Sztuka słowa i śmierć ciszy

"Hamlet. Cisza z ciała" na festiwalu "Świat miejscem prawdy"

"Words, words, words" szeptają tajemniczy szermierze, krążąc w przestrzeni scenicznej. Ich zwolnione ruchy wśród minimalistycznej scenografii - drewnianych rekwizytów i stłumionych kolorów - pogrążają widza w chwilowym transie.

Gdy na scenie pojawia się Hamlet w czarnym kostiumie wydaje się być zdziwiony otoczeniem, w którym się znalazł. Od samego początku staje się figurą wyobcowania, niezrozumienia i odmienności. Mimo tego wypełnia słowami swoją rolę – już na samym początku wypowiada kwestię, która w dramacie Szekspira zapowiada jego śmierć. To obrócenie kolejności scen powoduje, że Hamlet do samego końca przedstawienia wydaje się postacią, która mimo pozornego zagubienia, ma największą świadomość tego, co się stanie.

Postaci, z którymi dialoguje Hamlet – m.in. Ofelia, Gertruda, duch jego ojca, a także w końcowej scenie pojedynku Laertes – wyłaniają się raz po raz z grupy zamaskowanych szermierzy, którzy snują się w przestrzeni sceny poza fabułą. Całość widowiska dopełnia ruchoma konstrukcja, po której wspinają się aktorzy. Przedstawienie do pewnego czasu jest dynamiczne również ze względu na liczne pojedynków na szable – niewątpliwie aktorzy musieli wcześniej zapoznać się ze sztuką walki, by ostateczny efekt był tak widowiskowy. 

Jednak przejazdy przez scenę ruchomego pomostu i walki szermierzy w pewnym momencie spektaklu stają się na tyle przewidywalne, że zaczynają nużyć. Zmiany w chronologii dramatu nie zdołały nadać tej inscenizacji niezwykłości. Całość została zagrana poprawnie, ale bez wyrazu do tego stopnia, że w pamięci po skończonym spektaklu pozostaje drewniana, ruchoma konstrukcja i utrzymana w pastelowej tonacji scenografia.

Zastrzeżenia budzi również tytuł sztuki - „Hamlet. Cisza z ciała”. Biorąc pod uwagę budowę przedstawienia, większość komunikatów między postaciami opiera się na słowach dramatu. To na bazie słów reżyser buduje siatkę wzajemnych relacji postaci. Słowa właśnie decydują o ostatecznej interpretacji przedstawienia poprzez chwyty zburzenia chronologii fabuły i parcelacji akcji. Miejsce na ciszę w widowisku znajduje się niezwykle rzadko. 

Jeżeli zaś potraktować drugi człon tytułu jako nawiązanie do technik aktorskich Jerzego Grotowskiego, na których opiera się zespół z Pontedery - niemożność wyrażenia w słowach tego co najważniejsze i prawdziwie - to przedstawienie Bacciego tego nie dowodzi. Praca Grotowskiego ukazywała, że ciało aktora poddane ćwiczeniom – ciało otwarte, jest właśnie podstawowym środkiem przekazu. Aktor, balansujący przygotowanym do przekazu ciałem, mimo braku słów, może mieć ogromny wpływ na odbiorcę. Trudno i w tym kontekście interpretacyjnym tytułu sztuki znaleźć jakieś paralele. Skoro tylko z ciszy może zrodzić się prawda, dlaczego przedstawienie Roberto Bacciego jest jej pozbawione?

Spektakl „Hamlet. Cisza z ciała” ma z pewnością duże walory plastyczne poprzez przemyślane i dopracowane w każdym szczególe scenografię, rekwizyty i charakteryzację aktorów. Trudno jednak spod tego dekoracyjnego płaszcza wyciągnąć właściwy przekaz sztuki. Zamiast syntezy objawiającej się sproblematyzowaniem świata, odpowiedzią na podstawowe pytania natury egzystencjalnej lub chociaż przekonaniem ciągłej aktualności tej niedościgłej sztuki Szekspira, widz wychodzi z teatru z chaosem wątpliwości.  

„Hamlet. Cisza z ciała”, reż. Roberto Bacci, Teatro Pontedera (Włochy), Festiwal „Świat miejscem prawdy”, Teatr Polski, Scena na Świebodzkim, Wrocław, 22 czerwca 2009, godz. 20.00

Małgorzata Bryl-Sikorska
Dziennik Teatralny
26 czerwca 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia