Szopka noworoczna

"Umarła kasta" - reż. Iwona Jera - Teatr Nowy w Krakowie

W XXI wieku w ławkach szkolnych siedzą przyszli politycy - to grupa rządzących zajmuje najlepsze miejsca. W tylnych rzędach gnieździ się szara masa , czyli ludzie bez szansy na zaistnienie w medialnym, politycznym świecie, ale za to z marzeniami o spokojnym, miłym życiu. Widownia to natomiast obywatele i obywatelki pozbawieni prawa głosu, nawet nie uczniowie, ale zwykli obserwatorzy. Lekcję poprowadzi nie kto inny, jak ekstrawagancki woźny, odpowiedzialny za sprawiedliwe rozdzielanie władzy i obowiązków.

Spektakl zaczyna się już w foyer, kiedy woźny jasno wyznacza reguły gry, a obywatele i obywatelki są zmuszeni się im podporządkować. Sprzeciw tutaj nie istnieje. Scenografia jest minimalistyczna - składa się z plakatów teatralnych "Umarłej Kasty ", metalowej konstrukcji, która znajduje się w tyle sceny, i drewnianej ławki. Na tylnej ścianie zamontowany został ekran, przez cały czas trwania przedstawienia można obserwować na nim zagadkowego chłopca, który tylko od czasu do czasu spogląda w kamerę. Ta minimalistyczna scenografia, utrzymana w czarno-białych barwach, może zostać powiązana z estetyką teatralną Tadeusza Kantora. Szczególnie trudno nie uciec od tych skojarzeń w początkowych scenach przedstawienia - aktorzy powtarzają poszczególne czynności, które nakładają się na siebie. Jest to zdecydowanie bardziej wyraziste i interesujące niż bezpośredni ukłon w stronę twórcy, który pojawia się na samym końcu spektaklu, zupełnie zresztą niepotrzebnie.

Szóstka polityków, ubranych w czarne stroje, to groteskowa wizja władzy panującej w Polsce. Odwołania są dosyć bezpośrednie - już w pierwszej scenie mężczyzna wyrzuca z siebie zlepek różnych cytatów, które połączone w jedną całość są tylko nic nie znaczącym bełkotem, nawet "wpłynąłem na suchego przestwór oceanu" traci wszelki sens. Jest jak w Polsce - wszyscy mówią, nikt nie wie, o co chodzi, nikt nie słucha. Pojawia się wspomnienie tajemniczego (czy może wszystkim znanego) Bronka, Matka Polka ma przyczepione do piersi dziecko, pojawiają się też bliźniacy z opozycji, prezydent nazywa się Tumor, a jego żona jest wielce nieszczęśliwą Ministrą. Wszystko jest groteskowe i zabawne, ale podszyte codziennością, która kryje się pomiędzy wierszami. Oto Polska właśnie.

Wodzirejem tego kabaretu jest woźny, który wymyśla zabawy i zadania. Politycy skaczą na trampolinie do kariery, chowają się w workach na śmieci, prześcigają się w pomysłach, których nie da się zrealizować. "Umarła Kasta" to grupa rządzących, która istnieje gdzieś na krańcach naszej wyobraźni, a jedyny morał, który płynie ze spektaklu, mówi o tym, że polityka jest zła, politycy to głupcy, a my i tak nie damy rady już nigdy nic z tym zrobić. Ta jednowymiarowa perspektywa spłyca to, jak naprawdę okrutna może być polityka. Przedstawienie przypomina telewizyjną szopkę noworoczną, w której wszyscy śmieją się z klasy rządzącej. W warstwie dramaturgicznej przedstawienia zabrakło nowego spojrzenia na tę tak bardzo biedną i pokrzywdzoną Polskę.

Twórcom "Umarłej Kasty" chodziło o stworzenie teatru politycznego, który będzie zadawał ból swoją ironicznością. Niestety - żarty, które padają co chwilę, to trochę za mało, aby skłonić widownię do refleksji. Przez ironiczną otoczkę, która zdaje się w jakiś sposób pożerać przedstawienie, nie przebija żadna szczerość. Jedynym prawdziwym momentem jest występ statystów - owej szarej masy, która patrzy widzowi w twarz i mówi dokładnie to, co myśli. Nikt nie boi się przekląć, zająknąć czy wzruszyć. Nad Polską trzeba pracować, nie wystarczy się z niej śmiać.

Monika Siara
Teatr dla Was
15 września 2015

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia