Szmaragdowy balonik

"Czarnoksiężnik z Krainy Oz" - reż. Jarosław Kilian - Teatr im. J. Słowackiego w Krakowie

Próba zmierzenia się z kultowym „Czarnoksiężnikiem z krainy Oz" ze zjawiskową Judy Garland wydawała się karkołomna. Sztandarowa produkcja MGM już tak ukształtowała wyobrażenie o książce dla dzieci Lymana Franka Bauma, że późniejsze próby adaptacji kończyły się porażką – jak choćby niedawny film „Oz Wielki i Potężny". Film Sama Raimiego pokazuje jak przetransponować utwór dla dzieci na dzieło satysfakcjonujące także dla dorosłych. Jarosławowi Kilianowi udała się ta sztuka.

Wydaje się, że źródłem sukcesu jest cofnięcie się do pierwowzoru literackiego, „renowacja" spojrzenia na utwór Bauma. Kilian pamięta o filmie –czemu daje wyraz chociażby w scenie spotkania Dorotki i Stracha Na Wróble, w której Ptaki na polu gwiżdżą „SomewhereOver the Rainbow" – jednak oczyszcza swoją wyobraźnię. Dlatego opowieść o Dorotce, która zostaje porwana przez tornado z Kansas do magicznej krainy Oz, poznaje przyjaciół – Stracha Na Wróble, Blaszanego Drwala i Lwa – i razem z nimi wyrusza na poszukiwanie czarnoksiężnika, by pomógł im spełnić marzenia, znajduje odzwierciedlenie w scenografii autorstwa Julii Skrzyneckiej. Barwne i niezwykle efektowne, a zarazem uproszczone elementy tła wydają się umowne. Poruszające się między nimi postacie przypominają sposób czytania powieści, kiedy to, co się czyta, przenosi się jednocześnie na proste wyobrażenia wizualne. Umowność rozwiązań scenograficznych jest pełna uroku – zresztą psa Toto zastępuje czarna pacynka, skok z balkonu do bocznej loży to w rzeczywistości skokowy ruch światła reflektora, a do Szmaragdowego Grodu wchodzi się, zakładając zielone okulary.

Reżyser bawi się różnymi środkami teatralnymi, w rozmaity sposób angażując widownię. Istotne, że żółty trakt przebiega między fotelami – to na nim refrenicznie powraca motyw podróży, któremu towarzyszy piosenka o Ozie z muzyką skomponowaną przez Grzegorza Turnaua. Dzieci – i nie tylko! – szybko zaczynają śpiewać z bohaterami, potem pomagają wyciągnąć Lwa z makowego pola, a kiedy pod koniec Dorotka prawie zapomina zabrać ze sobą pieska, krzyczą, że zostawiła Toto. Pomysłowe są również sposoby animacji spektaklu – zwłaszcza teatr cieni, kiedy bohaterowie bronią się przed skrzydlatymi małpami. Przy czym Kilian puszcza oczko do widowni – to wszystko jest cyrk, cyrk Franka Bauma, cyrk Oza i cyrk samego reżysera. Ten motyw zostaje nawet stematyzowany, kiedy Dorotka zostaje przecinana przez złą Czarownicę z Zachodu w skrzyni znanej z aren cyrkowych i pokazów prestidigitatorów, ale przede wszystkim jest to temat znany z utworu literackiego – Oz okazuje się kuglarzem i ostatecznie to nie magia, a małe sztuczki pozwalają odkryć bohaterom przymioty, których tak pragnęli.

Ta umowność dla dzieci jest może transparentna, ale rozpoczyna grę z widzem dorosłym. Zwłaszcza przez serię odniesień intertekstualnych. Mimo że Kilian zrezygnował z dosłownych cytatów z filmowego „Czarnoksiężnika...", zaznaczył medium, w którym szczególnie utrwalił się tekst Bauma – znany zresztą bardziej z ekranizacji z 1939 roku niż w oryginale. Wątpliwe jest, że młodszy widz rozpozna pochodzenie tekstów „Kobieta mnie bije!" czy „Zastałem Jolkę?", choć już mniejszy problem będzie miał prawdopodobnie z logiem MGM, którym staje się w finale pewniejszy siebie Lew (inna sprawa, że to ta wytwórnia wyprodukowała „Czarnoksiężnika..." z Garland w roli głównej). Słowa Oza o „wspaniałych mężczyznach w ich szalejących balonach" odnosi się do tytułu filmu KenaAnnakina z 1969 roku („Ci wspaniali młodzieńcy w swych szalejących gruchotach"). Z koleizielony balonik unoszący się nad widownią po tym, kiedy Oz wzniósł się do góry swym szmaragdowym balonem, jest czytelnym cytatem z „Czerwonego balonika" Alberta Lamorisse'a, filmu, który również opisuje świat dziecięcej wyobraźni i wrażliwości. Gra z dorosłym widzem ma jedna zwykle charakter komediowy – czy to przez odwołania to całkowicie oderwanych od kontekstu dzieł literatury polskiej („Stepy akermańskie" czy „Rozdziobią nas kruki, wrony..."), czy przez gry słowne i odwołania do pojęć i zjawisk znanych ze świata pozateatralnego – Czarownica z Zachodu „przeklina" po niemiecku, rzucając nienawistnie niewinne słowa, a kiedy rozpuszcza się pod wpływem wody, zostają po niej tylko kalosze, które Strach Na Wróble określa jako „corpusdelicti".

Para wcielająca się w dwie wymienione wyżej postacie – Lidia Bogaczówna i Błażej Wójcik – była najjaśniejszymi punktami tego spektaklu, choć ciężko wskazywać na lepsze i gorsze elementy. „Czarnoksiężnik z krainy Oz" to dopięte na ostatni guzik przedstawienie. Przypomina trochę pozytywkę – powtarzalny rytm i znana historia/melodia, ale za to z jakim urokiem! Kiedy opada kurtyna Siemiradzkiego, dziw bierze, że znajdujemy się jednak w Teatrze Słowackiego.

Marta Stańczyk
Dziennik Teatralny Kraków
2 stycznia 2014
Portrety
Jarosław Kilian

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia