Sztuka o miłości splecionej z nienawiścią

"Kompozycja w błękicie" - reżyseria: Ingmar Villquist - Teatr Na Woli

"Kompozycją w błękicie" Ingmar Villqist znów wprowadził do polskiego teatru temat trudny i ważny.

Nikt skuteczniej od niego nie potrafi zdiagnozować na scenie współczesnych lęków. Rodzimych, acz wystylizowanych na uniwersalne. 

Jego "Kompozycja w błękicie" powstała na zamówienie Teatru Na Woli w Warszawie, gdzie autor sam ją inscenizował. Mówi o toksycznej zależności sędziwej matki i dorosłej córki, która nie potrafi się wyzwolić spod jej przemożnego wpływu. 

Pokusie wolności Ingmar Villqist przeciwstawia odpowiedzialność za drugą osobę. 

Alke (Dorota Lulka) ma około czterdziestki i pracuje jako laborantka w hucie. Od lat troskliwie zajmuje się Starą Kobietą (Ewa Szykulska), która wykorzystuje chorobę nóg do podporządkowywania córki swoim potrzebom, a raczej kaprysom. Kiedy Alke pozna zainteresowanego nią Jano (Marcin Troński), matka bez skrupułów doprowadzi do zerwania między nimi. 

Po desperackiej samobójczej próbie córki Stara Kobieta zmieni taktykę. Pozwoli jej nawet na małżeństwo z Jano. Wkrótce będzie miała okazję sterować zarówno córką, jak i zaskakująco uległym zięciem. 

"Kompozycja w błękicie" to jedna z tych przejmujących sztuk, w których narastająca zgroza osacza, żeby chwycić za gardło. Kameralna historia szantażu emocjonalnego na linii matka - córka obnaża mechanizm manipulacji, w którym odporniejsze psychicznie jednostki potrafią zniewolić słabsze i wrażliwsze, ustawicznie wpędzając je w poczucie winy. Obie kobiety, splecione dziwnym węzłem miłości i nienawiści, wydają się równie nieszczęśliwe. 

Sztuka tylko pozornie mówi o pokusach wolności, z których Alke nie skorzysta, wybierając odpowiedzialność. Stłumi miłość własną, bo pozostawienie matki samej sobie skazałoby ją na niechybną śmierć. 

Widowisko wciąga i stosownie dołuje. Przede wszystkim dzięki Ewie Szykulskiej w pozornie chłodnej, a gęstej od wewnętrznych emocji roli Starej Kobiety. Osobowości irytującej, ale i intrygującej w premedytacji utrzymania - z lęku przed samotnością - dotychczasowego status quo. W jej podziwu godnej zaradności jest coś heroicznego, co jeśli nie usprawiedliwia, to choć tłumaczy tę postać.

Janusz R. Kowalczyk
Rzeczpospolita
31 marca 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...