stefan zsikał się na publiczność" - pisał po premierze Jerzy Waldorff. 

HALKA Opera Wrocławska, 2005 reż. Laco Adamik 

Ascetyczny spektakl, w którym dominowały dwa kolory: biel świata bogatych oraz czerń biedoty. Reżyser nie przeniósł tej historii wprost do współczesności, ale zasugerował wyraźnie, iż rozgrywa się w czasach bliższych widzowi. W narodowym dziele dostrzegł uniwersalny melodramat mogący się rozgrywać w każdej epoce. Choreografka Irina Mazur z Ukrainy mazura zastąpiła nowoczesnym tańcem.

Jacek Marczyński
Rzeczpospolita
13 lutego 2009
Portrety
Laco Adamik

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia